Czy dzieci z wszawicą powinny być wpuszczane do szkoły?
Co zrobić, gdy kilku uczniów ma wszy? Wydawałoby się, że szkolna pielęgniarka zdezynfekuje im głowy - i po kłopocie. Nic podobnego.
Posłuchaj materiału Polskiego Radia Wrocław:
W świdnickiej podstawówce pielęgniarka wykryła wszy u dzieci z pięciu rodzin. Rodzice zostali natychmiast powiadomieni i poproszeni o dezynfekcję domów i rozpoczęcie leczenia – notabene niedrogiego i łatwego. Nie wszyscy zareagowali, mimo że nalegali na to pedagog, wychowawcy i pielęgniarka.
Tadeusz Niedzielski, szef oświaty w Świdnicy, liczył na sanepid. Wszak to instytucja, której zadaniem jest zwalczanie chorób zakaźnych. Przeliczył się. Bo zgodnie z przepisami, wszawica dla Sanepidu zaczyna istnieć tylko wtedy, gdy powiadomi o niej lekarz lub felczer. Zaś do lekarza z dzieckiem może pójść wyłącznie rodzic lub opiekun prawny. Na ogół nie idzie, bo mu wstyd.
- Szkoła jest bezradna – przyznaje Niedzielski. I nie wyklucza, że szkoła nie będzie wpuszczać zakażonych dzieci - taką decyzję dyrekcja świdnickiej podstawówki może podjąć już w najbliższych dniach.
To rozwiązanie doraźne. Wyjścia na przyszłość szukać będzie powołany przy prezydencie miasta specjalny zespół, do którego zostali zaproszeni lekarze. Niewykluczone, że do parlamentarzystów ze Świdnicy trafi pismo z prośbą o rozwiązanie ustawowe, które dawałoby prawo szkole do skutecznej reakcji i ochrony dzieci przed wszawicą.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.