Wrocław: Raka zwalczą igłami z prądem

Nanonóż (NanoKnife) kosztuje półtora miliona złotych i szpital kupił go z własnych środków, uznając że dla chorych to często jedyny ratunek. Jest to zestaw czterech igieł połączonych z generatorem prądu. Elektrody wprowadza się do tkanki nowotworowej pod kontrolą USG śródoperacyjnego lub tomografii komputerowej. Seria impulsów prądu stałego o wysokim napięciu, ale niskiej energii niszczy raka - tłumaczy profesor Michał Studniarek z Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego.

- To są super krótki impulsy, bardzo wysokiego prądu, który dezorganizuje elektrykę komórki. Taki piorun w nią strzeli i spowoduje, że ona utraci zdolność do kontrolowania swej integralności i zginie.

Pierwsza operowana nanonożem pacjentka ma 60 lat, kilka miesięcy temu dowiedziała się, że ma złośliwego raka trzustki i nie można go operować. Podczas trwającego około 30 minut zabiegu udało się jednak zniszczyć nowotwór. Przed pacjentką jeszcze chemioterapia, ale jest nadzieja na wyleczenie. W Polsce tylko 3 publiczne szpitale mają takie urządzenia.

Nanonóż (NanoKnife) to zestaw igieł, które podłącza się do generatora prądu i w sposób bardzo precyzyjny niszczy tkankę nowotworową. Aparat może być skuteczny w przypadku nieoperacyjnych guzów. Jak mówi kierownik Kliniki Chirurgii Ogólnej i Chirurgii Onkologicznej w szpitalu przy ul. Borowskiej, profesor Wojciech Kielan dla wielu chorych z rakiem trzustki to może być jedyna nadzieja:

- 85% chorych są to tak zwani chorzy nieoperacyjni do tak zwanego leczenia paliatywnego. Każda możliwość przedłużenia tym chorym życia, o miesiąc dwa, rok, nie wiem ile, jest dla tych chorych wartością bezcenną. Dlatego zakupiliśmy ten sprzęt. 

Zestaw igieł do każdego zabiegu to ok. 18 tysięcy złotych, a operacje nie są refundowane. Zdaniem lekarzy uznanie tej metody przez Agencję Technologii Medycznych to tylko kwestia czasu, bo wiele przemawia za tym, że jest skuteczne.