Na co komu parytety?
- Kobietom trudniej utrzymać tempo kariery zawodowej - uważa Piotr Borys z PO. Czemu? To oczywiste. Dzieci, dom, to czas, który poświecają niemal wyłącznie rodzinie. Trudno potem wrócić do aktywności zawodowej. I dlatego zdaniem polityka PO parytety są potrzebne, nie tylko po to, by kobiet było więcej w polityce.
- Parytety to pierwszy krok, który może zachęcić panie do aktywności w sferze publicznej, nie tylko polityce, ale w biznesie czy nauce. Należy kobietom ułatwiać awans we wszystkich tych sferach, panie są przecież świetnie wykształcone i ambitne - uważa Borys.
A co uważają przeciwnicy parytetów? - Pamiętam swoje pierwsze wystąpienie w Senacie RP - opowiada Rafał Ślusarz z PiS. - Poświęciłem je opisowi trudnej sytuacji pielęgniarek i zwracając się do ówczesnego premiera Marcinkiewicza nazwałem hańbą niskie płace kobiet pracujących przy łóżkach chorych. Po debacie jedna Pani Senator pochwaliła mnie za to, że ująłem się za kobietami. Nie zrozumiałem, o co jej chodzi.
Rafał Ślusarz nie rozumiał również o co chodzi w propozycji parytetu płci na listach wyborczych: - Nie rozumiałem, dopóki nie zapytałem o tę kwestię osoby najlepiej ją rozumiejącej, czyli mojej żony.
Żona byłego senatora uznała projekt za "kretynizm i do tego bardzo niebezpieczny, gdyż promować on będzie wszelkiej maści lewackie poglądy, których nosicielami są środowiska feministek np. w sprawie aborcji, związków homoseksualnych, edukacji seksualnej, in vitro itd.. Doprowadzi to do tego - kontynuowała żona - że będę musiała odejść od dzieci i zostawić moje domowe obowiązki, żeby walczyć z poglądami kobiet, które często nie znają życia rodzinnego i postanowiły realizować się w polityce. Ja od tego mam męża, który lepiej od nich wie, jakie są problemy polskich kobiet, a jak czegoś nie wie, to mu powiem. "
- Tyle na ten temat usłyszałem od mojej żony i nie sądzę, aby była potrzeba cokolwiek dodawać - dodaje Ślusarz.
Czesław Cyrul z SLD uważa, że "Ogromna większość pań pozostaje bierna, bo nie widzi szansy zaistnienia w szowinistycznym, męskim świecie polityki, a ponadto konserwatywno-kościelny pogląd wyznacza w Polsce kobietom miejsce poza polityką. Zresztą, aktywność społeczna naszych obywateli – nie tylko kobiet – jest bardzo słaba i stawia nas na jednym z ostatnich miejsc w Europie. Próbować jednak panie muszą. W nich nadzieja, że polityka stanie się bardziej cywilizowana nie pozostanie domeną wąskiej grupy męskich osobników z nadmiarem ambicji i testosteronu we krwi".
Paweł Wróblewski z Polski XXI zwraca uwagę, że to nie parytet powinien decydować o czyimś udziale w życiu politycznym, czy jakiejkolwiek działalności publicznej czy gospodarczej, a kompetencje i, przede wszystkim, wola działania.
Czy Panie skorzystają z furtki do polityki utworzonej przez parytety? Paradoksalnie to już nie będzie wyłącznie ich sprawa, ale również szefów komitetów wyborczych (pewnie panów).
Ważne jednak, by panie angażowały się w życie publiczne nie na zasadzie "chcę bo muszę", ale na zasadzie: chcę, po prostu chcę.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.