Prokuratura zbada, czy Barbara Zdrojewska spowodowała wyciek z IPN
"Gazeta Wyborcza" poinformowała, że efektem nieformalnej kwerendy Barbary Zdrojewskiej w IPN było nie wpisanie jednego nazwiska na listę kandydatów do nagrody.
Cytujemy "GW":
"Zdrojewska w rozmowie z "Gazetą" przyznała, że w kwietniu, jeszcze przed ogłoszeniem nazwisk kandydatów, ustalała, czy w IPN są dokumenty o ich agenturalnej przeszłości. Tłumaczyła, że miasto chciało uniknąć wpadki z 2006 roku, gdy ujawniono, że tajnym współpracownikiem SB był hrabia Wojciech Dzieduszycki - honorowy obywatel Wrocławia. Argumentowała, że oceniany jest nie tylko dorobek kandydatów, ale także ich postawa moralna. - Nie było żadnego oficjalnego wystąpienia do instytutu, temat pojawiał się w nieoficjalnych rozmowach - zastrzega.
W czwartek próbowała namówić nas do zaniechania publikacji tekstu i wycofała się z części wypowiedzi".
Efekt: wrocławska prokuratura rozpoczyna czynności sprawdzające dotyczące wycieku informacji z Insytutu Pamięci Narodowej. Prokuratura najdłużej przez 30 dni będzie sprawdzać czy są podstawy do wszczęcia śledztwa w tej sprawie.
Szef wrocławskiego IPN prof. Włodzimierz Suleja nie chce komentować decyzji prokuratury. W rozmowie z Radiem Wrocław zaznacza, że ma ona do tego prawo, sam zaś uważa, że sprawa jest nieistotna, a wokół niej tworzy się zupełnie zbędny szum medialny.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.