Bombiarz z Wrocławia winny, ale nie pójdzie do więzienia?

Piotr Kaszuwara | Utworzono: 2017-10-26 16:16 | Zmodyfikowano: 2017-10-26 16:16
Bombiarz z Wrocławia winny, ale nie pójdzie do więzienia? - fot. Piotr Kaszuwara
fot. Piotr Kaszuwara

Bombiarzowi z Wrocławia grozi dożywocie albo 25 lat więzienia, bo takiej kary żądał prokurator podczas swojej mowy końcowej. Dziś adwokaci 23-latka, który w maju ubiegłego roku zostawił w autobusie nr 145 przy ulicy Dworcowej we Wrocławiu ładunek wybuchowy własnej roboty, przekonywali, że mężczyzna działał pod bardzo silnymi emocjami, które ograniczały jego osąd.

- Na to, że nie były to działania przemyślane wskazuje już chociażby to, że ładunek umieścił w jaskrawej, żółtej torbie. Tej samej z którą chodził wcześniej przez niemal trzy dni - mówił jego adwokat Paweł Wójcik.

- W żadnej sposób nie zacierał za sobą śladów. Rachunek podpisany własnym imieniem i nazwiskiem, przelewy z własnej karty kredytowej, a nawet zakupy na jednym z portalu internetowych robione z własnego konta.

Dlatego Paweł Wójcik prosił sąd o łagodny wyrok, jednocześnie przekonując, że dowody przedstawione przez prokuraturę nie wskazują by Paweł R. działał z premedytacją i zamiarem zabójstwa wielu osób:

- Prokuratura przedstawiła jakieś dowody? Prokuratura oparła się chyba jedynie na eksperymencie procesowym. Tego najważniejszego elementu, czyli ustalenia strony podmiotowej czynu, zamiaru, świadomości sprawcy, prokuratura nie przedstawiła żadnych dowodów - argumentował obrońca Paweł Wójcik.

Innego zdania jest prokurator Tomasz Krzesiewicz, który podczas swojej mowy końcowej zażądał nie dożywocia, a 25 lat więzienia dla studenta ze Szprotawy.

- Biegli byli dosłuchiwani, przesłuchano wielu świadków, nie można powiedzieć, że w tym postępowaniu dopuszczono się tak rażących naruszeń, jak to tutaj próbowała nam wykazać obrona. To stanowisko obrony jawi się jako rażąco sprzeczne z czystą logiką - tłumaczył prokurator. 

Sąd może także zastosować nadzwyczajne złagodzenie kary, ponieważ jak wynika z ustaleń biegłych psychologów i psychiatrów, mężczyzna był częściowo niepoczytalny, w momencie podkładania bomby.

Ostatecznie wybuchła ona poza autobusem, bo na zewnątrz wyniósł ją kierowca. Eksplozja raniła lekko jedną osobę i to właśnie jej mecenas Piotr Soroka jest w trakcie procesu oskarżycielem posiłkowym, który zabrał dziś głos jako pierwszy.

13.45

Paweł R. nie chciał zabierać głosu na koniec dzisiejszej rozprawy. W jej trakcie przeprosił jednak ponownie za swoje zachowanie i powtórzył, że nie chciał nikogo skrzywdzić. Sąd zapowiedział ogłoszenie wyroku na 8 listopada o godzinie 13.00.

12.45

- Jak można za wiarygodne uważać zeznania policjantów, którym Paweł R. rzekomo przyznał się, że chciał kogoś zabić? W trakcie procesu ujawnione zostało przecież, że zeznania dwojga różnych funkcjonariuszy były identyczne, co do każdego przecinka, kropki i błędu językowego. Skąd nagle wziął się specjalista ds. terroryzmu, który po roku dokładnie pamiętał skład mieszkanki, jaki podał mu Paweł R., a jednocześnie pan P** (do wiadomości redakcji) przyznał, że z przepytania, jakiego dokonał z naszym klientem, nie sporządził żadnej notatki. Pan P** pojawia się i nagle dostarcza brakujących informacji... Poza tym eksperyment procesowy, w którym użyto zupełnie innej mieszanki wybuchowej, niż ta która była w bombie Pawła R. Inna była też konstrukcja  ładunku, a więc i moim zdaniem efekty, jakie wywołał- dodał Wójcik.

12.20

- Paweł R. dobrze wiedział, że osłabia siłę wybuchu dodając do mieszaniny ** (do wiadomości redakcji). Wiedział także, że tych substancji używa się do produkcji fajerwerków. Od tysięcy lat. Bombę ustawił w przypadkowym miejscu w autobusie, nie planował momentu tej eksplozji. Jeśli więc Paweł R. planował zabójstwo, to dlaczego zbudował ładunek słabszy? To nielogiczne i sprzeczne z regułami myślenia - przekonuje mecenas Wójcik. - Wszystko to wskazuje, że nie miał bezpośredniego zamiaru, aby kogokolwiek skrzywdzić.

12.10

- Paweł R. zostawił garnek, zostawił. Skonstruował bombę, też. Zdaniem prokuratora chciał więc zabić. Otóż nie. Przyznał się, powiedział także, że czuł odrzucenie przez rówieśników i że to tylko pieniądze mogą mu pomóc w naprawieniu tej sytuacji. Przyznał także, że nie wie, dlaczego tak myślał. Żądał także sztabek złota... kto tak robi w dzisiejszych czasach? To wskazuje na to, że sam nie wiedział, co robi - przekonuje Paweł Wójcik.

- Biegli ustalili, że mózg mojego klienta rzeczywiście działa inaczej. Ma on problem z łączeniem faktów i informacji, niewspółmiernie do swojej inteligencji. Można to porównać to do tego, kiedy kupujemy super wieżę i ekstra głośniki, a łączymy je kablem za 15 zł. Paweł R. był w stanie silnych emocji. Nie obejmował tego co robi swoją świadomością i nie zdawał sobie sprawy z efektów swoich działań.

12.00

- Ani zamach w Brukseli, ani zamach w Bostonie nie miały nic wspólnego z tym, co zrobił mój klient. Były to inne bomby, inny skład, inne cele zamachowców. Pan prokurator pokazał te przykłady, bo... podobno w Moskwie rozdają Mercedesy. Wcale nie rozdają, a kradną i nie Mercedesy, ale rowery. Myślę, że ten żart bardzo dobrze pokazuje styl działania prokuratora. Miał na celu grać na emocjach i wywoływać oburzenie. Eksperymenty procesowe także nie stanowią jakiejkolwiek podstawy do orzekania w tej sprawie. Biegli wydali dwie sprzeczne opinie i je obie podtrzymali - mówił Paweł Wójcik.

- Poza tym poprzez udostepnienie filmów mediom, jeszcze przed rozpoczęciem procesu, moim zdaniem, służyło zastraszaniu społeczeństwa i realizacji swoich własnych celów procesowych - dodał mecenas Wójcik. - Takie postepowanie prokuratora nie może prowadzić do wydania sprawiedliwego wyroku.

Czytaj więcej nt. mowy końcowej prokuratora: Prokuratura żąda dla Pawła R. 25 lat więzienia

11:50

- Wnoszę o uznanie oskarżonego za winnego, przy czym wnoszę o odstąpienie od wymierzenia kary. Jednocześnie proszę o wyeliminowanie z opisu czynu próby zabójstwa wielu osób i wnoszę o wymierzenie kary w granicach dolnego pułapu - powiedział adwokat Pawła R. Paweł Wójcik. - Mój klient nie chciał nikogo zabić. Prezentacja pana prokuratora była bardzo ładna. Piękna i przejmująca graficznie. I tylko graficznie. Moim zdaniem miało to na miejscu granie na naszych uczuciach, szczególnie tych, którzy nie uczestniczyli w tym procesie - odniósł się do mowy końcowej prokuratora adwokat Pawła R.

11:40

- Chciał zabić, gdyby nie chciał zabić, to mógł bombę umieścić gdzie indziej. Mógł ją zaimprowizować. Moim zdaniem jego wyjaśnienia, to jedynie przyjęta linia obrony. Wiemy, że Europa żyje dziś w strachu, a nie ma większego strachu niż ten o bliskich. Co by było gdyby do tego ataku przyznało się na przykład Państwo Islamskie? W mieście mogłaby wybuchnąć panika. Później było wiele telefonów o różnych, podejrzanych pakunkach w mieście. Wrocław był sparaliżowany strachem. Jeśli chodzo o karę, to trzeba się zastanowić czy po 10 czy po 15 oskarzony wróci do społeczeństwa, czy może popełni podobny czyn ponownie? Może nie świadomie, ale pamiętajmy, że zarówno teraz, jak i w przyszłości, z powodu jego działań mogli i mogą zginąć ludzie. Sprawca dążył do przerażającego skutku i nie mam wątpliwości - mówił mecenas Soroka.

- Moja klientka mu wybaczyła i to podtrzymuje i wierzy, że Paweł R. będzie mógł wrócić do społeczeństwa i wynagrodzić swoje przewinienia. Układ nerwowy oskarżonego jest inaczej skonstruowany niż układ każdego z nas. Jego zachowanie było chorobowe, ale nie zmienia to faktu, że kara musi być surowa, żeby inni mieli świadomość tego, że tego typu działania będą karane surowo. 25, 15 czy 10 lat pozbawienia wolności, to pozostawiam sądowi pod rozwagę. Tak samo jak i kwestię nadzwyczajnego złagodzenia kary. Oskarżony przeprosił i nie wiem, czy było to szczere. Mam nadzieję, że kara dla niego nie będzie niższa niż 12 lat pozbawienia wolności.


Komentarze (0)
Dodając komentarz do artykułu akceptujesz regulamin strony.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.