Olga Tokarczuk: Trafiamy z „Pokotem” w środek dyskusji
Dla Olgi Tokarczuk to już niemal dekada z Janiną Duszejko, główną bohaterką najpierw powieści "Prowadź swój pług przez kości umarłych". Książka wyszła w 2009 roku, po drodze były adaptacje teatralne (m.in "Kotlina" we Wrocławskim Teatrze Współczesnym) oraz kilkuletnia praca nad scenariuszem filmu. Pisarka opowiedziała nam o szczegółach tej pracy:
POSŁUCHAJ WYWIADU Z AGNIESZKĄ HOLLAND
OLGA TOKARCZUK
O DEKADZIE Z JANINĄ DUSZEJKO:
- Prace nad książką trwały wyjątkowo krótko, jak na mnie. Kilka miesięcy. Żeby za to zapłacić, dopełnić, prace nad scenariuszem trwały bardzo długo. Pierwsza wersja okazała się niedobra, trzeba było pisać od nowa. Później pracowałam z Agnieszką Holland nad każdą kwestią, każdym zdaniem.
O ADAPTACJI:
- Mój obraz filmu to pięć godzin z postaciami, które nie weszły, ze scenami, które trzeba było wyciąć. Kino jest silniejsze niż literatura. Obrazy działają mocniej, są przekonujące. Sama pamiętam swoją historię z filmu i obrazów, niż z tego, co napisałam. Patrzę na to z zazdrością, nie czuję się na siłach, by na stałe zmagać się z materią scenariuszową. To nie jest łatwe, to trudna, ciężka praca.
O EKIPIE "POKOTU":
- Miałam do czynienia z mistrzynią kina światowego, dobrym producentem, jedną z najlepszych w Polsce ekip filmowych. Postawiłam się daleko w hierarchii wpływów, ale np. casting ze mną konsultowano. Ale ostateczne decyzje podejmowała Agnieszka Holland. Czasami autor tekstu jest zbyt przywiązany do swoich postaci, by wyjść poza swoje wyobrażenia. Duszejko była dla mnie bardzo określona. Dzisiaj spotkałam w hotelu Agnieszkę Mandat przywitałyśmy się przy śniadaniu i moja pierwsza myśl była: "Duszejko".
O FILMOWYM DOLNYM ŚLĄSKU:
- Nowa Ruda i Bystrzyca Kłodzka grają książkowe miasteczko, jest Kotlina Kłodzka. To dla mnie wielka radość. Peryferia Polski, ziemie, które do 1945 roku nigdy nie były polskie, mają swój wielki dzień. Kotlina Kłodzka ze swoją barokowością architektury i przyrody. Jej tajemnica i wilgoć. Rozmach krajobrazowy trudny do znalezienia w innych częściach naszego kraju. Jeśli to ma zadziałać jako reklamówka regionu, to świetnie, cieszę się. Niektórzy dopiero z "Pokotu" dowiedzą się, że mamy takie miejsca.
O CZŁOWIEKU I NATURZE:
- Chciałam, żeby opowieść brzmiała metaforycznie, alegorycznie, skłaniała do podjęcia szerszej refleksji. Na temat stosunku człowieka do przyrody, ale także do słabszych, których symbolem są zwierzęta. Myśliwi są widoczni, ale mówimy też o przemysłowej hodowli i szerzej, o sytuacji człowieka, który uświadamia sobie, że prawo jest nieetyczne, niemoralne. Czy mamy prawo ignorować i łamać prawo?
O PROWOKACJI "POKOTU":
- Opowieść kręci się wokół polowania i myśliwych, ale te łowy na dziekie zwierzęta w Polsce są metaforą czegoś większego. Przemocowość i niesprawiedliwość tego zjawiska dopiero sobie uświadamiamy. Jako ludzie straciliśmy kontrolę nad przyrodą, całą zimę dusimy się w smogu, rozregulowaliśmy klimat. Nie zdawałam sobie sprawy, że pytania zadane podczas pisania książki po ośmiu latach staną się jeszcze bardziej wyostrzone, trafią w sam środek dyskusji, którą prowadzimy. Chcę przypomnieć stare zasady, którymi posługuje się od lat sztuka. Chodzi o stawianie pytań spoza naszego codziennego repertuaru. Zadaniem literatury, filmu, sztuk wizualnych jest to, żeby człowiekowi rozszerzać granice, stawiać mu punkty widzenia, których normalnie nie ma powodu przyjmować. Chcę by widz potraktował "Pokot" jako prowokację, dziwne pytania, z którymi trzeba się skonfrontować, żeby czuł się pomieszany. Jeśli się nie zgodzi z całą opowieścią, to bardzo dobrze. Chodzi o to, żeby myśleć, żeby zadawać pytania i powiedzieć coś nowego o tym, co wydaje się nam już raz a dobrze opowiedziane. Trzeba robić swoje, działać, prowokować, rozszerzać granice i stawiać niewygodne pytania.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.