20 lat temu przyszła wielka woda: "Nie zdawaliśmy sobie do końca sprawy z tego, co się dzieje" [ZDJĘCIA, FILMY]
- Bardzo dokładnie pamiętam to, co się działo 20 lat temu, bo dokładnie 7 lipca mieliśmy rocznicę powodzi na terenie Dolnego Śląska. Moja córka miała dopiero miesiąc. Była malutką dziewczynką, a powódź odcięła Lądek od świata - opowiada Radiu Wrocław Roman Kaczmarczyk, dziś burmistrz Lądka Zdroju.
Poniżej filmy i zdjęcia z tych tragicznych chwil:
Roman Kaczmarczyk: - Najbardziej utkwiło mi w pamięci to, że bardzo długo padało. To nie była ulewa, padało non stop. Po kilka dni, w sumie sześć albo siedem. Zauważyliśmy, że bardzo mocno podnosi się woda. Utkwiło mi w pamięci to, że trawa była jak gąbka. Totalne nasycenie ziemi. Nikt do końca nie spodziewał się tego, co się może stać. Z historii każdy pamiętał, że Kłodzko wielokrotnie było dotknięte powodziami, ale to były tylko doniesienia.
- Zaczęły się pojawiać duże fale. Na dnie rzeki widać było potężne głazy, które spływały z gór. Na wierzchu zaś były ogromne drzewa. Blokowały mosty. Jedna z kładek została zniszczona, natomiast konstrukcja drugiej kładki mocno naruszona. Około godz. 22.00 zauważyłem potężne fale i usłyszałem szum. Nie zdawaliśmy sobie do końca sprawy z tego, co się dzieje.
Zaczęły napływać informacje, że w niektórych wioskach, powódź już zabiera domy. Ludzie zaczęli się ewakuować, uciekali w góry i chowali się u sąsiadów. Woda zaczęła wypływać częściowo na ulicę w kierunku rynku. Potem wszystko ucichło.
O godz. 6.00 o świcie, gdy wyszliśmy na miasto, powodzi już nie było, ale zostały potężne zgliszcza. Woda zeszła w praktycznie sześć godzin. Natomiast te ogromne głazy, kamienie, różne rzeczy z poniższych wiosek leżały na ulicach.
- Odcięci byliśmy od Kłodzka. Zabrałem z domu wszystkie płyny, wody, szampony, ubrania i rozdałem ludziom którzy uciekli z domów i nic nie mieli. Wieczorem przejechaliśmy górami do Kłodzka. W firmie, gdzie pracowałem, praktycznie zniszczone zostało wszystko. Kłodzko bardzo ucierpiało.
Przechodząc na część starego miasta przy ulicy Braci Gierymskich zobaczyłem, że na wysokości ust pyska wilka, zatrzymała się powódź. Czyli tak jak przepowiedział Filipek, jeden z mieszkańców Starego Waliszowa, że wilk się napije wody. Po kilku dniach dopłynęły do nas informacje, że zaczyna podtapiać Opole, a Wrocław się już przygotowywał do powodzi.
- Słuchałem Radia Wrocław, które nawoływało po worki z Kozanowa i gdy broniono Ostrowa Tumskiego. Utkwiło to wydarzenie bardzo w mojej pamięci, dlatego też obejmując funkcję burmistrza jedną z pierwszych rzeczy które zrobiłem, było sprawdzenie stanu przygotowania ochotniczej straży pożarnej na wypadek powodzi. To, że powódź będzie to wszyscy wiemy, tylko nie wiemy kiedy, ale przygotowanym na taką ewentualność musimy być zawsze. Trzeba pamiętać, żeby dokumenty mieć w jednym miejscu, posiadać latarkę i mieć zapas wody. To się nie psuje i nie niszczy, a w razie powodzi może nam się bardzo przydać. Popada obficie parę dni i znowu może dojść do takiej tragedii. Dlatego zawsze musimy być przygotowani.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.