Wojewoda dolnośląski gościem Rozmowy Dnia [POSŁUCHAJ]
Gościem Rozmowy Dnia był dziś wojewoda dolnośląski Paweł Hreniak. Rozmawialiśmy m.in o wecie prezydenta oraz o sprawie przejęcie przez Lasy Państwowe spółki Stawy Milickie. Dziś w Warszawie kolejne rozmowy w tej sprawie.
POSŁUCHAJCIE:
Za nami noc z intensywnymi burzami i opadami deszczu. Czy Centrum Zarządzania Kryzysowego Wojewody zanotowało jakieś niepokojące zdarzenia?
Wyglądało groźnie, ale tak naprawdę nic nadzwyczajnego się nie wydarzyło. Ponad 70 interwencji straży pożarnej na terenie naszego województwa, ale stany ostrzegawcze na rzekach nigdzie nie zostały podniesione. Te interwencje związane z podtopieniami nie były niczym nadzwyczajnym.
Wszystko pod kontrolą, rzeki płyną w swoich korytach?
Tak, i w dobrym kierunku.
Teraz o burzy, która przetoczyła się przez polską scenę polityczną, a spowodowało ją weto prezydenta do ustaw o Sądzie Najwyższym i Krajowej Radzie Sądownictwa. To wczorajsze veto było dla Pana zaskoczeniem?
Myślę, że jak dla wszystkich. Pan prezydent wziął na siebie ogromną odpowiedzialność za reformę sądownictwa. Powiedział, że tej reformy chce, co bardzo mnie cieszy. Nie ukrywam, że będzie to trudna rola ze strony Pana prezydenta. Dużo łatwiej byłoby, gdyby po stronie opozycji faktycznie była chęć merytorycznej rozmowy na temat reformy sądownictwa. Mam duże obawy czy tak faktycznie jest. Mam wrażenie, że Platforma Obywatelska i Nowoczesna podjęły decyzję, że to jest ostatnia szansa gry na emocjach.
Dlaczego ostatnia szansa?
Wszystkie wskaźniki makroekonomiczne, wszystkie wskaźniki społeczne - mówię tu o 500+, że zniknęło ubóstwu pośród dzieci, wzrost gospodarczy, nadwyżka budżetowa, najniższe bezrobocie, to wszystko buduje sukces tego rządu. Podjęto decyzję, że na tym polu merytorycznym będzie trudno, a więc trzeba szukać emocji. Mam nadzieję, że będzie pozytywne zakończenie tej historii. Ale według mnie, Panu prezydentowi będzie trudno.
Mówił Pan o opozycji, ale to prezydent zawetował dwie ustawy. Pańskim zdaniem to był głos prawnika, który ma zastrzeżenia do proponowanych zmian czy polityka, który stara się umocnić swoją pozycję na scenie politycznej? Nawet pojawiły się już komentarze o budowie nowego obozu politycznego.
Nie, myślę, że współpraca pomiędzy obozem, który wspierał Pana prezydenta w wyborach nadal będzie. Wydaje mi się, że poszukiwany będzie kompromis w tej sytuacji. Jakie były powody decyzji Pana prezydenta? Wierzę, że były to przede wszystkim kwestie merytoryczne. Ale podkreślam, że Panu prezydentowi będzie teraz bardzo trudno zaproponować taką reformę, która osiągnie pewny konsensus społeczny.
Przejdźmy do emocji, które pojawił się na Dolnym Śląsku już jakiś czas temu. Lasy Państwowe chyba nie przejmą Stawów Milickich - taką wersję usłyszeliśmy ostatnio od marszałka województwa Cezarego Przybylskiego. Niedawno propozycję ich przejęcia Zarządowi Województwa złożył szef Lasów Państwowych, dzisiaj kolejne rozmowy w tej sprawie. Myśli Pan, że uda się Stawy Milickie przekazać Lasom Państwowym?
Nadal głęboko wierzę, że tak będzie. To jest najbardziej logiczne rozwiązanie. Stawy Milickie od wielu lat ponoszą straty finansowe i to niemałe bo kilkunastu milionowe. Pomysł z przejęciem tego przez Lasy Państwowe jest najlepszym rozwiązaniem. Mam nadzieję, że te dzisiejsze rozmowy w Warszawie o godzinie 15 przyniosą sukces. Ale mam też wrażenie, że to co obecnie dzieje się wokół Stawów Milickich, te publiczne wypowiedzi rzecznika Pana marszałka nie są jakąś próbą wyjścia tyłem z tej sytuacji.
Początkowo wydawało się, że jest taka wola. Było spotkanie w Urzędzie Wojewódzkim, a później to się jakoś rozmyło.
Było spotkanie, były pisma od Pana marszałka, które mówiły wyraźnie, że Pan marszałek jest zainteresowany przejęciem odpowiedzialności przez rząd, przez Lasy Państwowe. Zaczynam sądzić, że była to próba jakiegoś wybiegu. Zrzucenia odpowiedzialności na rząd za złą sytuację finansową tych lasów. Być może Pan marszałek nie spodziewał się, że rząd i Lasy Państwowe chcą wziąć odpowiedzialność za to co wydarzy się z tymi zasobami środowiskowymi.
Jaka jest teraz sytuacja finansowa Stawów Milickich?
Ostatnich danych z 2016 roku jeszcze nie ma. Te z roku 2015 mówią o 15 milionów na minusie. Pojawiały się sygnały ze strony Pana marszałka, że za całą sytuację odpowiedzialny jest rząd, ponieważ są dopłaty wynikające z prawa wodnego. Przypominam, że to prawo wejdzie dopiero od stycznia 2018 roku. Po pierwsze nie będą to tak wysokie opłaty, bo to w skali roku ma być około 40 tysięcy złotych na całe Stawy Milickie, a po drugie nie można obwiniać za całą złą sytuacje finansową czymś, czego nie ma w obrocie prawnym. Podobnie jest jeżeli chodzi o kwestie z funduszami unijnymi. Pan marszałek bardzo wyraźnie podkreśla, że problemy finansowe mogą wynikać z tego, że na razie nie ma decyzji odnośnie dopłat do stawów z funduszy unijnych.
Podobno mają objąć tylko rybołówstwo morskie.
Chciałbym bardzo wyraźnie powiedzieć, że na komitecie monitorującym może rybołówstwo. Komisja Europejska wyraźnie powiedziała, że nie może być takiej sytuacji, w której fundusze unijne będą służyły poprawie finansowej którejś ze spółek. Więc to nie jest wymysł rządu, tylko Komisji Europejskiej. Tych pieniędzy może zatem być mniej. Dlatego chcemy wziąć odpowiedzialność za stawy. Rząd wyciąga rękę w kierunku samorządu województwa i jeżeli Pan marszałek nie radzi sobie z obecną sytuacją finansową, zrobią to Lasy Państwowe.
Dlaczego Lasy Państwowe miałyby lepiej zarządzać Stawami Milickimi, niż spółka,która zrestrukturyzowana mogłaby lepiej funkcjonować? Jakie atuty mają Lasy Państwowe?
Lasy Państwowe są dużo bogatszą instytucją w skali kraju, niż Samorząd Województwa.
Czyli jest z czego dołożyć.
Tak, bo do Stawów Milickich na pewno trzeba będzie dokładać. Lasy Państwowe mają doświadczenie w tym zakresie.Prowadzą trzy podobne instytucje rybackie. Dwie na Śląsku, jedną w Lubuskim i te instytucje są na plusie, więc tutaj jest to kwestia doświadczenia i gospodarowania tym mieniem. Przypomnę, że to gospodarowanie stawom Milickim nie szło z dobrze. Poprzedni prezes miał zarzuty za niegospodarność. No i kwestia pewności, że to nie zostanie nigdzie sprzedane. Lasy Państwowe są instytucja państwową - wszyscy mogą z tych zasobów korzystać. Mamy więc pewność, że nie pójdzie to w prywatne ręce. A jeśli będzie się pogarszała sytuacja finansowa, nikt nie ma pewności, czy spółka samorządu województwa nie zacznie dzielić tego majątku.
Jest jeszcze jedno zastrzeżenie, jeśli chodzi samorząd województwa. Marszałek obawia się zapowiedzi związanych ze zwiększeniem produkcji ryb. Jego zdaniem, może to zagrozić rezerwatowi przyrody. Jak mówi - nie chce by największe w Europie siedlisko ptactwa, podzieliło los Puszczy Białowieskiej.
Tutaj wchodzimy już w zakres jakiejś abstrakcji absolutnej i argumentów politycznych. Ja bardzo wyraźnie chciałbym powiedzieć i wszyscy, którzy znają się na Stawach Milickich o tym wiedzą: nie byłoby parku jeżeli chodzi o ptactwo, gdyby nie było hodowli ryb. To ptactwo, które tam żyje, karmi się z tych ryb. To jest symbioza między działalnością człowieka- czyli produkcją ryb- a ptactwem, które mówiąc wprost je te ryby. Jeżeli nie będzie tej gospodarki to nie będzie też ptactwa, więc ten argument jest nieprawdziwy.
Jeszcze jedna sprawa. Jak zamierza Pan poprawić komfort obsługi mieszkańców, a zwłaszcza cudzoziemców w Dolnośląskim Urzędzie Wojewódzkim? Słyszeliśmy o problemach od pewnego czasu, a dzisiaj ma być ogłoszenie nowego projektu. Na czym będzie on polegał?
Będziemy mieli dużą rewolucje. To największa inwestycja jaka była do tej pory w urzędzie wojewódzkim na przestrzeni lat i co ważne - to inwestycja, która nakierowana jest na klientów Dolnośląskiego Urzędu Województwa.
W jakiej perspektywie poprawi się ten standard?
Już nie długo. I to jest dobra informacja, bo na koniec 2018 roku będziemy mieli te inwestycje zakończone. Sięgają one prawie 10 milionów złotych.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.