Do medalu zabrakło mniej niż punktu. Stoch czwarty, Hula piąty. Mistrzem olimpijskim Wellinger
To był konkurs pełen napięcia. Nie tylko ze względu na to, że czekaliśmy na to czy Stefan Hula i Kamil Stoch obronią swoje medalowe pozycje. Zawody rozpoczęły się w sobotę o 21:35 czasu lokalnego, a skończył... w niedzielę - 0:20.
W pierwszej serii warunki pogodowe uniemożliwiły płynne przeprowadzenie zawodów. 50 skoczków swoje próby oddawało blisko 1,5 godziny. W zmiennej aurze najlepiej poradził sobie Stefan Hula, który skoczył 111 metrów. Rewelacyjna odległość i nienaganny styl dały Polakowi 131,8 pkt. Drugi był Kamil Stoch – 125,9 pkt. (106,5 m.), a dokładnie taki sam wynik mimo krótszego o pół metra skoku osiągnął Norweg Johan Andre Forfang. W czołówce był ścisk. Drugiego Stocha od piątego Andreasa Wellingera dzielił tylko punkt.
Tak jak Hula trafił z warunkami idealnie, tak Dawid Kubacki przegrał z wiatrem i nie wszedł nawet do trzydziestki. Polak skoczył tylko 88 m. co dało mu zaledwie 35 miejsce. Podobny problem co Kubacki miał także Junshiro Kobayashi. Japończyk uzyskał 93 m. i też zabrakło go w drugiej serii (31 miejsce). Do niej wszedł natomiast Maciej Kot. 99 metrów dało mu 20 pozycję.
W finałowej serii na początku warunki były korzystne. Skorzystał z nich Peter Prevc, który skoczył aż 113 metrów. Ten wynik pozwolił mu przesunąć się z 24 na 12 miejsce.
Wiatr przypomniał o sobie jednak bardzo szybko. Niestety jako pierwszy przekonał się o tym Maciej Kot, który trzykrotnie wchodził na belkę. W takich okolicznościach Polak uzyskał 102 m. (217 pkt.) co ostatecznie dało mu 19 pozycję.
Podobne problemy mieli także pozostali skoczkowie. Raz po raz po pomarańczowej zaświecała się czerwona lampka. Najwięcej przygód z wiatrem miał Simon Amman, który co chwilę wchodził i schodził z belki. Mimo wychłodzenia (w Pjongczangu było -8 stopni) i złości, która wyraźnie rysowała się na jego twarzy, Szwajcar poradził sobie psychicznie i skoczył 104,5 m. Zaraz po Ammanie wystartował Robert Johansson, który wyrównał rekord skoczni – 113,5 m. Norweg oczywiście objął prowadzenie, które zabrał mu dopiero piąty po pierwszej serii Andreas Wellinger. Niemiec uzyskał taką samą odległość jak Johansson. Wellingera nie przeskoczyli kolejni - Richard Freitag i Johann Andre Forfang. Niemiec w tej chwili był już pewny medalu, a jakiego koloru miało się rozstrzygnąć po skokach Polaków.
Kamil Stoch skoczył 105,5 m. co dało mu czwarte miejsce. Stefan Hula także nie utrzymał swojej pozycji i po skoku na 105,5 m spadł na piątą pozycję.
Mistrzem olimpijskim został zatem Andreas Wellinger. Srebro wywalczył Johann Andre Tande, a brąz inny z Norwegów Robert Johansson (Norwegia).
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.