James Blunt dla Radia Wrocław [WYWIAD]
Twój poprzedni album ukazał się w 2013 r. Na nową muzykę czekaliśmy całe 4 lata, dlaczego tak długo?
Praca nad nowym materiałem zajęła mi sporo czasu. Do tej pory było tak, że po skończonym tournée fundowałem sobie pół roku wakacji, a następnie zaszywałem się w studiu i nagrywałem płytę. Tym razem wróciłem tam dużo wcześniej. Tworzenie nowych piosenek było dla mnie tak dużą frajdą, że napisałem ich ponad 100. Musiałem wybrać 10 najlepszych i to właśnie te, które znalazły się na nowym albumie „The Afterlove”. W porównaniu do wcześniejszych, to nieco inna płyta, trochę się więc denerwuję, ale z drugiej strony, ma ona dla mnie szczególne znaczenie.
Decyzja o tym, które piosenki mają znaleźć się na płycie, nie należy chyba do najłatwiejszych?
Nie. Pewnie dlatego całe dwa lata spędziłem nad tym aby poukładać ten album. Zresztą to ciekawe, mam wrażenie, że poprzednie płyty to już prehistoria. Tworzenie nowej muzyki było bardzo inspirujące, poza tym pracowałem z naprawdę kreatywnymi ludźmi. Ed Sheeran i Ryan Teder z OneRepublic to moi najważniejsi goście. Z nimi powstała muzyka, która może nie brzmi jak znany wczesniej James Blunt, ale ja podpisuję się pod nią z pełnym przekonaniem. Nie wiem czy wam się spodoba, ale to właśnie sprawia, że jestem bardzo podekscytowany tą płytą.
Porozmawiajmy o twoich pasjach. Ponoć masz swoją restaurację?
Tak. Jestem współwłaścicielem restauracji w szwajcarskiej miejscowości Verbier. Jeśli nie znajdziecie mnie na scenie czy w studiu, to znak że jestem w górach, w Szwajcarii i w kuchni przygotowuję kolejną pizzę.
Vebier, Szwajcaria – znamy adres. Co poleca szef kuchni?
W kuchni oprócz mnie znajdziecie też Lawrence'a Dallaglio, byłego kapitania angielskiej reprezentacji w rugby. Jest też Carl Fogarty, który 4-krotnie zdobywał motocyklowe mistrzostwo świata. Każdy z nas stworzył swoją własną pizzę i od jakiegoś czasu konkurujemy, której sprzeda się więcej. Kiedy więc znajdziecie się w naszej restauracji, koniecznie zamówcie pizzę Jamesa Blunta. To ta najostrzejsza.
Wiemy jaką masz pasję, ale możesz pochwalić się też czymś zupełnie niespotykanym: niosłeś trumnę angielskiej królowej.
O tak, to była jedna z najbardziej niezwykłych rzeczy w moim życiu. Przez 6 lat służyłem w wojsku i jako oficer zajmujący się rozpoznaniem, prowadziłem operacje w różnych częściach świata. W ostatnim roku służby zostałem przydzielony do Straży Przybocznej Jej Królewskiej Mości. Niestety, to wtedy królowa matka odeszła. W ramach służby czuwałem więc przy trumnie królowej Elżbiety, kiedy ludzie oddawali jej część tuż po śmierci.
Jesteśmy już po Brexicie, jak teraz będzie wyglądało twoje podróżowanie w ramach tournée?
Myślę, że musicie być wyrozumiali dla Anglików. Pozwólcie nam podróżować i przyjeżdżać do siebie, w moim wypadku szczególnie, bo chciałbym u was zagrać.
Pośmialiśmy się trochę, ale mówiąc całkiem poważnie, wiele zmian zachodzi teraz w Europie. Jak je oceniasz?
Myślę, że to przerażające. Nastąpiła eskalacja emocji, z każdej strony atakują nas napastliwe opinie przekrzykujących się dziennikarzy. Z drugiej jednak... sami nie jesteśmy lepsi. Na Twitterze obrażamy wszystkich, którzy mają inne zdanie. Zamiast chwycić za telefon i porozmawiać, coraz mocniej okopujemy się na swoich pozycjach. To dzieje się zarówno w niewielkich społecznościach jak i wśród tych dużych, narodowych. To przerażające. A przecież bez względu na kolor skóry, religię, wszyscy jesteśmy ludźmi, nasze podstawowe potrzeby są takie same. Powinniśmy wziąć się w garść, zadbać o nasze interesy. W końcu będąc razem jesteśmy silniejsi niż będąc podzieleni!
Na koniec tej rozmowy... muszę to zrobić! Jesteś Anglikiem i jak słyszeliśmy, ze sportowcami prowadzisz restaurację. Zadam ci więc pytanie dotyczące sportu, który jest bliski każdemu Anglikowi: piłki nożnej. Kto nie strzelił karnego podczas Mistrzostw Świata: Frank Lampard, Steven Gerrard, Stuart Perace, Chris Waddle?
No cóż, będę strzelał... Waddle!?
Niestety nie. Wszyscy spudłowali.
No cóż, jednak jesteśmy beznadziejni...
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.