Policja "wchodzi z drzwiami". W środku... nikogo nie ma
Zniszczone dwie pary drzwi, futryna i ściana. To finał policyjnej interwencji w jednym z mieszkań przy ulicy Kleczkowskiej we Wrocławiu. Służby weszły siłowo, bo nikt nie otwierał drzwi, a kilka minut wcześniej wezwanie do ratunku otrzymało pogotowie. Pijany mężczyzna z rozbitą głową miał przestać oddychać właśnie w tym mieszkaniu.
- Najpierw jeden zamek w drzwiach wygłuszających, później również zostały całkowicie zniszczone drzwi antywłamaniowe razem z ramą, popękała ściana. Nastąpiło wejście fizyczne do mieszkania, gdzie okazało się, że oczywiście nikogo nie ma i że cała sytuacja była kiepskim żartem - opowiada pan Marcin.
Tyle, że gdy pan Marcin wrócił do domu od mundurowych miał usłyszeć:
- Przysługuje właścicielowi mieszkania prawo do zgłoszenia sytuacji na policji, do pozyskania danych osoby, która dokonywała tego zgłoszenia, jeżeli oczywiście policji tą osobę uda się odnaleźć. No i dalej dochodzenie roszczeń w postaci naprawienia szkody od tej osoby, czyli policja nie pokrywa żadnych kosztów wejścia do mieszkania ze względu na to, że istniała według tych służb uzasadniona podstawa do wejścia.
Paweł Petrykowski, rzecznik dolnośląskiej policji odpowiada jednak, że poszkodowany nie musi czekać, aż autor telefonu zostanie zatrzymany i sprawa może zostać załatwiona szybciej:
Wrocławska policja tylko od stycznia do 5 grudnia wykonała ponad 112 tysięcy różnego typu interwencji. Fałszywe telefony zdarzają się, ale coraz częściej ich autorzy wpadają w ręce policji.
- Mogę śmiało powiedzieć, że na pewno ustalimy, kim jest ta osoba - dodaje Paweł Petrykowski
Więcej na ten temat dziś w programie Reakcja24 po godzinie 12.00 na antenie Radia Wrocław.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.