Krzyże i religia w szkołach (Komentarze polityczne)
Troje uczniów XIV LO, najbardziej znanej wrocławskiej szkoły średniej, apeluje do dyrekcji o "o usunięcie symboli religijnych z terenu szkoły".
Trybunał Konstytucyjny uznał za zgodne z konstytucja wliczanie oceny z religii do średniej.
Sprawa krzyży i religii zawsze dzieliła polityków i społeczeństwo. Choć wydaje się, że kilkanaście lat temu mniej niż dziś.
Zapytaliśmy dolnośląskich polityków o zdanie na ten temat. Co odpowiedzieli?
Dla prw.pl Ryszard Czarnecki, PiS: - Wojna z krzyżami to szczyt głupoty. Nie chodzi o to, czy ktoś jest wierzący czy nie - wiara to intymna sprawa. Jednak krzyż to też symbol polskiej historii, polskiej tradycji, polskiego dziedzictwa, polskiej kultury.
Kto kwestionuje obecność krzyży w miejscach publicznych ten, obojętnie od intencji, walczy z polskością. Traktuję więc ten spór nie tylko i nie tyle nawet w kategoriach religijnych, co po prostu narodowych i patriotycznych. Koniec, basta.
Czesław Cyrul, SLD: - Wyrok Trybunału Konstytucyjnego ostatecznie rozstrzyga o umieszczaniu oceny z religii na świadectwach. Osobiście nie zgadzam się z wyrokiem, ale muszę go przyjąć do wiadomości.
Ocena z religii na świadectwach jest jednym z elementów wskazujących na prymat duchowego przywództwa Kościoła nad władzą świecką. Polska pod tym względem cofa się do średniowiecza, kiedy to Kościół namaszczał władców. Teraz Kościół – oczywiście na modłę współczesną - dąży do podobnej sytuacji. Krzyże w instytucjach publicznych, urzędach i w szkołach mają przypominać, kto w Polsce wyznacza standardy myślowe. Wyświęcanie wszystkiego, co tylko możliwe, pierwszoplanowy udział duchownych we wszelkiego rodzaju uroczystościach świeckich i wiernopoddańcze gesty władzy wobec nich.
Liczne posady i etaty dla księży i katechetów za rządowe pieniądze. Komisja majątkowa rozdająca kościołowi na lewo i prawo, w wątpliwy moralnie sposób i bez umiaru, dobra państwowe i samorządowe. Oto tylko niektóre przykłady kościelnej dominacji. Sama wiara wiernych duchownym nie wystarcza, nie wierzą im (wiernym). Co możliwe, musi być zapisane w ustawach i naruszenie tych kościelnych zapisów musi być karane przez cywilne sądy.
Wtedy kościół jest pewien swego.
Samo boskie potępienie grzeszących Kościołowi nie wystarcza.
Gdyby rodzice i uczniowie mogli w tajnych referendach orzec, czy krzyże powinny wisieć w szkołach i czy ocena z religii powinna być na świadectwach, czy nie, to racje byłyby podzielone. Kościół zdaje sobie z tego sprawę i dlatego nigdy do takich demokratycznych rozstrzygnięć, na masową skalę, nie dopuści.
Wgląd w szkolne dzienniki pozwala kościołowi kontrolować uczniów, a szczególnie tych, którzy nie do końca chcą podążać za pasterzami. Chęć dominacji kościoła sprawia, że usiłuje on wchodzić w nasze życie nawet tam, gdzie obywatele nie życzą sobie jego obecności. Ostatnio Kościół prowadzi krucjatę w sprawie „in vitro”. Polska jest bodaj jedynym krajem w Europie, gdzie te sprawy - z powodu oporu Kościoła - stoją do góry nogami. Opór przeciwko narzucaniu swojej woli przez Kościół jednak narasta.
Niestety i SLD w czasach swoich rządów schlebiał Kościołowi jak tylko mógł. Dzisiaj zarówno PiS jak i PO zachowują się wobec duchownych wyjątkowo poddańczo. Kościół będzie te partie popierał w wyborach, a potem oczekiwał pieniędzy z publicznej kasy i posłuszeństwa władzy cywilnej wobec Kościoła.
I tak schodzimy do Średniowiecza, zamiast zmierzać ku Oświeceniu. Krzyż w szkołach zaczyna być symbolem władzy, a dopiero potem znakiem wiary. Moje opinie wyrażam w sposób nieco przerysowany, ale i tak łagodniej niż niekiedy Kościół, ustami hierarchów, ocenia liberalnie myślących (którzy nie mają oni nic wspólnego z tzw. liberałami z PO).
Kontrowersje wywołane wyrokiem Trybunału pokazują, że nagminnie łamany konstytucyjny rozdział Kościoła od państwa będzie wywoływał ciągłe napięcia, i w przyszłości Kościół tych sporów nie wygra. Polacy opowiedzą się za państwem świeckim, a nie kościelnym, tak jak opowiedzieli się za demokracją i przeciw totalitaryzmowi. Wszystko wymaga tylko czasu. Kościół o tym wie najlepiej.
Rafał Ślusarz, PiS: - W 1981 roku, w czasie malowania, zdjęto krzyż w sali wykładowej Collegium Anatomicum Akademii Medycznej we Wrocławiu. Było to o tyle zdumiewające, że krzyż przetrwał w tej sali czasy gomułkowskie i gierkowskie, a jak nam wtedy mówiono, stało się tak dzięki zdecydowanej postawie prof. Marciniaka, ale on już wtedy nie żył.
Razem z dr Klaudiuszem Małachowskim kupiliśmy krzyż, przytargaliśmy drabinę, ponieważ było wysoko, Klaudiusz wspiął się na górę i krzyż wrócił na miejsce. Baliśmy się bardzo, że jak wpadniemy to nas wyrzucą z I roku.
Krzyż symbolizuje system wartości, na których zbudowano naszą cywilizację.
Przyjmując ze zrozumieniem krytykę, że nadużywając krzyża dopuszczano się czynów niegodnych, można jednak stwierdzić, że walka z krzyżami prowadziła wprost do niewyobrażalnych zbrodni, holokaustu Wandejczyków w czasie Rewolucji Francuskiej, holokaustu narodów w Rewolucji Sowieckiej, holokaustu nienarodzonych w Unii Europejskiej.
Myślę, że tej świadomości zabrakło licealistom.
Władysław Sidorowicz, PO: - Sprzeciw trzech uczniów jest problemem dla wychowawcy tej klasy. Warto w klimacie wspólnoty klasowej porozmawiać o zasadach tolerancji. W okresie adolescencyjnym bunt przeciwko normom jest fizjologiczny. Nagradzaniem buntu jest nagłaśnienie przez media - niepotrzebnie nadaje się wagę takim zachowaniom. Kto z nas nie robił hec w okresie licealnym?
Tomasz Wójcik (niegdyś poseł AWS): - Problem publicznej prezentacji i obecności symboli religijnych jest bardzo silnie związany z prawem człowieka do swobody wyboru wyznania i światopoglądu. Proszę zauważyć, że z tego wynika, iż jeśli nawet jeden uczeń chce by w miejscu jego pracy i nauki wisiał krzyż, ma do tego pełne prawo. Argumentacja, iż w imię neutralności światopoglądowej szkoły nie wolno okazywać żadnych symboli religijnych, gloryfikuje de facto terror neutralności.
Czym innym jest zawieszanie krzyża i oczekiwanie, że nie będzie On przedmiotem drwin i znieważania, a czym innym oczekiwanie, że będzie On przyjmowany z szacunkiem należnym symbolowi wiary osoby, z którą pracujemy czy uczymy się. To samo odnosi się do symboli innych wyznań.
Żądanie bycia neutralnym w szkole jest elementarnym brakiem tolerancji, natomiast Ci, którym krzyż w szkole czy w pracy przeszkadza wcale nie są tolerancyjni. Trzeba wyraźnie powiedzieć oni są wrogami krzyża. W takiej sytuacji nie można zatem używać argumentu, iż krzyż należy usunąć w imię tolerancji. Zacytuję przykład włoskiego nauczyciela, który krzyż zdjął ze ściany szkolnej i wrzucił do kosza. Czy jest to przejaw tolerancji, czy przejaw nienawiści do krzyża i całkowitej nietolerancji.
Gdyby w szkole uczniowie niewierzący lub innych wyznań byli zmuszani do oddawania czci krzyżowi, rozumiem, że wtedy mógłby być problem. Ale też nie byłby to problem krzyża, a problem nietolerancji ludzi, którzy krzyż zawiesili.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.