Sutryk: Mam smutną wiadomość dla oponentów - nie będziemy siedzieć z założonymi rękoma
Wracamy do tematu niepublicznych żłobków we Wrocławiu. Przedstawiciele stowarzyszenia, które zrzesza takie placówki tłumaczą, że przyznawana przez miasto dotacja wysokości 600 złotych na dziecko uniemożliwia funkcjonowanie żłobków na wysokim poziomie i straszą, że nie wystartują w konkursie. Może to oznaczać zdecydowanie wyższe ceny za miejsce w niepublicznym żłobku. Czy jest szansa na porozumienie? O tym rozmawialiśmy z Jackiem Sutrykiem, szefem departamentu spraw społecznych we wrocławskim magistracie.
POSŁUCHAJCIE:
Jak się pan czuje jako główny bohater filmu "Miś" Barei?
Rozumiem, że nawiązuje pan do ostatnich wypowiedzi pana radnego Wróblewskiego. Jestem zaszczycony, bo bardzo dużo uwagi w ostatnich wywiadach poświęca mojej skromnej osobie.
Szef sejmiku powiedział tak w tym studiu: Obecna kampania jest jak film Miś - każda inicjatywa polityczna zgłaszana przez inne środowiska jest przez pana Sutryka natychmiast realizowana.
Ja po pierwsze nie kandyduję - i mówiłem to wielokrotnie i polecam to uwadze pana Wróblewskiego. Kocham film Miś, kocham Bareję, wydaje mi się jednak, że kwestia bezpłatnego transportu dla dzieci i młodzieży do ukończenia szkoły średniej już taką śmieszną sprawą nie jest, a jest ważną sprawą dla rodzin wrocławskich. Rozumiem, że pan Wróblewski ma pewien kłopot - ja mu życzę więcej optymizmu, bo on sam jest chyba na etapie na którym nie akceptuje do końca kandydata na prezydenta Wrocławia swojego środowiska politycznego.
Mówi pan o Jerzym Michalaku.
Tak, mówię o nim. Pan radny niepotrzebnie robi piesze wycieczki pod moim adresem, jednocześnie mówiąc, że lubi i szanuje Jacka Sutryka.
Przyzna pan jednak, że temat darmowej komunikacji dla dzieci był podnoszony i przez Prawo i Sprawiedliwość, i przez ruchy miejskie - więc to nie jest nowość, a pan faktycznie jednym tweetem oznajmił, że to się od września wydarzy.
Przyznam, że rzeczywiście wiele środowisk we Wrocławiu o tym mówiło. To co nas cechuje to to, że my robimy, a nie mówimy. Chciałbym przypomnieć, że o bezpłatnej komunikacji we wrocławskim magistracie naprawdę rozmawiamy od wielu lat. Bawią mnie dyskusje na temat autorstwa tego pomysłu. Myślę, że dla wrocławian liczy się to, że ktoś robi, a nie mówi. My robimy. Mało tego - mam smutną i dla radnego Wróblewskiego, i dla wszystkich innych, wiadomość. Niezależnie od tego, że oni uczestniczą w pewnej kampanii samorządowej, my, i prezydent Rafał Dutkiewicz, i cały urząd, nie zamierzamy nic nie robić dla Wrocławia w tym czasie. Kontrakt, który został umownie podpisany cztery lata temu po wyborach samorządowych mówi: pracujemy dla Wrocławia i będziemy pracować do ostatniego dnia kadencji.
Może to ten moment, by powiedzieć idę w lewo albo prawo, by było jasne dla wszystkich, w jakim charakterze występuje pan w życiu publicznych - czy jako dyrektor departamentu, czy jako dyrektor departamentu i jednocześnie kandydat na prezydenta Wrocławia.
Ja od 11 lat występuje w roli samorządowca, który służy swojemu miastu - wcześniej jako dyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej, dzisiaj jako szef Departamentu Spraw Społecznych i nic się nie zmieniło. Dalej będziemy realizować projekty dla mieszkańców, bo nikt nas z tej odpowiedzialności nie zwolnił.
Ale sytuacja się zmienia. Rafał Dutkiewicz nie będzie kandydował na kolejną kadencję, a o panu mówi się jako o przyszłym kandydacie - być może z poparciem Rafała Dutkiewicza.
I to jest bardzo miłe. Już mówiłem, że to odbieram jako pewną ocenę mojej pracy. Rzeczywiście jest tak, że wiele środowisk - i to też odbieram jako dowód zaufania - przychodzi i o tego typu sprawach ze mną rozmawia. Ja takiej decyzji nie podjąłem, na razie koncentruję się na sprawach merytorycznych, ważnych dla Wrocławia.
Dlatego pan nie podjął, bo Rafał Dutkiewicz jeszcze nie wskazał czy i kogo poprze?
Wydaje mi się, że Rafał Dutkiewicz powiedział, kogo nie poprze. Natomiast kogo poprze - zostawiam to w gestii pana prezydenta. Wydaje mi się, że po 16 latach dobrego zmienienia Wrocławia z całą pewnością ma prawo i autonomię sam o tym powiedzieć.
"Powiedział, kogo nie poprze" - ma pan na myśli pewnie Jerzego Michalaka, kandydata Dolnośląskiego Ruchu Samorządowego, którego Rafał Dutkiewicz jest jednym z liderów.
Powiedział to chyba dwukrotnie.
Ale też powiedział, że ostateczna decyzja wiosną.
Tak, dlatego niczego bym nie przekreślał i zostawił w tym zakresie swobodę panu prezydentowi.
Zmieńmy temat - czy jest szansa na porozumienie ws niepublicznych żłobków. Również pan zajął się negocjacjami z właścicielami tych placówek, którzy straszą, że nie będą korzystać z tych dotacji co oznacza dla rodziców znacznie wyższe ceny.
Od 2011 roku budujemy wspólnie z sektorem niepublicznym system opieki żłobkowej właśnie w żłobkach niepublicznych. Rocznie przeznaczamy na niego 15 mln zł. Dzisiaj udało nam się go zrównoważyć z tym publicznym - mamy 2000 miejsc w żłobkach publicznych i ponad 2300 w żłobkach niepublicznych. Jesteśmy w dynamicznych rozmowach. Ostatnie rozmowy zakończyły się tym, że z listy dwudziestu różnych postulatów udało nam się od ręki spełnić 13.
ZOBACZ KONIECZNIE: Przedstawiciele niepublicznych żłobków chcą więcej pieniędzy od miasta
Od 8 lat dotacja to 600 zł. Właściciele żłobków, mówią, że to za mało, by ten biznes się spinał.
Tak, dlatego jesteśmy umówieni i dzisiaj będziemy to finalizować. Chcielibyśmy wyjść na przeciw oczekiwaniu, które mówi o tym, by tę dotację zwaloryzować o 80 zł. Tak się stanie. Wszystko po to, by rodzina wrocławska mogła zachować pewną stabilność i nie musiała ponosić dodatkowych opłat.
Do tej pory dotacja była wypłacana na 11 miesięcy w roku, 12. miesiąc nie był płatny. Dotacja była też obniżana, jeżeli dziecko było chore.
Obydwa te warunki też zostały zweryfikowane. Będziemy udzielać dotacji nie na 11, a na 12 miesięcy, odpadnie też warunek redukcji dotacji w sytuacji dłuższej nieobecności.
Stowarzyszenie żłobków niepublicznych mówiło też, że jest problemem z organizacją dodatkowych, płatnych zajęć.
Zakres standardowej opieki, który jest w żłobkach niepublicznych, a który się równa zakresowi w żłobkach publicznych będzie finansowany z dotacji i opłat rodziców, natomiast uwalniamy kwestię zajęć dodatkowych. Jeżeli rodzice będą chcieli zapewnić dodatkowe zajęcia, to bardzo proszę - podmioty będą mogły takie działanie proponować.
Pytam szczegółowo, bo to ważny temat dla kilku tysięcy rodzin w naszym mieście. Jednym z głównych konkursowych warunków jest cena, jaką mają płacić rodzice. Czy zostanie ona powiększona?
Nie, jest ona ściśle powiązana ze wzrostem naszej dotacji. Jeżeli ona wzrośnie o 80 zł, a tak się umówiliśmy - to rodzi określone skutki. To nie jest kwestia dobrej woli, bo ta zawsze jest, tylko kwestia możliwości finansowych. Sama operacja wzrostu i opłaty za 12. miesiąc, to już jest skutek dla budżetu miasta, czyli budżetu nas wszystkich, w postaci 4 mln zł, a powiedziałam na początku, że ten system kosztuje nas 15 mln zł. My to poniesiemy, ale musimy system budować stabilnie, dlatego nie będziemy obiecywać nadmiernie. Ale to, co dotychczas ustaliliśmy, zrealizujemy i myślę, że będzie to odpowiadało przedstawicielom żłobków niepublicznych.
Zmieńmy temat - apel mieszkańców Różanki ws przeniesionego tam domu socjalnego. Niektórzy mieszkańcy boją się, że podopieczni ośrodka mogą stanowić zagrożenie dla otoczenia. To chyba ewidentna wina miasta - nie było konsultacji, edukacji społecznej. Teraz plotka rodzi plotkę, obawy narosły, doszło do pożaru.
Tak, ale nie wiązałby na tym etapie pożaru z jakimś celowym działaniem. Jest tak, ze niektóre osoby nie są zadowolone, że w tej lokalizacji takie miejsce będzie. Mieliśmy już kilka spotkań na których informowaliśmy, że lokowanie tego typu funkcji w tym miejscu nie rodzić będzie żadnych niebezpieczeństw. Tam nie ma pedofilów, zbrodniarzy, to są osoby, które się w życiu pogubiły - każdego z nas może spotkać taki los.
Ja to wiem, pan to wie - ale nie wiedzą tego mieszkańcy Różanki, zanim ośrodek nie został otwarty.
Dlatego tłumaczyliśmy to na kilku spotkaniach. Nie da razy stworzyć modelu, w którym będziemy każdą tego typu funkcję w mieście wspólnie określać, wspólnie o niej decydować.
To chyba nie chodziło o określanie, ale o edukację - żeby ludzie wiedzieli, co się znajdzie za płotem szkoły podstawowej.
I te wątpliwości, jak już się pojawiły, były rozwiewane na wielu spotkaniach. Ale nawet ten proces - rozwiewania wątpliwości, pokazał, że nie wszyscy są na tyle otwarci, by przyjmować te argumenty. Niektórzy występują z takich pozycji, że nawet wielokrotnie omawianie i uspokajanie nie przynosi rezultatu.
Ale zgadza się pan, że ten proces mógłby zostać przeprowadzony lepiej.
Nie do końca jestem w stanie się z tym zgodzić. To jest działalność, która była w linii prostej 200-300 metrów dalej i nigdy nie budziła wątpliwości, nie generowała żadnych zdarzeń kryminalnych. Nie do końca tę dyskusję rozumiem, ale mam nadzieję, że uda się wszystkich przekonać, a jeżeli nie wszystkich - zdecydowaną większość i ta działalność nie będzie dla nikogo rodziła żadnych niebezpieczeństw.
Na koniec - trwa proces likwidacji koczowiska. Wiosną będzie gotowy?
Bardzo byśmy chcieli, ale to skomplikowany, wieloaspektowy projekt. Udało się wyprowadzić stamtąd 90 osób, zostało 15 nielegalnie postawionych domków. Zaczęliśmy intensywnie sprzątać, już wyjechało 90 dużych kontenerów. Mamy deklarację od naszego partnera, Fundacji Dom Pokoju, że do końca marca uda nam się, ale ja biorę margines, bo zawsze mogą się pojawić jakieś komplikatory.
Proces po likwidacji koczowiska nie zostanie zakończony, bo Romom trzeba pomóc wejść w "normalne" życie. Czy to się uda?
Tak i będziemy pierwszym miastem w Polsce i jednym z niewielu w Europie, któremu ten proces się udał. Uspokoi to pewne nastroje, zupełnie zrozumiałe, mieszkańców okolicznych osiedli. Będziemy przez czas jakiś, jak to zawsze robimy z grupami defaworyzowanymi, ich w jakiś sposób alimentować, pomagać odnaleźć się w sytuacji. Mówimy tak - jeżeli Romowie chcą zostać, proszę bardzo, ale mają szanować reguły życia społecznego i reguły prawne, które my, wrocławianie, też szanujemy. Jeżeli będą to robić, to na początku im pomożemy, a później muszą już sami stanąć na nogi.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.