Podała swoją lokalizację na podstawie GPS, ale policjanci nie pojechali
Jej zdaniem pochodziły z kłusownictwa, które kwalifikuje się jako przestępstwo. Ale policja na miejsce nie przyjechała. Paweł Petrykowski z dolnośląskiej komendy tłumaczy, że policjant dyżurny chciał wysłać na miejsce radiowóz. - Poprosił, by pani wskazała miejsce, w którym leży worek, ale ona ciągle podawała tylko dane gps-u. Owszem, wykorzystujemy takie urządzenia - tam gdzie istnieje zagrożenie dla życia i zdrowia (...) Radiowóz nie pojechał, bo nie było wszystkich danych. Ostatecznie pani rzuciła słuchawką, zdążyła jedynie powiedzieć, że sprawę nagłośni w mediach - mówi Paweł Petrykowski:
Tymczasem zdaniem Patrycji Besahy, inaczej niż przez GPS, nie dało się podać położenia szczątków. Jak mówi, była w środku otoczonego drzewami pola, dlatego była to jedyna opcja. - Policjant powiedział, że jestem niepoważna, że oni będą mnie namierzać na podstawie GPS. Mówię, że dzisiaj przecież każdy go ma, chociażby w smartfonie, no co on - ja nie mam smatrfona. Nie ma lepszej formy określenia swojego położenia, niż GPS, chciałabym wierzyć, że policjanci potrafią z niego korzystać. Jeżeli jest podejrzenie kłusownictwa, jest to przestępstwo. Obywatelskie poczucie obowiązku się we mnie zrodziło i chciałam to zgłosić, a zostałam totalnie zignorowana - opowiada Patrycji Besahy.
Rzecznik policji przyznał, że funkcjonariusze dysponują sprzętem GPS, ale wykorzystują go w przypadkach na przykład namierzania zaginionych ludzi.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.