Pikieta przed składowiskiem odpadów w Kostrzycy
Kilkanaście osób przyszło pod siedzibę zakładu unieszkodliwiania odpadów w Kostrzycy. Przynieśli transparent, bo nie chcą smrodu i dymów z płonącego już w tym roku dwa razy zakładu:
- Mamy już dosyć tych regularnych pożarów. No i ten odór, ten zapach, który czujemy nawet teraz. Chcemy wiedzieć dlaczego ten proces tak wygląda, dlaczego jesteśmy regularnie podtruwani - mówi Adrian Jaworski, jeden z protestujących.
Katarzyna Boguska mówi, że pożary i uciążliwy smród z zakładu utylizacji odpadów to poważny problem dla okolicznych mieszkańców:
- Domagamy się godnego życia, by środowisko naszego regionu było czyste. W statucie gminy Mysłakowice jest napisane, że gmina ma charakter rekreacyjno-turystyczny i tego chcemy się trzymać - mówi Katarzyna Boguska.
Pikietujący nie uzyskali zgody na wejście na ulicę i zablokowanie wjazdu, bo na czas nie uzupełnili wniosku w tej sprawie do wójta gminy Mysłakowice.
Wyszedł jednak do nich Mieczysław Lewandowicz, prezes karkonoskiego Centrum Unieszkodliwiania Odpadów w Kostrzycy, który zapewniał, że wszystko odbywa się w Kostrzycy legalnie.
Do protestujących wyszli pracownicy zakładu w Kostrzycy z transparentami w obronie miejsc pracy.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.