Rozmowa Dnia Radia Wrocław : O inwestycji Kolei Dolnośląskich
Dlaczego regionalny przewoźnik zdecydował się na budowę własnego zaplecza zamiast korzystać z usług zewnętrznych? Ile osób zatrudni zakład serwisowy i kiedy rozpocznie działalność. Gościem Rozmowy Dnia Radia Wrocław był dziś prezes Kolei Dolnośląskich Piotr Rachwalski.
Dzisiaj bardzo ważny dzień dla Kolei Dolnośląskich - w Legnicy zawiśnie wiecha na nowej hali sewisowania pociągów. W legnickim studiu Radia Wrocław prezes spółki Koleje Dolnośląskie Piotr Rachwalski. Jakie znaczenie dla całej firmy ma ta inwestycja?
Bardzo duże, kluczowe. Ta inwestycja jest lekko opóźniona, można powiedzieć, że o 10 lat. W pierwotnych założeniach tworzenia spółek samorządowych ludzie przyjęli takie przesłanki, iż koleje ograniczą się tylko i wyłącznie do taboru. Do taboru nowego, który będzie na gwarancji, a później utrzymywany będzie ewentualnie na rynku przez inne firmy. To założenie okazało się błędne, dlatego, że nie powstał rynek serwisu taboru kolejowego. Dlatego Koleje Dolnośląskie zmuszone zostały do tego, by zbudować własne zaplecze. W tej chwili ta budowa trwa i jak pan redaktor powiedział, dziś mamy uroczystość wiechy na budowie.
Od wiechy do uruchomienia zakładu, do tych dwustu etatów tam na miejscu - jaki dzieli nas czas?
Jeszcze troszkę. Dwieście etatów związanych jest również z zakupem taboru, cały czas prowadzimy oczywiście proces rekrutacji. Ta hala którą obecnie budujmy w Legnicy jest pierwszym etapem, drugim etapem tego samego procesu inwestycyjnego polegającego na wyposażeniu Kolei Dolnośląskich w pełne oprzyrządowanie do utrzymywania i remontów swoich pociągów, będzie druga hala, jeszcze lepiej wyposażona, oraz myjnia i zaplecze logistyczne. Wszystko to mamy w planie do 2020 roku wybudować na działce przy ulicy Pątnowskiej na międzytorzu przy torach biegnących do Wrocławia.
To chyba najważniejsze teraz pytanie - ile to w sumie będzie kosztowało i kto za to zapłaci?
To nie jest tak duży koszt w skali kosztów na kolei, które zazwyczaj są dość znaczne. Cała pierwsza hala, zagospodarowanie terenu, to koszt około piętnastu milionów złotych. Jednakże, jak wspomniałem, równocześnie wystąpiliśmy o dofinansowanie unijne, również ze środków RPO, na drugi etap, który już będzie trochę droższy - to będzie co najmniej dwadzieścia, dwadzieścia kilka milionów. Powstanie pierwsza na Dolnym Śląsku, nowoczesna myjnia taboru z zamkniętym obiegiem, ekologiczna oraz druga hala, do przeglądów wyższego rzędu, przeglądów poziomu P3 i P4, które polegają już na tym, że musimy pociąg de facto rozebrać i złożyć, wymieniając sporo elementów.
Jest to jednak konieczne, aby utrzymać nasz nowoczesny tabor w należytym stanie. Zarówno w estetycznym, po to właśnie myjnia, jak i pod względem bezpieczeństwa - po to właśnie dwie hale, które będziemy budować.
Kiedy zakłady te zaczną już funkcjonować, pojawią się tam też pociągi z innych spółek? Czy to nie będzie sposób na to, by podreperować kondycję finansową Kolei Dolnośląskich?
Kondycja Kolei Dolnośląskich nie jest zła. Oczywiście, zawsze jesteśmy nastawieni na zdobywanie dodatkowych pieniędzy - by zmniejszyć obciążenie dla samorządu, z drugiej strony by powiększyć i polepszyć ofertę dla pasażerów, naszych klientów. Stąd jesteśmy otwarci na wykonywanie usług serwisowych dla innych spółek. Sporo przewoźników, zarówno pasażerskich, zwłaszcza jednak towarowych, przejeżdża obok nas linią E30. Zakładamy, że z całą pewnością te zaplecza również przyniosą dodatkowy dochód w postaci wykonywania napraw i remontów dla innych przewoźników. Ale dla nas najważniejsze jest bycie przewoźnikiem podstawowym, pierwszego wyboru dla mieszkańców Dolnego Śląska. Nie chcemy, kolokwialnie mówiąc, by ogon merdał psem, by to zaplecze stało się ważniejsze niż nasza funkcja świadczenia usług przewozowych dla mieszkańców na jak najwyższym poziomie.
Jeżeli te zakłady serwisowania zaczną działać, pasażerowie odczują to nie tylko w zwiększonej, codziennej estetyce pociągów. W czym jeszcze?
Nasz tabor, zwłaszcza ten spalinowy, coraz bardziej się starzeje - ma już kilku lat. Wymaga coraz większych czynności technicznych, jeśli chodzi o jego utrzymanie w należytej sprawności. Poświęcenie mu większej ilości czasu i większej uwagi w lepszych warunkach technicznych spowoduje większą dostępność, co się przełoży na mniejszą ilość opóźnień czy - odpukać - ewentualnych odwołań pociągów, zwiększenie dostępności do kolei i poprawienie jakości usług.
Jak Koleje Dolnośląskie prezentują się na tej kolejowej mapie Polski? Spółek regionalnych jest sporo.
Jeśli chodzi o przyrost ilości pasażerów, jesteśmy liderem. W ciągu ostatnich czterech lat na Dolnym Śląsku przybyło 57% pasażerów. W czterech innych województwach, gdzie działają spółki samorządowe, przybyło od kilku do kilkunastu procent, a w pozostałych dziesięciu województwach ubyło pasażerów w ciągu tych czterech lat. To pokazuje, że można powiedzieć Koleje Dolnośląskie robią bardzo dobrą robotę i osiągamy cele, które na nas położył właściciel - czyli zapewnienia na naprawdę wysokim poziomie europejskim jakości usług przewozowych na Dolnym Śląsku dla mieszkańców.
Ale może to też pokazuje, że ludzie przesiadają się z prywatnych samochodów i chcieliby do pracy dotrzeć po prostu koleją?
Jak najbardziej. Można powiedzieć, że tak paradoksalnie pomagają nam korki, ale nie tylko. Myślę, że Polacy już się nasycili samochodami, odkryli również minusy posiadania samochodu, czyli opłaty za parkowanie, opłaty za ubezpieczenie, rosnące opłaty za przeglądy czy inne serwisowanie - wszystko to, czego nie uwzględniamy w codziennych rachunkach, licząc koszt dojazdu. Jeśli jednak to uwzględnimy, okazuje się, że kolej jest tańsza, wygodniejsza, no przede wszystkim - dużo, dużo bardziej bezpieczna i cóż więcej można powiedzieć - również daje możliwość jakiegoś wyboru - nie musimy być skazani na jazdę samochodem czy stanie w korkach. Możemy skorzystać z pociągu na przykład tu, w relacji z Legnicy do Wrocławia, praktycznie jesteśmy bezkonkurencyjni. Można nawet powiedzieć, że najlepszy pilot czy kierowca rajdowy nie jest w stanie w tym czasie, w którym my dojeżdżamy do centrum Wrocławia, dojechać z Legnicy, mimo, że mamy bezpłatną autostradę A4. Jednakże sporo jeszcze przed nami do zrobienia. W wielu relacjach jeszcze trwają remonty torów, w wielu następnych liniach są planowane. Ostatecznie przełoży się na to, że ta oferta powinna być coraz lepsza w różnych relacjach, nie tylko na tych liniach głównych.
No właśnie skoro jest tak dobrze, jak pan mówi i są takie perspektywy, to czemu nie jest najlepiej w aglomeracjach? Dlaczego we Wrocławiu nie ma kolei aglomeracyjnej? Dlaczego - no słyszeliśmy zapowiedzi - nie ruszyła kolej aglomeracyjna z Zagłębia Miedziowego? Kiedy możemy się tego spodziewać?
Powiem tak - bardzo wiele zależy tutaj od samorządów lokalnych, od samorządów powiatów, związków gmin i samorządów oczywiście tych dużych miast. Inne duże miasta poszły troszkę już do przodu w procesie tworzenia kolei aglomeracyjnych. My jesteśmy - mimo lat mówienia o tej kolei - na początku tej drogi. Mam nadzieję, że do świadomości włodarzy, radnych, prezydentów miast też już powoli dochodzi ta świadomość, że nie wszyscy jeżdżą samochodami, nie wszyscy zmieszczą się na drogach i kolejne inwestycje drogowe w centrach miast już są niemożliwe, ponieważ miasta nie są z gumy, nie jesteśmy w stanie wyburzyć kamienic, żeby robić szersze ulice, które i tak ostatecznie kiedyś tam się zakorkują. Alternatywą, którą już dawno przerobiono w krajach Europy Zachodniej, w zasadzie w całym cywilizowanym świecie, jest kolej i w zasadzie to jest jedyny możliwy i realnie uzasadniony sposób dowozu dużych liczb pasażerów do centrów miast.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.