Zemsta zmarnowanych szans. Śląsk Wrocław - Wisła Kraków 0:1
Piłkarze z Wrocławia mecz 7. kolejki ekstraklasy po raz pierwszy rozpoczęli z dwójką napastników w wyjściowej jedenastce. Trener Pawłowski desygnował na plac gry od pierwszej minuty Marcina Robaka i Arkadiusza Piec. W składzie znalazło się również miejsce dla Jakuba Łabojki, który tworzył środek pola razem z Michałem Chrapkiem pod nieobecność zawieszonego za kartki Augusto oraz zaczynającego mecz na ławce Macieja Pałaszewskiego.
Obie ekipy stworzyły ciekawe widowisko, w którym Śląsk miał znacznie więcej sytuacji bramkowych.Od początku oba zespoły były ofensywnie usposobione i mecz się dobrze oglądało. Walki w środkowej strefie boiska było niewiele, bo akcje szybko przenosiły się od jednej bramki pod drugą. Do szczęścia kibicom brakowało tylko goli, a nie było ich, bo obie ekipy w decydujących momentach raziły niedokładnością.
Najbliższy trafienia do siatki w pierwszej połowie był Maciej Sadlok. Tyle, że obrońca Wisły mógł trafić do siatki swojej drużyny. Po dośrodkowaniu bardzo aktywnego Arkadiusza Piecha z lewej strony Sadlok tak interweniował, że piłka o mało nie wpadła do bramki Mateusza Lisa. Kilka chwil później Marcin Robak obrócił się z piłką w polu karnym Wisły, ale zwlekał ze strzałem, a kiedy już zdecydował się na uderzenie, Sadlok zdołał zablokować piłkę. Później jeszcze groźnie z dystansu strzelali Piech i Mateusz Cholewiak i to były wszystkie okazje Śląska na gola w pierwszej połowie.
Druga połowa rozpoczęła się od szturmu gospodarzy na bramkę Wisły. W ciągu pięciu minut Śląsk stworzył sobie cztery wyśmienite okazje do zdobycia gola. Do siatki dwa razy próbował trafić Cholewiak, ale za każdym razem Lis odbijał piłkę. Po strzale Robaka już część kibiców wzniosło ręce w górę, ale piłka minęła o centymetry bramkę. Jeszcze szansę miał Robert Pich, który strzelał już niemal do pustej bramki, ale obrońcy gości z linii bramkowej wybili piłkę.
Przyjezdni przetrwali nawałnicę i także zaczęli się odgryzać, ale groźniejszy pozostawał Śląsk. Kibice, tak jak w pierwszej połowie, oglądali szybką grę, szybko przenoszone akcje z jednej połowy na drugą i brakowało tylko goli.Końcówka spotkania była bardzo dramatyczna. Najpierw gola dla Śląska mógł zdobyć Mateusz Radecki, ale Wisłę uratował słupek. Kilka minut później goście wywalczyli rzut wolny 20 metrów przed bramką wrocławian. Po pierwszym strzale, kiedy piłka trafiła w mur, sędzia nakazał powtórzenie rzutu wolnego, bo piłkarze Wisły wznowili grę przed gwizdkiem. Za drugim razem piłka ponownie trafiła w mur, ale odbiła się tak, że spadła pod nogi Zdenka Ondraska, który z bliska trafił do bramki.
Kilkadziesiąt sekund powinno być 1:1. Po akcji z prawej strony w idealnej sytuacji znalazł się Farshad Ahmadzadeh, który miał praktycznie pustą bramkę przed sobą. Hukną potężnie i trafił w poprzeczkę. Lepszej okazji Śląsk na wyrównanie już nie miał.
Wrocławianie będą mieć sporo czasu na analizowanie przyczyn i wyciąganie wniosków z sobotniej porażki. Przed piłkarzami Ekstraklasy teraz przerwa w rozgrywkach spowodowana meczami reprezentacji narodowych. Kolejne ligowe spotkanie Śląsk rozegra 14 września, gdy w derbowym spotkaniu zmierzy się w Lubinie z Zagłębiem.
Śląsk Wrocław - Wisła Kraków 0:1 (0:0)
Bramka: 0:1 Zdenek Ondrasek (90).
Żółte kartki - Śląsk Wrocław: Mateusz Cholewiak, Michał Chrapek, Jakub Łabojko, Arkadiusz Piech.
Wisła Kraków: Dawid Kort, Kamil Wojtkowski, Rafał Boguski.
Sędzia: Zbigniew Dobrynin (Łódź). Widzów 10 033.
Śląsk Wrocław: Jakub Słowik - Kamil Dankowski, Piotr Celeban, Wojciech Golla, Mateusz Cholewiak - Farshad Ahmadzadeh, Jakub Łabojko (72 Mateusz Radecki), Michał Chrapek (75 Maciej Pałaszewski), Robert Pich (85 Damian Gąska) - Arkadiusz Piech, Marcin Robak.
Wisła Kraków: Mateusz Lis - Jakub Bartkowski, Marcin Wasilewski, Maciej Sadlok, Rafał Pietrzak - Rafał Boguski, Vullnet Basha, Jesus Imaz (92 Zoran Arsenic), Dawid Kort (64 Tibor Halilovic), Martin Kostal (72 Kamil Wojtkowski) - Zdenek Ondrasek.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.