Party ****
"Party” nakręciła, w czerni i bieli, Sally Potter, autorka tak stylowych filmów jak „Orlando”, czy „Lekcja tanga”. Tym razem najbardziej precyzyjne musiały być dialogi. To one podnoszą atmosferę grozy w czarnej komedii, która rozpoczyna się, gdy otwarte zostają drzwi na przyjęciu. Już wtedy wiemy, że w kinie będziemy świadkami teatralnego prawidła – wisząca na scenie strzelba będzie musiała wypalić. W tym wypadku chodzi o broń palną mniejszego kalibru, ale to nie takie ważne. Nie do końca ma też znaczenie, że gospodyni przyjęcia, Janet, świętuje awans na stanowisko ministra zdrowia w brytyjskim rządzie. To nie funkcje są ważne, a role – społeczne, towarzyskie, psychologiczne. Na przyjęciu poznamy sarkastyczną koleżankę, osowiałego męża, zdenerwowanego bankiera i jeszcze kilka innych postaci. Komedia pomyłek, jak to w farsie, prowadzić będzie do (w zamiarze zaskakującego) rozwiązania tajemnicy. Można się go będzie wprawdzie domyślić wcześniej, ale nie popsuje to zabawy. Mnóstwo tu celnych ripost: „jesteś pierwszorzędną lesbijką i drugorzędną myślicielką”, „potrzyj aromaterapeutę, a znajdziesz faszystę”, „nie myślę, to mogłoby wszystko zrujnować, tak się zazwyczaj dzieje”.
Pisząc scenariusz Potter nie osiągnęła może takiego mistrzostwa gatunku jak Yasmina Reza w „Bogu mordu”, który zmienił na kinową „Rzeź” Roman Polański, ale miłośnicy demaskatorskich spotkań we wnętrzach, będą zadowoleni. Jak to od czasów „Kto się boi Virginii Wolf” wiemy, przyjemnością i przeżyciem bywa samo chłonięcie dialogów i sytuacji między pierwszorzędnymi aktorami. W roli gospodyni oglądamy Kristin Scott Thomas. Jej męża, serwującego nam wyborny podkład muzyczny pod przyjęcie, gra Timothy Spall. Z wizytą wpadną m.in Patricia Clarkson i Cillian Murphy. Każdy z gości i gospodarzy będzie miał w zanadrzu zaskakującą nowinę, którą zechce podzielić się z resztą towarzystwa. Jedna z postaci po jednym z takich monologów zapyta: to było ogłoszenie, czy krzyk o pomoc? Konwencja, która przypomina teatr telewizji, pasuje jak ulał do treści, film przypomina najświetniejsze dokonania tego gatunku.
Dodatkową warstwę do interpretacji przyniosło filmowi, pokazywanemu premierowo na zeszłorocznych Nowych Horyzontach, prawdziwe życie polityczne. Potter miała nakręcić „Party” w przededniu brytyjskiego referendum na temat wystąpienia z Unii Europejskiej. Brexit sprawia, że farsa staje się tragikomedią.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.