Chciał pomóc, wezwał pogotowie: "Procedura okazuje się silniejsza i ważniejsza, niż życie i zdrowie ludzi"
Jak opowiada Daniel Łopaciński, kiedy zobaczył słaniającego się na nogach mężczyznę, był już przy nim nauczyciel z pobliskiej szkoły, pojawiła się także lekarka z przychodni, która jest przy tym placu. Oboje próbowali przekonać dyspozytora, że potrzebna jest karetka, jednak połączenie zostało przerwane.
Podczas kolejnego połączenia dyspozytor rozpoczął procedurę od nowa, zadawał te same pytania, co według naszego rozmówcy - niepotrzebnie przedłużało decyzję o wysłaniu na miejsce ratowników. Dyspozytor nie dawał wiary słowom lekarki i nauczyciela, że z pacjentem nie ma kontaktu:
- Na moje pytanie czy wysyła karetkę nie było z jego strony odpowiedzi tylko cały czas kontynuowanie tej procedury. Rozłączyłem się, zadzwoniłem po policję z prośbą, że być może oni zadziałają, bo ja się nie mogę z tym dyspozytorem dogadać (...)
- Taka osoba, która jest na dyspozytorni, ma za nic słowa kogoś kto jest kompetentny, przynajmniej w mojej ocenie, czyli lekarza, który z nim rozmawia i mówi że człowiek potrzebuje pomocy (...) To tak jak rozmawiać ze ścianą. Procedura okazuje się silniejsza i ważniejsza niż życie i zdrowie ludzi.
Nasz słuchacz poprosił o pomoc policję. W końcu na miejsce przyjechały dwie karetki i ratownicy zabrali mężczyznę do szpitala. O wyjaśnienia poprosiliśmy kierownictwo Pogotowia Ratunkowego.
Czy dyspozytor wrocławskiego Pogotowia Ratunkowego straci pracę? - jeszcze nie wiadomo, ale po interwencji naszego słuchacza jego zachowanie jest analizowane. W programie Reakcja24 opowiedzieliśmy o zasłabnięciu przy placu Św. Macieja. Pomoc do nieprzytomnego mężczyzny próbowało wezwać kilka osób - nauczyciel z pobliskiej szkoły i lekarka z przychodni, która znajduje się w pobliżu. Jak opowiada Daniel Łopaciński on także telefonował na 112 , ale dyspozytor pozostawał niewzruszony:
Po bezskutecznych tłumaczeniach nasz słuchacz poprosił o pomoc policję, ostatecznie na miejsce przyjechały dwie karetki i zabrały mężczyznę do szpitala.
Kierownik wrocławskiej dyspozytorni Szymon Czyżewski przyznaje, że pomoc mogła być wysłana szybciej.
Decyzja pogotowia ma być znana w ciągu kilku dni. Nie udało nam się ustalić w jakim stanie pacjent trafił do szpitala. Wiadomo tylko, że został przewieziony na sygnale do ośrodka na Stałbowicach. Dyrekcja nie odpowiedziała na nasze pytania o jego stan zdrowia.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.