Samorządowcy, którzy tworzą Strategię "Sudety 2030", jadą do Brukseli
- Nie doczekaliśmy się dobrych dróg, a to przekłada się na wysokie bezrobocie w naszej części Dolnego Śląska - przekonuje Roman Kaczmarczyk burmistrz Lądka-Zdroju.
I faktycznie tę sytuację wystarczy porównać z dynamicznym rozwojem Bolesławca. Gdy do miasta doprowadzona została dobra droga od autostrady A4, wzrosła liczba przedsiębiorstw. Stopa bezrobocia w całym powiecie bolesławieckim dziś nie przekracza pięciu procent.
Właśnie o takie spojrzenie dla biedniejszej części Dolnego Śląska chcą w Brukseli zabiegać samorządowcy, którzy tworzą Strategię "Sudety 2030". Ośmioosobowa delegacja rozpocznie lobbing w stolicy Belgii już 21 marca.
- Dolny Śląsk nie powinien przeobrazić się w strefy biedy i bogactwa - wyjaśnia starosta Powiatu Jawor, Stanisław Laskowski
- Daleko, daleko odbiegamy od Powiatu Wrocławskiego, od Wrocławia, od regionu legnickiego. A te wszystkie samorządy, które znajdują się w inicjatywie "Sudety 2030", chcą nadrobić te wieloletnie zaległości. My chcemy pokazać, że potrzebujemy tych środków, żeby pozostały one na tym samym poziomie. Nie mówimy o kwotach.
Zdaniem Romana Kaczmarczyka, burmistrza Lądka Zdroju, chodzi o takie inwestycje, które zmniejszą różnice gospodarcze w regionie: - Nam chodzi o wyrównanie tych szans. Powiat kłodzki - największy powiat w Polsce - a prawie połowa ludzi jeździ do pracy do Czech. Do dwóch fabryk! Dlaczego fabryki powstają koło Wrocławia, a nie na przykład koło Kłodzka, albo Wałbrzycha? Dużo łatwiej byłoby wtedy z alokacją. Ludzie by się nie wyprowadzali na całe życie.
Dolny Śląsk po latach gwałtownego rozwoju gospodarczego ma znacznie mniejsze szanse na kolejne dotacje z Unii Europejskiej. Natomiast zdaniem ekspertów w nadchodzącym rozdaniu funduszy pomocowych preferowane będą koalicje samorządowe, ubiegające się o pieniądze na niwelowanie dysproporcji społecznych i gospodarczych.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.