Wrocław: Mają opuścić szpital i zostawić dzieci
Muszą opuścić szpital i zostawić swoje dzieci - szpital przy ulicy Kamieńskiego we Wrocławiu wypisuje matki z oddziału ginekologii i położnictwa. Kobiety są zrozpaczone, bo noworodki mają po kilka albo kilkanaście dni, niektóre są jeszcze w inkubatorach. Prośby pacjentek o zmianę decyzji nie przyniosły rezultatów.
- Wszystkie mamy, które mają dzieci wcześniacze, chore lub w inkubatorach zostały poproszone o opuszczenie szpitala bez dzieci. Córeczka była wcześniakiem, jest już na piersi mimo, że to wcześniak i mimo tego jestem proszona o opuszczenie szpitala. Mam zostawić dziecko i wyjść sama - mówi w rozmowie z naszą reporterką jedna z matek.
- Rano dostałem pierwszy telefon, że niestety wizyta u neurologa, która była wizytą na wczoraj, została bez podania nam przyczyny przełożona na przyszły tydzień. Dowiedzieliśmy się też, że niestety nasza córka, która została tutaj zarażona bakteriami szpitalnymi jest w trakcie leczenia antybiotykami. Dwie godziny później dostałem telefon od żony, która płakała mówiąc mi, że właśnie w tym momencie przyszła pani ordynator i powiedziała, że ma się pakować, bo dostanie wypis. Najpierw dostała grzeczną propozycję, że może wyjść na własne żądanie i zamieszkać w hotelu obok, który być może od jutra się tutaj obok otworzy, natomiast dziecko zostanie na oddziale tutaj - mówi w rozmowie z naszą reporterką jeden z ojców.
Zastępca dyrektora Jolanta Węgłowska nieco inaczej widzi problem.
- Nie są wypisywane, tylko proponowane jest miejsce w części hotelowej szpitala
- Dlaczego?
- Jedna z placówek jest zamknięta obecnie, poprzednio była zamknięta druga placówka kliniczna. Dużo pacjentek zgłasza się do porodu. Jest tłok, na pewno nie z niczyjej złej woli tylko z warunków, które mamy.
Więcej posłuchacie w całej rozmowie z zastępcą dyrektora szpitala:
Część matek zgodziła się opuścić szpital, inne uprosiły lekarzy o pozostawienie ich do rana. Co będzie jutro? - nie chcą nawet o tym myśleć, nie wyobrażają sobie zostawienia dzieci samych. Po raz kolejny okazuje się, że wakacyjne remonty porodówek odbijają się na ciężarnych i młodych matkach. Kiedy jedna z placówek się zamyka, na pozostałych robi się tłok. Od poniedziałku (31.07 do 20.08) jest remontowany oddział ginekologii i położnictwa przy ulicy Borowskiej. W mieście działają jeszcze dwie inne porodówki, wyremontowana już w klinice przy Chałubińskiego i w szpitalu na Brochowie.
Małgorzata Czyżewska, wojewódzki konsultant ds. neonatologii mówi, że idealnie byłoby, aby mamy były z maluchami, ale w naszych realiach to niemożliwe. Oddziały neonatologii są otwarte i matki mogą dochodzić.
Znany we Wrocławiu ginekolog - położnik Janusz Malinowski nie jest już ordynatorem porodówki przy ulicy Kamieńskiego. Co więcej od 1 sierpnia nie pracuje już w tym szpitalu. Jak mówi najpierw został odsunięty od stanowiska, a następnie zwolniony. Jego zdaniem to pokłosie wypowiedzi sprzed dwóch lat. Wtedy to, wieloletni ordynator ginekologii i położnictwa Janusz Malinowski, powiedział publicznie, że "kobiety rodzą w skandalicznych warunkach". Chciał w ten sposób między innymi zwrócić uwagę na przepełnienie i brak łazienek w pokojach pacjentek. To zdanie wywołało burzę, zwłaszcza że zostało wypowiedziane podczas spotkania z ówczesnym ministrem zdrowia Marianem Zembalą. Tego samego dnia ordynator został zawieszony w obowiązkach. Po kolejnej burzy, tym razem medialnej, został przywrócony na stanowisko. Od tamtej pory dyrektor Wojciech Witkiewicz się do mnie nie odzywał - mówi doktor Malinowski. Ustalony wtedy plan poprawy sytuacji nie został zrealizowany - dodaje lekarz. Jak mówi zwracał uwagę, na to że sytuacja się pogarsza, nie ma kto dyżurować, miejsc na porodówkach w mieście jest za mało, ale jego uwagi trafiały w próżnię. Ostatecznie napisał do dyrektora placówki, że w tej sytuacji nie może odpowiadać za to co dzieje się na oddziale i prosi o odsunięcie od obowiązków. Reakcja była błyskawiczna. Ordynator nie tylko został odsunięty od obowiązków, ale także zwolniony ze szpitala. Kierował tym oddziałem od 15 lat. To nie koniec zamieszania w ginekologicznym świecie. Jak się okazuje od 1 sierpnia konsultantem krajowym nie jest już profesor Stanisław Radowicki. Przypomnijmy, że to on sprzeciwiał się nominacji na stanowisko dolnośląskiego konsultanta ds. ginekologii i położnictwa, kontrowersyjnego lekarza profesora Mariana Gabrysia. Sprzeciwiał się także nominacji innego zaproponowanego przez wojewodę kandydata. Dr Jarosław Pająk ze szpitala przy Kamieńskiego także nie zyskał jego akceptacji. |
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.