Proste badanie krwi zamiast antybiotyku. U nas to wciąż rzadkość
Badanie przed podaniem antybiotyku - w Skandynawii czy Stanach Zjednoczonych to standard, w Polsce nadal rzadkość. Mimo rekomendacji Polskiego Towarzystwa Medycyny Rodzinnej prosty test sprawdzający czy infekcja jest bakteryjna czy wirusowa nie jest refundowany przez NFZ i lekarze w ciemno przepisują leki. Samo badanie jest bardzo proste i można je wykonać w gabinecie czy w domu pacjenta.
- Sam test waży pięć gram ma wielkość telefonu komórkowego. Pobiera się krew opuszkową czyli z palca pacjenta, dokładnie tak jak do badania glukometrem. Wrzuca się do przygotowanej probóweczki, miesza, zanurza pasek testowy i po pięciu minutach mamy wynik.
Wiadomo wtedy czy infekcja jest wirusowa czy bakteryjna, a od tego zależy podanie antybiotyku.
Według wyliczeń PTMR medycy mogliby przepisywać o 40 procent antybiotyków mniej, ale nie robią badań. Pacjenci przyznają, że nikt im nie proponuje sprawdzenia czy infekcja jest wirusowa czy bakteryjna.
- Nikt nie bada czy to jest wirus czy to jest zakażenie. Nie zlecają tego. Ja chorowałam, córka chorowała i nikt nam tego nie zlecał
- Dobrzy lekarze to robią
- Nie, nigdy mi się nie zdarzyło, żeby lekarz mi to proponował. Nie słyszałam o tym. Na pewno by to ułatwiło życie
Jak mówi dr Bartosz Sapilak z Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu urządzenie nie jest skomplikowane i można je stosować zarówno w gabinecie jaki i podczas wizyty domowej.
- Wykonanie testu trwa trzy do pięciu minut. Można go wykonać w przychodni, co niektóre przychodnie go wykonują. Dwa euro miesięcznie na pacjenta, które płaci nasz Narodowy Fundusz Zdrowia nie pozwalają tutaj na szaleństwa.
Testy nie są refundowane, dlatego najczęściej jest stosowane tylko w gabinetach prywatnych. Jedno badanie kosztuje około 20 złotych.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.