Po 36 operacjach trafiła do Wrocławia gdzie uratowano jej nogę
Od 7 lat jest w różnych szpitalach, była operowana 36 razy, ostatecznie w Warszawie usłyszała, że nogę trzeba amputować. A wszystko zaczęło się od drobnego zwichnięcia kolana. Po pierwszej operacji artroskopii pojawiły się powikłania, kolejne zabiegi nie poprawiły sytuacji. Z powodu zapalenia kości jej życie było zagrożone. 30-letnia Monika Bladosz jednak nie chciała zgodzić się na ucięcie nogi, szukała pomocy i tak trafiła do Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu:
- Szukaliśmy różnych lekarzy w Polsce. Takich specjalistów jest bardzo mało. Od września miałam proponowaną amputację nogi i od tego czasu walczyłam, nie zgadzając się na amputację. Noga się nie zegnie bo nie ma kolana, nie ma kości, nie ma nic. Na razie jest walka o życie i o to, żeby była noga.
Słynny mikrochirurg Adam Domanasiewicz (to on między innymi przyszył rękę mężczyźnie, który nigdy jej nie miał) znalazł sposób jak skrócić cierpienia kobiety, a jednocześnie uratować nogę - Ze zdrowej, lewej nogi pobraliśmy 20 parę centymetrów kości strzałkowej z płatem skórnym i z naczyniami. To odcinamy i przenosimy w nowe miejsce, miejsce biorcze i tam musimy zeszyć te naczynia.
Adam Domanasiewiczem tłumaczy nam szczegóły całej operacji:
Operacja trwała 10 godzin. Monika Bladosz nadal pozostaje w szpitalu, korzysta z komory hiperbarycznej i pijawek, które pomagają w gojeniu się ran. Kobieta ma nadzieje, że to koniec koszmaru:
- Bardzo osłabiona, obolała jestem. Nie mam siły. Jestem w trakcie gojenia. Dopiero będę się cieszyła jak stanę na nogi i będę wiedziała, że będzie wszystko dobrze i noga będzie uratowana.
Pacjentka zostanie w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym jeszcze przez co najmniej dwa tygodnie, potem czeka ją rehabilitacja. Noga nie będzie się zginać, bo kolana już nie ma, ale jest szansa , że kobieta będzie mogła poruszać się samodzielnie na własnej kończynie.
Posłuchaj rozmowy z Adamem Domanasiewiczem o tym dlaczego polscy lekarze nie garną się do leczenia powikłań:
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.