Wydali pół miliona na posadzenie setek tysięcy drzew. Teraz wszystkie usychają
Od kwietnia w dolnośląskich lasach jest bardzo sucho. Zastępca nadleśniczego Huber Kawalec z niepokojem patrzy na szczepki drzew.
- Proszę zobaczyć, stoimy w tej chwili na uprawie bukowej. Wiosną tego roku opowiadałem o kampanii odnowieniowo-zalesieniowej. A w tej chwili widzimy, że ten buk jest zwiędnięty, liście są pożółkłe, jest w słabej kondycji. Woda jest potrzebna wszystkim do życia. I nawet tak wytrwałe, długowieczne, piękne i majestatyczne drzewa jak dęby również jej potrzebują. Na ten moment trudno tak jednoznacznie ocenić czy ona przeżyje czy nie. Czekamy. Dajemy jeszcze jej szansę. Liczymy, że w lipcu będą większe opady i te drzewka tu odżyją - mówi nadleśniczy.
Leśnicy mają nadzieję, że większość sadzonek jeszcze się zazieleni. Wszystko zależy od pogody. Aby sytuacja się znormalizowała potrzebne są kilkudniowe opady i ochłodzenie. Przy nagrzanej ziemi większa część deszczówki odparowuje, zanim zostanie wchłonięta przez rośliny.
Niedostateczna wilgotność w lasach odbija się nie tylko na sadzonkach, ale również osłabia kondycję dorosłych drzew. Po fali upałów w 2015 roku w rejonie legnickim poziom wód gruntowych do dziś jest mocno obniżony.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.