Supernowoczesny robot, zamiast leczyć chorych, stoi. Niedługo ma się to zmienić

Finansowanie zabiegów robotem da Vinci coraz bliżej. Jak dowiedziało się Radio Wrocław, decyzja o wpisaniu tego typu operacji do koszyka świadczeń gwarantowanych może zapaść w ciągu kilku miesięcy. Polska ma tylko dwa takie urządzenia - jedno jest we Wrocławiu, drugie w Toruniu. Oba pracują na ćwierć gwizdka. Wiceminister zdrowia Krzysztof Łanda w rozmowie z Radiem Wrocław zapowiada, że operacje przy użyciu robota mogą być warunkowo wpisane do koszyka świadczeń gwarantowanych.  - W Polsce głównym kryterium jest kryterium opłacalności. Skłaniam się do wpisania świadczenia do koszyka, ale pod warunkiem prowadzenia rejestru i weryfikacji - po 2-3 latach - zasadności tej decyzji - wyjaśnia Krzysztof Łanda:
 

Zarówno wiceminister, jak i dyrektor szpitala przy Kamieńskiego we Wrocławiu prof Wojciech Witkiewicz potwierdzają, że rozmowy na ten temat są bardzo zaawansowane. Przez 6 lat, czyli od czasu zakupu robota, we wrocławskim szpitalu wykonano prawie 300 zabiegów. Zdaniem profesora Witkiewicza można by ich zrobić 10 razy więcej. Teraz taka operacja kosztuje około 25 tysięcy złotych, ale gdyby robić ich więcej, byłyby tańsze - dodaje profesor. 

- Jeśli potwierdzi się, że to metoda lepsza od chirurgii klasycznej, wtedy pozostanie na stałe w koszyku. Jeśli nie - straci refundację - dodaje Krzysztof Łanda:

Na razie operacje wykonywane są tylko w ramach badań naukowych lub kiedy zabieg finansuje jakaś fundacja. W krajach Europy da Vinci stały się standardem, między innymi we Francji czy Hiszpanii. Tylko w Niemczech jest ich już ponad 50. 

Urządzenie oczywiście nie zastępuje lekarza, ale bardzo mu pomaga. Robot składa się z czterech ramion, z których trzy wyposażone są w narzędzia chirurgiczne. Pozwala to lekarzowi na niezwykle dokładne i precyzyjne usunięcie chorych tkanek, bo nie zasłania on sobie rękoma operowanego miejsca.