To był najtragiczniejszy wypadek w historii KGHM. Jest raport ws. alkoholu i narkotyków w ciałach ofiar
Na skutek bardzo silnego, niekontrolowanego ruchu górotworu zginęło wówczas ośmiu górników. - Jesteśmy wstrząśnięci skalą tragedii, która wystąpiła w miejscu, które wcześniej uważaliśmy za średnio niebezpieczne. Wstrząs był w momencie zupełnie nieoczekiwanym, niemożliwym do przewidzenia - mówił na konferencji prasowej ówczesny prezes KGHM Radosław Domagalski- Łabędzki.
Ciała górników wywieziono na powierzchnię po wielogodzinnej akcji ratunkowej. Podczas sekcji okazało się, że w organizmach trzech ofiar jest alkohol (KLIKNIJ I CZYTAJ WIĘCEJ). Dziś biegli nie mają już wątpliwości, że wytrącił się on po śmierci pracowników - jeszcze pod ziemią w wysokiej temperaturze, wilgotności i ciśnieniu.
- Mamy tu do czynienia z alkoholem endogennym, który powstał w wyniku procesów chemicznych po śmierci tych osób. W zakresie stwierdzonych u jednego pokrzywdzonego narkotyków prokurator ocenił, że osoba ta zażyła narkotyk - wyjaśnia prokurator Lidia Tkaczyszyn.
Po wypadku pracownicy Monaru zwrócili uwagę, że wśród ich pacjentów coraz liczniejszą grupę stanowią pracownicy KGHM-u. Po ujawnieniu tych faktów poprzedni prezes koncernu zaostrzył kontrole antyalkoholowe i antynarkotykowe w oddziałach. Tylko w pierwszych miesiącach za używki w pracy zostało zwolnionych przynajmniej kilkanaście osób.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.