Z Edwinem Rennem przez ulice wojennego Breslau
„Renn. Breslau miasto złota i miłości” to powieść, jednak czasami można odnieść wrażenie, że to fabularyzowany dokument. Nie jest to też kryminał, chociaż zaczyna się wątkiem kryminalnym – nieznany sprawca strzela do głównego bohatera. Ten na szczęście wychodzi z opresji cało, ale czytelnik niemalże do końca zastanawia się, kto strzelał i dlaczego. Sprawę pomaga rozwiązać komisarz Baumgartner.
Wraz z Edwinem Rennem możemy odwiedzać ciekawe miejsca – nie tylko w Breslau, lecz i w innych miejscowościach ówczesnego Dolnego Śląska. Przejdziemy się dawną Klosterstrasse w kierunku wrocławskiego Rynku, zabawimy się w Wappenhofie. Będzie nam dane zasiąść w obecnie nieistniejącej, ale wówczas popularnej, wegetariańskiej restauracji „Pomona”. Lokal ten mieścił się przy ulicy Wita Stwosza, niestety, nie przetrwał walk o Festung Breslau.
Wraz z głównym bohaterem wyruszymy też daleko poza miasto. Dowiemy się, co działo się w czasie wojny w dawnych zakładach Kruppa w Jelczu-Laskowicach. To właśnie tam mieścił się jeden z największych schowków depozytowych, które naziści stworzyli na Dolnym Śląsku. Wraz z Rennem pojedziemy do miejscowości Wartha (dziś Bardo Śląskie), gdzie Abwehra miała swój tajny ośrodek szkoleniowy. Towarzysząc Rennowi i jego partnerce – bogatej baronowej – wpadniemy do Bad Kudowa (Kudowa Zdrój) napić się słynnych wód mineralnych. Jednak najwięcej czasu spędzimy, spacerując po Breslau – zwiedzając ulice wojennego miasta i biorąc udział w życiu ówczesnej śmietanki towarzyskiej. Zabawimy się m.in. na bankiecie w pałacu baronowej von Trausch (obecnie hotel Platinum).
Towarzysząc Rennowi, spotkamy ministra propagandy III Rzeszy, Josefa Goebellsa, który wygłosił płomienne przemówienie w Hali Stulecia, porywając tłumy, w tym także naszego bohatera, mimo że ten wcale nie był zwolennikiem systemu nazistowskiego.
Ogromną rolę w powieści odgrywa wielka miłość oficera Wehrmachtu do młodej i pięknej Polki. Ursula pochodzi z polsko-niemieckiej rodziny i czuje się Polką. Ta „polskość” nie pozwala jej obdarzyć uczuciem niemieckiego oficera, który, odtrącony, rzuca się w ramiona bogatej baronowej. To nie są łatwe czasy, tak więc i miłość nie była prosta. Ale to dla Polki Edwinn Renn był w stanie się zmienić i dzięki niej wiele zrozumiał. Dotarło do niego, jak ciężki jest los polskich więźniów, i ile zła czynią jego rodacy.
Hauptmann Edwin Renn uczestniczy w ukrywaniu złota, dzieł sztuki oraz tajnych dokumentów. Wraz z nim poznajemy wiele tajemniczych miejsc, m.in.: w Jelczu, Miliczu, Trzebnicy i Żmigrodzie. Bohater powieści jako dowódca konwojów ze złotem i innymi cennymi rzeczami przenosi nas w czasie i przestrzeni. Śledząc jego losy, możemy choć na chwilę poczuć atmosferę sennego, wojennego Milicza, gdzie znajdował się pałac, a w nim cenne rzeczy, które należało ukryć przed zbliżającą się od wschodu Amią Czerwoną. Wraz z konwojem złożonym z wojskowych ciężarówek pojedziemy do Żmigrodu, gdzie sam książę pragnął zabezpieczyć swoje dobra przed zbliżającymi się czerwonoarmistami. Wspólnie z Edwinem Rennem będziemy brali udział w tajnej operacji na Freiburger Bahnhof, kiedy to tajne służby III Rzeszy wywoziły pociągiem transport pełen dokumentów i złota. Będziemy niemymi świadkami brutalnego przesłuchania Renna przez Sicherheitsdienst, które udało mu się przeżyć tylko dlatego, że zgodził się na pewnego rodzaju „układ”.
W powieści o Breslau oczywiście nie mogło zabraknąć opisu walk o to miasto. Także nasz bohater trafia wreszcie jako żołnierz twierdzy na pierwszą linię frontu. Widzi, jak kolejno niszczone są ulice, kamienice i całe dzielnice, które tak dobrze znał, i z którymi wiązało się tyle dobrych wspomnień.
Mocną stroną powieści jest ukazanie relacji międzyludzkich. To, co przytrafiło się bohaterom, mogłoby przydarzyć się każdemu z nas, także w dzisiejszych czasach. Również nam współczesnym Wrocławianom i Dolnoślązaczkom.
Samą powieść można podzielić na trzy główne filary: Edwin i historia, Edwin i skarby nazistów i wreszcie Edwin i kobiety.
Po lekturze tej powieści nasuwa się jeszcze inny, bardzo ciekawy wniosek: Hauptmann Edwin Renn znacząco odbiega od obrazu „złego Niemca”. Być może niektórzy po tej lekturze przestaną myśleć stereotypowo, być może dojdą do wniosku, że i tacy Niemcy jak Edwin Renn istnieli...
Realizm, akcja, adrenalina, no i kapitalne oddanie uczuć damsko-męskich w trudnych czasach pozwoli nawet tym, którzy nie preferują powieści historycznych, cieszyć się lekturą. Książka może „wciągnąć” nie tylko fanów powieści „breslauerowkich”, chociaż z pewnością ich także.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.