Rozmowa Dnia: W Legnicy będzie specjalna sesja rady miasta [POSŁUCHAJ]
Nie tylko Jelenia Góra, ale także Legnica weszła w nowy rok bez budżetu. Radni odrzucili prezydencki projekt tłumacząc, że "to nie polityczna intryga, ale rachunek ekonomiczny". Bo miejski dług to już średnio 2600 zł na jednego mieszkańca, a planowane jest zadłużenie o kolejnych 20 mln. M. in. o to w Rozmowie Dnia pytaliśmy Tadeusza Krzakowskiego, prezydenta Legnicy.
POSŁUCHAJCIE:
Wczoraj Marcin Zawiła, prezydent Jeleniej Góry, w której radni także odrzucili projekt budżetu, tłumaczył, że zaważyły ambicje polityczne radnych, a nie kwestie merytoryczne. A Pan co mówi?
Tak, to wyraźny znak, że idą wybory i niektórzy radni rozpoczęli kampanię.
Spotkał się pan wczoraj z radnymi? Jak nastroje?
Tak, spotkałem się, zaprosiłem ich na spotkanie, uważam, że w interesie miasta jest, by radni przyjęli budżet. To dobry budżet dla miasta i dla mieszkańców.
I co pan usłyszał?
To samo. Ale jest światełko w tunelu, że pochylą się nad budżetem - tylko oni mogą przyjąć uchwałę i zmieniać ten budżet. Ja jestem gotów przyjąć każde rozwiązanie, bo interes miasta jest najważniejszy.
Radni mówią, że nie słucha pan głosu mieszkańców i zadłuża pan miasto.
To od lat powtarzane stwierdzenie, tylko zapomnieli, że to radni co roku uchwalają budżet, a prezydent ma obowiązek go wykonać we wszystkich jego parametrach - zarówno po stronie dochodowej, jak i wydatków. Prezydent żadnego miasta w Polsce nie może sam podejmować decyzji - bez zgody rady - o jakichkolwiek ruchach w budżecie.
15 lat temu, jak zostawał pan prezydentem, dług nie przekraczał 30 mln zł . Dzisiaj jest 10 razy większy.
Coś się zmieniło w naszej rzeczywistości - wystarczy przejść się po mieście i zobaczyć, jak dużo inwestycji jest zrealizowanych. To, o czym pan mówi, jest normalnym zjawiskiem występującym w każdym mieście. Żeby realizować inwestycje z udziałem środków unijnych, trzeba mieć wkład własny.
Jak radni panu tłumaczyli podczas wczorajszej rozmowy, skąd decyzja o odrzuceniu budżetu i dlaczego teraz mieliby podjąć inną decyzję?
Dlatego, że nie ma żadnych przesłanek, by tego budżetu nie przyjąć. Jest najlepszy z możliwych.
Dlaczego wtedy go nie przyjęli?
To pytanie do nich.
Ale pan z nimi rozmawia.
Tak, ale efekt jest, jaki jest.
Ile razy spotkał się pan od początku kadencji z szefami klubów czy prezydium rady miasta?
Wielokrotnie.
Opozycja twierdzi, że ani razu.
A cóż mogą powiedzieć w sytuacji, gdy nie chcą przyjąć budżetu.
Zaczyna się rok wyborczy - jeżeli teraz jest już tak ostro, to co dopiero za kilka miesięcy. Cały czas trwa praca w mieście, to nie jest dobry znak na początku roku.
Różnimy się tym, że ja cały czas pracuje, a oni przychodzą na komisje i sesje, i nie zabierają głosu w sprawach merytorycznych, tak jak to było w sprawie budżetu. Wszystkie dyskusje kończyły się bez jakichkolwiek wniosków merytorycznych ze strony radnych.
2600 zł na jednego mieszkańca - tyle wynosi dług w Legnicy. Projekt zakłada kolejne inwestycje i kolejne zadłużenie o 20 mln zł. Czy to bezpieczny poziom?
To bezpieczny poziom i nie stwarza zagrożenia do realizacji dalszych inwestycji. Pragnę tylko przypomnieć, że rada miejska uchwaliła w roku ubiegłym budżet, w którym zobowiązała prezydenta do zaciągnięcia kredytu na poziomie bodajże 35 mln, ja, wraz ze współpracownikami, ograniczyłem ten budżet o 10 mln zł, a zadania inwestycyjne realizowaliśmy bez uszczerbku, pozyskując zewnętrzne środki.
Jak scenariusz pan przewiduje? Jeżeli nie przyjmiecie budżetu do końca stycznia, wejdzie Regionalna Izba Obrachunkowa - wtedy budżet będzie bardzo okrojony, by nie powiedzieć - symboliczny.
Właściciwlem projektu uchwały budżetowej są radni - prezydent nie może w niej nic zmienić, bo prawo mu na to nie pozwala. Dzisiaj to rada ma prawo i obowiązek podjąć decyzję w zakresie tego budżetu.
Spodziewa się pan korekt? były 63 wnioski radnych PO, PiS oczekuje włączenia kilku projektów.
To jest bardzo dziwne - z jednej strony są wnioski do budżetu, z drugiej - retoryka, jaką pan przytacza. Muszą na coś się zdecydować. Budżet każdego roku jest budżetem historycznym - ma swoje źródła w latach poprzednich. Nie obawiałabym się o to, co jest przed nami, - wraz z moimi współpracownikami z pewnością zrobimy wszystko, by rok był tak samo dobry dla miasta, jak 2017.
Ustaliliście już termin sesji?
Przewidziana jest pod koniec stycznia, ale mam przygotowaną koncepcję taką, że wcześniej złożę wniosek o zwołanie sesji nadzwyczajnej. W interesie mieszkańców i miasta jest, by wyeliminować napięcie i przywrócić wiarę w organa gminy, w radę miejską. Trzeba jasno i wyraźnie powiedzieć - nie ma zagrożenia dla funkcjonowania miasta - z naszego punktu widzenia wszystko odbywa się zgodnie z założeniami. Ale dzisiaj mamy prowizorium, w oparciu o które realizujemy możliwe zadania. Jeżeli budżet nie zostanie przyjęty, pod znakiem zapytania staną nowe inwestycje.
Zmieńmy temat - kilka lat temu, gdy likwidował pan lotnisko w Legnicy, obiecywał pan, że będzie tam kilka tysięcy miejsc pracy, że inwestorzy stoją już w kolejce.
Uchwała o tym, że zmienia się funkcja i opracowano miejscowy plan została przyjęta w tamtym roku lub na przełomie 2016/2017, więc mówimy o okresie dwóch maksymalnie lat - od tego czasu przygotowujemy się, tworzymy materiały, które pozwolą na wystawienie tego terenu. Teren ani razu jeszcze nie był przedmiotem zgłoszenia do zbycia czy dzierżawy wieloletniej.
Co by pan widział na tym terenie?
Inwestycje przemysłowe - musimy tworzyć nowe miejsca pracy.
Czyli strefa?
Też. Został złożony wniosek do LSSE o objęcie tego obszaru granicami strefy.
Czy w najbliższym czasie szykują się zmiany w pana najbliższym otoczeniu? Mówi się, że wiceprezydent Dorota Purgal już nie wróci z urlopu do urzędu, Jadwiga Zienkiewicz także.
To fakt, że pani prezydent Purgal nie wróci - od dawna o tym wiadomo.
A druga pani wiceprezydent?
Nie ma planu w takim zakresie.
Kto zastąpi panią Purgal?
Jak będzie taki czas, to państwa o tym poinformuję.
Jest pan prezydentem od 2002 roku. Czy podejmie pan rękawice po raz piąty?
Coraz bardziej się ku temu skłaniam i jestem utwierdzony, że taka decyzja będzie służyła mieszkańcom miasta. Jestem pełen obaw, kto miałby przejąć urząd. Boję się o przyszłość miasta w rękach tych, którzy już rozpoczęli kampanię.
To jest główny powód?
Nie, mam jeszcze inne ambitne plany. Ale jak się pracuje i ma się wiele przed sobą działań na rzecz miasta, rozpoczęte projekty i wiedzę, jak to zrobić, to zaczyna się na to patrzeć nie w kategoriach osobistych. Jestem człowiekiem spełnionym, dla mnie najważniejszy jest teraz interes miasta.
Podejmie pan decyzje, gdy zobaczy, kto inny będzie kandydował?
Nie, nie ma to dla mnie znaczenia. Forma i polityka dzisiaj rozpoczętej kampanii jest bardzo brudna i nieuczciwa, miasto nie zasłużyło sobie na takie coś. To, co się dzieje, jest przerażające.
Pan jest, mimo wszystko, optymistą, jeżeli chodzi o przyjęcie budżetu?
Tak, jestem cały czas optymistą, gdybym nie był - nie byłbym prezydentem, który chce mieniać miasto i nie podejmowałbym szeregu wyzwań. Nikt nie mówił, że będzie łatwo. Prezydent jest od tego, żeby rozwiązywać problemy, pokonywać przeciwności, realizować marzenia mieszkańców o nowoczesnym mieście.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.