Legnica: 1,5 roku tłumaczył się z wykroczenia, którego nie popełnił. Teraz wytłumaczą się strażnicy
Strażnik miejski nie potrafi odróżnić marki nieprawidłowo zaparkowanego samochodu. Źle zapisuje również numer rejestracyjny auta. Rusza maszyna sprawiedliwości, ale jej ofiarą pada zupełnie niewinna osoba. To nie scenariusz komedii. To wydarzenia z Komendy Straży Miejskiej w Legnicy. Sprawę badają prokuratorzy.
Kiedy biznesmen z Górnego Śląska dowiedział się, że jego pracownik popełnił wykroczenie w Legnicy, poprosił o zdjęcie. Wtedy wyszło na jaw, że komenda takiej fotografii nie ma. Oskarżenie bazowało wyłącznie na zeznaniach funkcjonariuszy, choć auto w feralnym momencie było w innej części kraju. Gdy komendant straży zorientował się, że to jego ludzie popełnili błąd, w oficjalnym piśmie zrzucił winę na kierownika ds. postępowań, choć...takie stanowisko w komendzie nie istnieje.
Przedsiębiorca z Siemianowic doszedł do wniosku, że jeśli ktoś tu łamie prawo, to z pewnością stróże prawa. Teraz postępowanie wyjaśniające nieprawidłowości u strażników prowadzi Zbigniew Harasimiuk - szef Prokuratury Okręgowej w Legnicy. Osobiście.
- Funkcjonariusz pomylił markę i numer rejestracyjny samochodów. Za wykroczenie został ukarany całkiem inny kierowca - wyjaśnia Zbigniew Harasimiuk. I przyznaje, że w sprawie chodzi między innymi o wielokrotne potwierdzanie nieprawdy w dokumentach.
- Ciężko było właścicielowi i innym osobom wytłumaczyć, że jednak to jest niemożliwe, bo jest inny numer rejestracyjny, inna marka samochodu i że w tym czasie akurat nie parkował ten samochód tutaj w Legnicy, w tym miejscu, o tej godzinie i w miejscu do tego niedozwolonym - dodaje Harasimiuk.
Komendant straży nie chce komentować sprawy do czasu zakończenia postępowania prokuratorskiego. W przyszłym tygodniu ma się wytłumaczyć prokuratorowi między innymi z tego, że winę za całe zamierzanie zrzucił na kogoś, kto nie istnieje.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.