Wrocław: Właściciele żłobków mają dość i piszą do prezydenta miasta
Konflikt na linii niepubliczne żłobki a urząd miasta we Wrocławiu. Właściciele placówek tłumaczą, że przyznawana przez miasto dotacja wysokości 600 złotych na dziecko uniemożliwia funkcjonowanie żłobków na wysokim poziomie. Tym bardziej, że jednym z głównych konkursowych warunków jest cena jaką mają płacić rodzice, co powoduje maksymalne obniżanie kosztów. Dalej tak nie możemy funkcjonować – mówi Anna Susdorf ze Stowarzyszenia Wrocławskich Żłobków Niepublicznych: -
Zastanawiamy się, czy w ogóle przystępować do konkursu. Część osób mówi, że się przebranżowi, a część, że po prostu zamknie placówki. Stoimy pod ścianą, bo nie możemy już bardziej obniżyć tej kwoty.
Właściciele żłobków proponują, aby albo podnieść dotację, albo znieść ograniczenia, jeśli chodzi o wysokość opłaty jaką ponoszą rodzice. W dotowanych placówkach to średnio 422 złote za miesiąc. Jednocześnie żłobki nie mogą pobierać opłat za dodatkowe zajęcia. Joanna Nyczak, dyrektor Wydziału Zdrowia Urzędu Miejskiego Wrocławia tłumaczy, że zmian nie będzie, negocjacje mogą dotyczyć wyłącznie punktacji konkursowej. Teraz cena to 25% punktów:
Uważamy, że prowadzenie żłobka z taką dotacją jest realne rynkowo i to powinno się spinać biznesowo. Jednocześnie dla rodziców jest korzyść, że opłata jest niższa.
Joanna Nyczak dodaje, że dotacja jest na odpowiednim poziomie, bo łącznie z opłatą od rodziców nie odbiega od wrocławskiej średniej wśród prywatnych żłobków. A dlaczego miasto nie chce pozwolić, aby rynek weryfikował wysokość opłat?
Nie wierzę w niewidzialną rękę rynku, w przypadku współfinansowania ze środkami publicznymi. Wobec tego uważam, że uczciwe jest wobec rodziców punktowanie ceny.
Członkowie Stowarzyszenia Wrocławskich Żłobków Niepublicznych mówią jednak wprost - albo miasto zmieni zasady przyznawania dotacji, albo nie przystąpimy do konkursu. Tym bardziej, że miasto wypłaca dotację tylko za 11 miesięcy w roku, a przecież czynsz, pensje dla pracowników, czyli opłaty za media są również w niedotowanym miesiącu - ocenia Justyna Grzejdziak ze stowarzyszenia - Nieco ponad 1000 złotych za miesiąc to nierealne warunki, a ich utrzymanie może oznaczyć obniżanie jakości świadczonych usług.
Niech gmina nie blokuje nam kwoty, którą my możemy pobierać od rodzica. Chcemy żeby były zajęcia z logopedą, psychologiem czy dogoterapia, ale to wszystko jest nierealne.
Właściciele niepublicznych żłobków napisali w tej sprawie do prezydenta miasta. Jeśli to nie pomoże, rozważamy rezygnację z gminnej dotacji i będziemy szukać klientów na rynku komercyjnym – mówi Marcin Piejko ze stowarzyszenia.
To nie jest kwestia groźby, tylko opłacalności. Biorąc pod uwagę wymagania nierealne prowadzenie działalności żłobkowej przestanie mieć sens ekonomiczny, bo nie można za te pieniądze zatrudniać ludzi, w tym specjalistów i przede wszystkim opiekować się małymi wrocławianami.
Czuję się opluta, rozczarowana, zaskoczona i zdziwiona listem stowarzyszenia - mówi Joanna Nyczak, bo według niej współpraca do tej pory układała się dobrze. Podstawowe warunki konkursu nie będą zmienione, jednocześnie Nyczak nie wyklucza, że miasto spełni inne oczekiwania żłobków – np. dotacja nie będzie obniżana, gdy dziecko choruje (obecnie, gdy nieobecność przekracza 10 dni dotacja jest niższa o 20%) - Jesteśmy teraz na etapie przygotowywania konkursu i jest duża szansa, że to zostanie uwzględnione. Stowarzyszenie reprezentuje placówki, w których jest co trzecie dziecko z gminnym dofinansowaniem we Wrocławiu, ale według naszych informacji nad rezygnacją z dotacji zastanawiają się także inne niepubliczne placówki. Jeśli żłobki nie wezmą udziału w konkursie rodzice będą musieli płacić nie kilkaset, a nawet około 1500 złotych za każdy miesiąc. W sumie z niepublicznych placówek korzysta we Wrocławiu 3600 dzieci. Dla porównania - gminne placówki zapewniają 2100 miejsc.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.