Około 200 osób wzięło udział w marszu milczenia we Wrocławiu
Około 200 osób przemaszerowało w milczeniu od wrocławskiego Rynku pod siedzibę Prawa i Sprawiedliwości do Placu Jana Pawła II, gdzie przemawiał między innymi Władysław Frasyniuk. Tak liczbę demonstrantów w Rynku ocenili organizatorzy.
Manifestanci domagali się szybkiego wyjaśnienia sprawy jego śmierci - mówi Marta Lempart, organizatorka pochodu:
- Przede wszystkim przeciw bezczynności, przeciw tej narracji, która jest stosowana przez ministrów Błaszczaka i Ziobro, którzy mówią, że ofiara bandytów w mundurach, ofiara policjantów z komisariatu na Trzemeskiej była sama sobie winna, bo to był człowiek poszukiwany, człowiek, który brał narkotyki.
Ulicami miasta przeszli między innymi zwolennicy Komitetu Obrony Demokracji oraz Obywateli RP.
- Bulwersują mnie dwie sprawy. Jedna, że to ciągle jeszcze jest możliwe i to nie jest kwestia tego, że PiS rządzi, takie rzeczy się zdarzały. Druga sprawa, że rząd nie reaguje, próbuje ukrywać. Media to odkryły i wyciągnęły.
- Dlaczego nikt nie protestował rok temu? - pyta Piotr Rybak, jeden z przedstawicieli środowisk nacjonalistycznych z Wrocławia. - Ci policjanci nie byli przecież zatrudnieni wtedy, kiedy u władzy był PiS. Nie byli przecież wtedy szkoleni. Każdy ponosi winę za to co się stało w komisariacie na Trzemeskiej. Nie jestem zwolennikiem Prawa i Sprawiedliwości, ale pytam tych, którzy wspierają KOD i Platformę Obywatelską: gdzie byliście w maju 2016? To walka polityczna, wykorzystuje się śmierć Igora do własnych celów - mówi Rybak, który niedługo ma trafić do więzienia za spalenie kukły Żyda na wrocławskim Rynku i pojawił się dziś na Placu Solidarności.
W maju ubiegłego roku, po śmierci Igora Stachowiaka, pod komisariatem policji Wrocław Stare Miasto wybuchły zamieszki. Trwały one 3 dni i przerodziły się w niemal regularną walkę z policją. Funkcjonariusze zatrzymali wtedy ponad 70 osób.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.