Jadąc do szpitala dzwonił po karetkę...
Mieszkaniec wsi Przedmoście koło Środy Śląskiej ruszył w drogę w kierunku szpitala we Wrocławiu, bo jego 4 letni syn się dusił, ale jednocześnie telefonował na pogotowie z propozycją żeby spotkać się w połowie drogi. Jak mówi Kazimierz Wiatrowski nie dość, że dyspozytor kazał mu się zatrzymać, to jeszcze nie chciał powiedzieć za ile karetka dojedzie w umówione miejsce:
-To padło kilkanaście razy co najmniej - za ile będzie karetka? Prosiłem go, a później już nie prosiłem, tylko żądałem i jeszcze gorzej było...
Szymon Czyżewski z wrocławskiego pogotowia przekonuje, że lepiej zatrzymać się i słuchać wskazówek dyspozytora, który może powiedzieć jak pomóc osobie potrzebującej pomocy. Jednocześnie ratownik przyznaje, że trzeba było określić czas przyjazdu karetki:
Na terenie miasta karetka może dotrzeć w kilka minut, gorzej w miejscowościach oddalonych o kilkadziesiąt kilometrów. Wtedy też ratownicy mogą wysłać śmigłowiec, o ile jest dostępny. Nasz słuchacz i karetka spotkali się na drodze przed Wrocławiem i ratownicy udzielili chłopcu pomocy. Wszystko dobrze się skończyło, nie była potrzebna hospitalizacja.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.