36 tys. zł dostanie właściciel klaczy, które cztery lata temu zostały brutalnie zgwałcone przez obcego, narowistego ogiera. "Z jednej z nich aż lała się krew. Ja sam zostałem poturbowany przez tego konia" - wspomina Ryszard Terlega, który po tamtym wstrząsającym wydarzeniu zlikwidował swoją hodowlę.
Ryszard Terlega miał stadninę w Kowarach. Hodował kilkanaście koni. Pewnego dnia prowadził dwie klacze - Cnotę i Katanię - do pokrycia w innej stadninie. Po drodze zostały znienacka zaatakowane i zgwałcone przez ogromnego ogiera, który pracował w pobliskim lesie. Sam hodowca - kopnięty przez konia w kręgosłup - do dziś ma kłopoty ze zdrowiem.
Posłuchaj jak Ryszard Terlega wspomina tamten feralny dzień i jego następstwa (materiał Polskiego Radia Wrocław):
Aby odsłuchać załączonego dźwięku zaktualizuj przeglądarkę lub/i wtyczkę Adobe Flash Player.
Zarówno klacze, jak i hodowca przeszli długie leczenie. Wrocławski sąd nie miał wątpliwości, że Ryszardowi Terledze należy się 36 tys. zł odszkodowania i zadośćuczynienia. Uzasadniając wyrok, sędzia Jan Gibiec stwierdził, że właściciel agresywnego konia nie zabezpieczył go odpowiednio i musi za to zapłacić:
Jest napisane, ze obie klacze zostały zgwałcone, wiec jak to było...bo juz sie gubie.....facet kopniety w kregosłup gdzies tam leżał i wył, jedną klacz ogier napiął to ok moze i gwałt no ale druga co stała z boku i czekała na swoja kolej? Nie mogła uciec? Chyba ze uciekła ale dogonił i przydybał....
za pare dni wejde na te strone, moze uda sie nam porozmawiac. To wesele bylo w mojej rodzinie, a Pan... no coz! Byl mlodym czlowiekiem, ktory z racji swoich uzdolnien gral w zespole muzycznym, tam wlasnie przygrywajacym do tanca. A ja mieszkalam wowczas w Ziebicach
przeczytalam dzisiaj w Gazecie artykul, mniej interesuje mnie tresc, a bardziej osoba hodowcy nieszczesliwych klaczy. mam wrazenie,ze znam Pana, a wkazdym razie znalam. to bylo w czasach naszej mlodosci - rok 1968 - Wielkanoc, wesele w Mecince pod Zlotoryja.
masz pan farta tez miałem taki przypadek tyle ze ja byłem włascicielem ogiera i sad odrzucił pozew poszkodowanego. u mnie inaczej był ogier no w sumie ogiery bo miałem dwa dopadły do jednej klaczy,ktora miała ruje
to był gwałt... zwierzęta jak i ludzie wybierają sobie pratnera. Ten ogier był narwisty, a zanim ogier kryje klacz muszą sie poznać-obwąchać. Jeżeli kobyły odniosły uszczerbek na zdorwiu, to nie było fajnie... :/
Witam wszystkie Panie i milo mi jest uslyszec od Pan roznice miedzy gwaltem i dobra wola. Zgadzam sie z Paniami ze to dwie rozne sprawy , ale bardzo blisko siebie lezace.
Buziaki i prosze uwazac na siebie i na klacze.
po pierwsze gwałt byłby wtedy gdyby te klacze były siła trzymane czyli gdzies przywiazane, a z tego co tu jest napisane to te klacze były prowadzone prawdopodobnie na jakiejs lince i napewno własciciel klaczy nie utrzymał wiec były luzne i gdyby chciały to by uciekły, widocznie niechciały
po drugie to głupota własciciela ze w taki sposob prowadził klacze w rui, to jest natura i wiadome jest ze ogier(zwierze) tak zareaguje