Wojewoda Paweł Hreniak gościem Rozmowy Dnia [POSŁUCHAJ]
Podporządkuję się decyzji Sądu Administracyjnego - oświadczył w Radiu Wrocław wojewoda dolnośląski Paweł Hreniak. Chodzi o dekomunizację nazw ulic i decyzję wojewody o usunięciu z tablic z nazwą jednego z bulwarów we Wrocławiu nazwiska profesora Stanisława Kulczyńskiego, pierwszego rektora Uniwersytetu Wrocławskiego. Według IPN-u był aktywnym politykiem w czasach PRL-u. Przeciwko decyzji wojewody zaprotestowało niemal całe środowisko naukowe a wrocławscy radni zaskarżyli postanowienie do Sądu Administracyjnego. - Mieli do tego prawo - przyznał dziś wojewoda:
- Miasto miało taką możliwość, żeby zaskarżyć tę decyzję. Ta decyzja rady miasta nie była jednogłośna. Czekam na decyzję sądu i jej się podporządkuję - tłumaczył wojewoda.
Za skierowaniem sprawy do sądu opowiedziało się 18 wrocławskich radnych, 14 było przeciw, 1 osoba wstrzymała się od głosu.
Do tej pory wojewoda swoimi zarządzeniami zastępczymi zmienił nazwy 37 ulic na Dolnym Śląsku. W sumie ustawą dekomunizacyjną mają być objęte 52 ulice.
POSŁUCHAJCIE:
Wrocławscy radni zaskarżyli pana decyzję odnoście dekomunizacji bulwaru profesora Stanisław Kulczyńskiego. Teraz sprawa trafi do Sądu Administracyjnego. Jest pan pewien zwycięstwa?
Trzeba poczekać na werdykt sądu. Miasto miało taką możliwość, żeby zaskarżyć tę decyzję. Ta decyzja rady miasta nie była jednogłośna. Czekam na decyzję sądu i jej się podporządkuję. Ciężko mi przewidywać jak to będzie wyglądał werdykt. W tego typu sprawach, obserwując jak wygląda sytuacja w skali kraju, różnie te wyroki wyglądały.
A politycznie jak to pan ocenia? Jacek Ossowski, przewodniczący rady miasta, mówi, że jest to nietakt w stosunku do historii Wrocławia i środowiska akademickiego.
Nie chcę się odnosić do tych słów, ani podgrzewać atmosfery. Ja od początku mówiłem, że będę się stosował do opinii Instytutu Pamięci Narodowej. To nie jest tak, że nie pamiętamy co profesor zrobił na początku swojej obecności we Wrocławiu, oczywiście w tym wymiarze akademickim. Nikt nie skazuje go na niebyt historyczny. Z drugiej strony, jak popatrzymy na całą jego historię, na jego aktywność polityczną w najtrudniejszym dla Polski okresie, kiedy był wprowadzany stalinizm, to już ta opinia nie jest pozytywna.
To jest taka osoba, o której na pewno będziemy pamiętali, ale w mojej ocenie, nie jest to osoba, która zasłużyła na ulicę.
Stanowisko rady miejskiej jest skierowane poniekąd do pana. Też jest pan przedstawiany jako absolwent Uniwersytetu Wrocławskiego. W tym stanowisku czytamy: decyzja jest nieracjonalna chybiona pod względem merytorycznym i historycznym, godząca w poczucie tożsamości i dumy wrocławian. Pan jest tutaj jedną ze stron politycznego konfliktu?
Ja od tego nie uciekam. Ta decyzja została podjęta przeze mnie. Ale pamiętajmy, że IPN został powołany przez parlament, właśnie po to, żeby rozstrzygać takie spory. To tam zasiadają historycy, a nie w radzie miasta.
A co jeśli profesor Kulczyński zostanie Honorowym Obywatelem Wrocławia? Bo jest to kandydat prezydenta Rafała Dutkiewicza.
Jeszcze raz powiem. Nie przyjmuję argumentu, że była to decyzja chybiona historycznie. Absolutnie nie jest to też decyzja polityczna. To w radzie miasta zasiadają politycy, a w Instytucie Pamięci Narodowej zasiadają historycy. Poczekajmy na rozwój wypadków.
Jeżeli profesor Kulczyński zostanie Honorowym Obywatelem Wrocławia pan nie wyklucza sytuacji, że pan zawiesi uchwałę?
Rozmawiamy o czymś, co się jeszcze nie wydarzyło i pewnie się nie wydarzy.
Ale znamy proporcje w radzie miasta.
Ja już w samorządach widziałem różne głosowania. Nie chcę spekulować i nie zależy mi na podgrzewaniu atmosfery. Chciałbym spokojnej rozmowy, zwłaszcza na tym polu historycznym. Jak się wydarzy ta historia, czyli jak profesor zostanie Honorowym Obywatelem Wrocławia, to być może będziemy wracali do tematu. Pamiętajmy, że jeszcze będą inni kandydaci. No i wojewoda nie uczestniczy w tych wyborach. To decyzja radnych.
Zmieńmy temat, ale zostańmy blisko dekomunizacji. W czwartek rząd zajmie się ustawą, która pozwoli odbierać stopnie oficerom - także pośmiertnie. To dobry pomysł?
To rzecz, która będzie procedowana w parlamencie. Ma być zmiana ustawy, decyzja należy do parlamentu i parlamentarzystów, to pytanie do tych, którzy prawo w naszym kraju ustanawiają.
Ale większość w Sejmie ma Prawo i Sprawiedliwość, pan jest członkiem rządu PiS, dlatego pytam pana.
Wydaje się że ocena jest jednoznaczna. Pamiętamy o grudniu roku 70, o ofiarach stanu wojennego, o uczestniczeniu pana generała Jaruzelskiego - bo przede wszystkim o niego tu chodzi - we wprowadzaniu systemu, który był wrogi dla Polaków. Jeżeli pan pyta o moją ocenę - uważam, że tak, powinniśmy o tę pamięć historyczną w tym wymiarze również zadbać.
Mamy generała Jaruzelskiego, generała Kiszczaka, ale także generała Hermaszewskiego, pierwszego Polaka w kosmosie, wrocławianina, który był członkiem Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego. Jak sam tłumaczył kilka lat temu, dowiedział się o tym w telewizji. Ustawa także obejmuje jego.
Ta rozmowa, którą prowadzimy pewnie będzie się odbywała w parlamencie. Podobnie jak z profesorem Kulczyńskim - nie wyprzedzajmy faktów, poczekajmy na wyniki tych rozmów. Ta decyzja nie zależy ode mnie.
Za kilka miesięcy wybory samorządowe. Mirosława Stachowiak-Różecka będzie najprawdopodobniej kandydatką Prawa i Sprawiedliwości na prezydenta Wrocławia. To dobry wybór?
Tak, uważam, że Mirosława Stachowiak-Różecka jest bardzo dobrym kandydatem z kilku powodów. Przede wszystkim jest osobą niezwykle dynamiczną, a dynamizm jest Wrocławiowi potrzebny. Po drugie, gwarantuje realną zmianę - nie tylko polityki, ale i środowiska, które rządzi Wrocławiem od lat 90. To ważne, by Wrocław złapał świeży oddech - Mirosława Stachowiak-Różecka to gwarantuje.
Pan też jest samorządowcem z krwi i kości. Pana nie ciągnie do wyborów samorządowych?
Trochę tak, nie ukrywam, że tak jest. Przez niemal trzy kadencje byłem radnym sejmiku, więc kwestie samorządowe są dla mnie mocno interesujące. Tę wiedzę i te doświadczenia, które wtedy zdobywałem, przydają się w miejscu, w którym dziś jestem.
Zapytam hipotetycznie - jeżeli Prawo i Sprawiedliwość wygrałoby także na Dolnym Śląsku wybory do sejmiku nie wyklucza pan sytuacji, że wraca do samorządu jako marszałek?
Takie rozmowy w kuluarach trwają, zobaczymy, jak się wszystko potoczy, jaka będzie decyzja partii.
Pan nie mówi nie?
Jeżeli by padła taka propozycja nie ukrywam, że miałbym z tym wewnętrzny problem. Z jednej strony tu gdzie jestem widzę wiele rzeczy, które powinienem zakończyć i zrealizować pomysły na województwo które mam od strony rządowej. Z drugiej strony, jak pan wspomniał, moja obecność w życiu publicznym rozpoczynała się w samorządzie.
I realna władza na terenie województwa to właśnie samorząd - szczególnie teraz, gdy są fundusze unijne.
Jedna i druga strona jest pociągająca, jest sporo plusów i na jednym, i na drugim stanowisku. Jeszcze trochę za wcześnie, poczekajmy na decyzje, które będą niebawem zapadałby. Pierwsze pewnie będą dotyczyły kandydata na prezydenta Wrocławia, a później będziemy rozmawiali o kolejnych kwestiach.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.