Spłonął pałac w Goczałkowie. Zostały tylko mury

Ogień trawi zabytkową budowlę już od kilkunastu godzin. Mimo wysiłku ponad stu strażaków, z pałacu zostały tylko mury.

Dziesięcioro lokatorów nie zdołało praktycznie nic uratować. Pierwszy z pomocą przyszedł miejscowy ksiądz, który przekazał drobne wsparcie finansowe. Jeszcze dzisiaj najpotrzebniejsze uprania kupi Ośrodek Pomocy Społecznej. Trwają poszukiwania tymczasowego lokum na kilka najbliższych tygodni, bo większość lokatorów ma nieopodal pałacu niewielki dom.

- Gmina wspólnie z właścicielem pałacu poszuka sposobów na dofinansowanie remontu - wyjaśnia wiceburmistrz Wiesław Witkowski. O dalszym wsparciu i losach zniszczonego zabytku zadecydują właściciele – Instytut Nawozów Sztucznych z Puław. Wkrótce mają przyjechać do Goczałkowa. Inspektor budowlany oceni czy budynek może być remontowany, czy nadaje się jedynie do rozbiórki. Opinię będzie musiał również wydać konserwator zabytków.

Zabytkowy pałac był niegdyś rezydencją barona von Schliewitz. Pierwsze informacje o obiekcie pochodzą z 1615 r. Pałac był kilkakrotnie przebudowywany, ostatni raz pod koniec XIX w. W czasach PRL mieścił się tam PGR.

Jak poinformował w środę Polską Agencję Prasową rzecznik Państwowej Straży Pożarnej we Wrocławiu Krzysztof Gielsa, pożar pałacu w Goczałkowie był jednym z trudniejszych i większych pożarów, do jakich ostatnio doszło na Dolnym Śląsku. - Wybuchł najpierw w części niezamieszkanej, ale bardzo szybko się rozprzestrzeniał. Szybko zaczął się palić drewniany dach wypełniany słomą oraz część mieszkalna - powiedział rzecznik. Dodał, że mieszkańcy bardzo późno zawiadomili straż o pożarze.