Dutkiewicz: "Są politycy myślący zupełnie inaczej niż większość w parlamencie. Szalom!"
We Wrocławiu było kiedyś liceum żydowskie. Poznałem wielu absolwentów tego liceum, którzy zdawali w nim maturę w 1965 roku. Spośród bodaj 39 maturzystów, z tego rocznika, 36 wyjechało z kraju w 1968 roku. Jedna z pań, maturzystka z owego roku, wyjechała z Polski z dwoma walizkami. Do jednej spakowała swoje stroje, bieliznę, podręczne przedmioty. Do drugiej zaś tomiki wierszy: Leśmiana, Tuwima, ... Ukochaną poezję ... Którą musiała spalić na obczyźnie, aby wyzwolić się z tęsknoty, aby móc zacząć żyć. Na nowo. Oni nie chcieli wyjeżdżać.
Wspomnianą grupę maturzystów spotkałem na ponownym otwarciu wyremontowanej we Wrocławiu Synagogi pod Białym Bocianem. Przyjechało ich kilkudziesięciu. Owa, niegdyś, a chyba i do dziś, zakochana w poezji polskiej dziewczyna opowiadała mi, że w przedszkolu, do którego chodziła na przełomie lat czterdziestych i pięćdziesiątych (gdzieś na terenie dzielnicy zwanej dziś dzielnicą czterech świątyń) ktoś kiedyś wsypał szkło do jej przedszkolnych pantofelków. Czego dziewczynka nie potrafiła nijak zinterpretować. Podobnie jak i zdarzeń polegających na tym, że od czasu do czasu ktoś, w tej samej dzielnicy, rzucił za nią, może w nią? - nie wiem, kamieniem.
...
Poznałem kiedyś, w południowej części Niemiec pewną niewidomą damę - Wandę. Wanda straciła wzrok w pierwszych dniach Powstania Warszawskiego. Zraniła ją rozpryskowa kula niemiecka. Rozmawialiśmy najpierw po niemiecku, potem zaś już wyłącznie po polsku. Wanda fascynowała się kulturą polską. Urodziła się, o ile pamietam, w Wiedniu, dzieciństwo spędziła w Krakowie, potem mieszkała w Warszawie. Tam spotkała się z wojną. Wanda bez wątpienia kochała Polskę. Nie potrafiła jednak po wojnie wrócić do naszego kraju, nie potrafiła przezwyciężyć traumy związanej z przeżyciami, które dotykały jej rodzinę nękaną przez polskich szmalcowników. Wanda mieszkała w czasie wojny samodzielnie, oddzielnie. Była blondynką, śliczną, młodą panienką. Ale i tak osaczyli ją źli ludzie - szmalcownicy ...
Nie wiem na ile przytoczone przeze mnie historie są detalicznie prawdziwe. W znaczeniu mentalnym, jak się dziś często mówi „klimatycznym” są częścią polskiej historii. Podobnie jak wspaniałe, heroiczne akty pomocy świadczonej na rzecz bliźnich w Polsce w czasie wojny.
Rozumiem pogląd dotyczący niezwykle krzywdzących nas i głupich sformułowań o „polskich obozach zagłady”. Też chciałbym wyrugować je z każdego obyczaju językowego.
Jako głęboko wierzący katolik czułem się jednak zobowiązany, aby zatelefonować dziś do Pani Ambasador Izraela w Polsce oraz do Naczelnego Rabina naszego Kraju, żeby powiedzieć im: „Są politycy, są ludzie w naszym kraju myślący zupełnie inaczej niż aktualna większość w polskim parlamencie. Szalom!”
Rafał Dutkiewicz
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.