Gwardia – Galatasaray 0:3: Nie ten poziom
Można śmiało powiedzieć, że Gwardia do grona finalistek pasowała jak pięść do oka. I trzymając się bokserskiego slangu inaczej niż nokautem ich występu nazwać nie można. Szkoda. Bo można było oba mecze przegrać, ale przynajmniej pokazać wolę walki i charakter. Zabrakło jednego i drugiego.
Rękawice wrocławianki podjęły tylko w drugim secie pojedynku z Galatasaray. Miały nawet piłkę setową w górze. W decydującym momencie Joanna Wołosz zamiast do Moniki Czypiruk zagrała do Marty Czerwińskiej, która w ataku nie radziła sobie kompletnie. Set skończył się porażką 24:26.
Lepiej niż w sobotę było już w pierwszej partii. Gwardia przegrywała tylko 15:16 i nagle przestała grać. Straciła sześć punktów z rzędu i było po zabawie. Trzeciego seta należałoby przemilczeć. Po kilku minutach było już 0:10 i było jasne, że mecz właściwie się skończył.
Gwardia w Dreźnie wypadła blado i do domu wraca z pustymi rękoma. Ale jak emocje opadną siatkarki Rafała Błaszczyka mogą podnieść głowy do góry. Osiągnęły w rozgrywkach Challenge Cup więcej niż ktokolwiek się spodziewał.
Impel Gwardia Wrocław - Galatasaray Stambuł 0:3 (17:25, 24:26, 13:25)
W wielkim finale gospodarz turnieju SC Dresdner nie bez trudu pokonał ambitnie walczący belgisjki Asterix Kieldrecht 3:1.
SC Dresdner - Asterix Kieldrecht 3:1 (26:24, 25:16, 15:25, 25:16)
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.