Królewicz Olch *****

Jan Pelczar, BT | Utworzono: 2017-08-18 11:30 | Zmodyfikowano: 2017-08-18 11:30

Jeśli jakiegoś filmu zabrakło mi na tradycyjnie przepełnionym festiwalu Nowe Horyzonty, to "Królewicza Olch". Kilkanaście dni przed ogólnopolską premierą powinien pojawić się na imprezie, do której pasuje jak ulał - poszerza horyzonty i widzom i polskiej kinematografii. Rok temu dzieło Kuby Czekaja otwierało Festiwal w Gdyni. Do gali zamknięcia jurorzy zapomnieli o filmie, który wymyka się jednoznacznej klasyfikacji. Na nagrodę zasłużył z ich strony szczególnie Stanisław Cywka. Jego główna rola to jeden z bardziej niezwykłych debiutów aktorskich w polskim kinie ostatnich lat. Cywka łączy w sobie ekranową charyzmę z portretem młodzieńczej nadwrażliwości, przeczulenia.

Kuba Czekaj działa na zmysły widzów wszelkimi możliwymi sposobami. Jak na balladę przystało, "Królewicz Olch" jest synkretyczny. Ujęcia, szczególnie z jazd samochodem, czy motocyklem, zmieniają się w trans. Muzyka przejmuje momentami władanie nad bohaterami. Ich odczucia przenoszą się zaś na dźwięk, każdy szmer jest niezwykle wyraźny, każdy stukot może przeszyć. A w filmowym kolażu, w jaki zmieniają się często kadry Adama Palenty, łatwo o symbole. Migoczące niczym neony zwiastuny końca świata.

To przeczucie nadchodzącej apokalipsy oraz przeświadczenie o iluzoryczności naszego otoczenia, o istnieniu kolejnych wymiarów i światów równoległych, kładzie się cieniem na opowieść o chłopcu, wychowywanym przez matkę. Agnieszka Podsiadlik jest blisko swojego filmowego syna. Sebastian Łach ma być dla ekranowego dziecka niemal jak obcy. Metoda się sprawdziła, trio wypada w "Królewiczu" dobrze, a równoległe warianty ich losów - wyobrażone, wyśnione lub rzeczywiste, przesądzone - wciągają bardziej niż część naukowa i kwantowa, poświęcona geniuszowi młodego bohatera. Chłopiec, niczym Karl Ove Knausgaard w "Mojej walce", stara się znaleźć bezpieczną przystań we wrogim, pełnym hierarchii świecie szkoły, a łączy te próby z niepewnością, wrażliwością i rodzajem totalnego wchłaniania rzeczywistości. Przetwarzaniem jej razem z rozmaitymi bodźcami, ze snów, lektur, rozrywek. Ale jeszcze bez filtra. Kiedy rozszczepiają się warianty, myślę: "Uncanny games", osobliwe gry. 

Dlaczego podoba mi się ten film? Nie wiem. Jeszcze. Tak można sparafrazować jeden z dialogów. Z pewnością "Królewicz Olch" żyje z każdym obejrzeniem i doświadczeniem. Niezwykłe, jak, wiele miesięcy po festiwalowej premierze, tuż przed kinowym debiutem, pominięty na Nowych Horyzontach film, zaczął rozmawiać z laureatem nagrody publiczności wrocławskiej imprezy - "Photonem" Normana Leto. W niezwykłej wrażliwości na połączenie obrazu, dźwięku i muzyki, filmy Kuby Czekaja łączą się w rozmaite konteksty z dziełami Agnieszki Smoczyńskiej. U niej były córki dancingu, u niego jest syn mocnych brzmień. Śmierć chłopca i narodziny mężczyzny - jak wyglądają dzisiaj? Pod całą magmą bodźców kryją się wciąż uniwersalne motywy. Skoro przejścia między światami są możliwe w przypadku jednego organizmu, który zmienia się i kształtuje na nowo, to gdzie miałyby się pojawić ograniczenia? Na koniec wszystko może spowić mgła. Albo sen.

 


Komentarze (0)
Dodając komentarz do artykułu akceptujesz regulamin strony.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.