Ostatni seans we wrocławskim kinie "Atom"
Z jednej strony, rada NOT chciała zgodzić się na remont sali, ale z drugiej strony kino nie mogło zmienić przy tej okazji warunków najmu. W efekcie Akademickie Centrum Filmowe poszuka sobie nowej siedziby, a NOT ma wkrótce zdecydować, czy sala pozostanie kinem dla innego dzierżawcy, czy salą konferencyjną dla pracowników.
W budynku NOT przy ul. Piłsudskiego we Wrocławiu kino mieściło się jeszcze przed wojną. Po wojnie działał tam dyskusyjny klub filmowy. To na jego cześć powstało 18 lat temu kino "Atom". Przez wiele lat miało repertuar premierowy - tam wrocławianie mogli po raz pierwszy obejrzeć "Skazanych na Shawshank", "Angielskiego pacjenta", a nawet "Showgirls". Później, gdy pojawiły się multipleksy "Atom" miał coraz mniejszą frekwencję - niewygodne fotele odstraszały widzów. To były czasy Ryszarda Mergiesa, który prowadził "Atom" i nieistniejące już kino "Studio" na Popowicach.
Potem kino przejął Piotr Weiss - prowadzący Akademickie Centrum Filmowe. "Atom" był jednym z trzech kin ACF. Pozostałe - "Oskar" i "Pałacyk" - nie wytrzymały na rynku. Zdecydowały o tym nie niskie frekwencje, bo szczególnie "Oskar" cieszył się popularnością, ale skomplikowane sytuacje lokalowe. W przypadku "Oskara" ACF nie mógł dogadać się z policją, w "Pałacyku" bywało niebezpiecznie.
Gdy ambitne kino zaczęło działać w niszy, a popularny repertuar przejęły coraz liczniejsze multipleksy, jedno kino wydawało się wystarczające. "Atom" czekał na remont i coraz ciekawsze imprezy. Tegoroczny repertuar był imponujący - prócz wielu wybitnych premier, kina artystycznego, wprowadzono cykl kina radzieckiego "Herbatka z Samowara". Do Atomu przeprowadziła się jedna z najciekawszych imprez cyklicznych - "Tydzień kina hiszpańskiego". Jak co roku wyświetlano filmy niemieckie i francuskie. W lipcu "Atom" miał zastąpić małą salę kina "Warszawa" i pokazywać filmy na prestiżowym festiwalu Era Nowe Horyzonty.
Dwa ostatnie dni istnienia kino poświęci przeglądowi filmów holenderskich. Uroczystego pożegnania z widzami nie będzie. Piotr Weiss już szuka nowej siedziby. Tym razem nie zamierza wynajmować, dzierżawić. Z pomocą miasta i PiSf-u chce zarządzać własnym kinem. Repertuar nie zmieni się. Powrócą znane cykle, przeglądy i festiwale. Oby tylko od "Atomu" nie odwróciło się miasto, które już przed laty obiecywało pomoc i oby dystrybutorzy nie przeprowadzili się na stałe do konkurencji. ACF zasłużył na wierność nie tylko widzów. Jako jeden z nich czekam na nową salę i wybór ulubionego miejsca.
Agata Saraczyńska pisała w "Gazecie Wyborczej", że bywalcy uwielbiali dziesiąty rząd, bo można było wyciągnąć nogi. Ja zawsze siadałem po prawej stronie od budki z projektorem. To znaczy po lewicy miałem projektor, po lewym skosie w dole ekran, a przed sobą ścianę oddzielającą od wspomnianego dziesiątego rzędu, a że siadałem w dwunastym - nogi wyciągałem na siedzenia w zawsze pustym jedenastym. I chociaż w recenzenckie piątki ciężko było czasem wysiedzieć trzy premiery z rzędu, żałuję, że takiej sesji nie uda się już powtórzyć.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.