Przedwyborcze gdybanie w SLD (Felieton polityczny)
W ostatnich badaniach uwzględniano tylko członków SLD. Nie wiem, dlaczego nie uwzględniono Włodzimierza Cimoszewicza, także członka SLD, choć zachowującego dystans do matki partii, ale taka już uroda kolegi Włodzimierza: angażuje się, ale nie do końca, czyli chciałby zjeść ciastko i mieć ciastko.
Cimoszewicz z pewnością zdystansowałby Olejniczaka, ale nie wiadomo czy zechce to zrobić. To pierwsza niewiadoma do wyjaśnienia.
Wojciech Olejniczak ma chyba poparcie wynikające trochę z niedawnej kampanii do europarlamentu, kiedy to zaprezentował owłosiony, ale chyba trochę za szczupły tors.
Kolejny w rankingu jest Ryszard Kalisz: tors ma duży, co widać i bez rozpinania koszuli, ale mógłby mieć trochę mniejszy obwód w pasie.
Trzeci w kolejności Jerzy Szmajdziński: wysoki i z tuszą w normie. Postura iście prezydencka. Na czwartym miejscu wyborcy lewicy umieścili Grzegorza Napieralskiego o młodzieńczym wyglądzie i wadze podobnej do Olejniczaka.
Piszę o wyglądzie fizycznym, bo dla sporej grupy wyborców jest to ważne. Nie najlepiej się czuję, kiedy nasi przywódcy ledwie dorastają do ramion prezydentowi Obamie na przykład. Skoro nie jesteśmy mocarstwem to chociaż powinniśmy wybierać wysokich przywódców. Trochę sobie dworuję, ale np. we wspomnianych Stanach postura prezydenta czy senatorów ma znaczący wpływ na ich sukcesy wyborcze.
A teraz o przygotowaniu merytorycznym kandydatów: Włodzimierz Cimoszewicz jest chyba najlepiej przygotowany do prezydentury, byleby tylko chciał chcieć. Poza tym skupiłby wokół siebie wielu zwolenników lewicy spoza SLD, co jest bardzo potrzebne. Eurodeputowany Olejniczak jest jeszcze zbyt mało doświadczony i musi okrzepnąć psychicznie. Używając języka bokserskiego można powiedzieć, że jest świetnym zawodnikiem wagi średniej i do walki z zawodnikami wagi ciężkiej nie powinien stawać.
A wyborach prezydenckich startują zawodnicy politycznej wagi ciężkiej. Za kilka lat Olejniczak może do nich dołączyć. Poza tym nie wiem jak na jego kandydaturę zareaguje sam Napieralski, który wygrał z nim walkę o przywództwo w SLD. Dobry wynik Olejniczaka byłby zagrożeniem dla Napieralskiego. Chociaż – mam nadzieję – o kandydacie zadecydują szersze rzesze członków SLD i zwolenników lewicy. Ryszard Kalisz poczuł się mile połaskotany preferencjami wyborców, ale ma głównie parlamentarne, urzędnicze i adwokackie doświadczenie. Brakuje mu doświadczenia przywódczego i przypuszczam że w samym SLD inni kandydaci zdystansowali by go. Jerzy Szmajdziński to sprawdzony fighter z doświadczeniem rządowym, politycznym, parlamentarnym i przywódczym. Polityk spokojny, ale niedający sobie wskoczyć na głowę i świadom swojej wartości. W poprzedniej kampanii wyborczej ustąpił miejsca Cimoszewiczowi, ale ten nie wytrzymał podłej i fałszywej gry PO i wycofał się z wyborów. Co by było, gdyby wtedy kandydatem został Szmajdziński, możemy tylko gdybać.
Za Szmajdzińskim opowiedziałaby się większość ludzi w SLD. Wiem, co mówię, bo to ludzie pragmatyczni i wiedzą, kto do jakiej funkcji może pretendować.
I wreszcie Grzegorz Napieralski: jest podobnie jak Olejniczak za mało doświadczony i startuje jeszcze w politycznej wadze średniej. Ma kilka lat na udowodnienie, że jest dobrym liderem partii, potrafi zjednoczyć lewicę i doprowadzić do poparcia partii na poziomie 25 proc.. Wtedy będzie murowanym kandydatem lewicy w wyborach prezydenckich: np. za 5 lat.
Jakbym nie układał tej łamigłówki wychodzi mi zawsze, że Szmajdziński byłby najlepszy. Czy wyborcy podzieliliby mój punkt widzenia, to zupełnie inna historia. Do wyborów prezydenckich pozostał rok czasu i Jerzy Szmajdziński też przede wszystkim musiałby chcieć być w nich kandydatem SLD.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.