Mirosław "Klekot" Walczak o WOŚP
25 lat z Orkiestrą to kawał życia, wiele doświadczeń, wiele stresów, co najbardziej zapisało Ci się w pamięci?
Na pewno wiele finałów. Od tego pierwszego, który był kompletnie spontaniczny - może przypomnę - nikt nie planował wtedy kolejnych finałów. Jerzy Owsiak dostał informację, że trzeba pomóc pewnej dziewczynce i od tego się zaczęło. Nie było telefonów komórkowych, dostaliśmy faks. Wyszliśmy na ulice, w piwnicy świdnickiej zbieraliśmy pieniądze w reklamówkach i to był koniec. Wszyscy cieszyli się, że udało się pomóc. Rozmiar akcji przerósł wszystkich w tym również Jurka i nagle powstał pomysł "ok, to może pociągnijmy to dalej"
Ta orkiestra się zmieniała. Więcej rzeczy było załatwianych "na twarz" - na przykład, Ty będziesz zbierał, a ja będę pilnował
To prawda, ale też fajnie bo fantastyczny zawsze w Orkiestrze był ten spontan i ta niezwykła uczciwość, radość, zabawa i to co robiliśmy. Dziś jak na to patrzę to wręcz sam myślę, że to było pełne szaleństwo. Nie zginęły nam nigdy żadne pieniądze, nikt niczego nie kradł. Potem dopiero jak weszły puszki zaczęły pojawiać się takie historie. Przez te lata w ogóle Orkiestra ewoluowała. Najpierw studio nasze było na Karkonoskiej, tutaj w telewizji - to były pierwsze Orkiestry. Potem przeszliśmy na Rynek, a tam ogromne sceny. Każdy finał był wyjątkowy i niezwykły.
To najważniejsze słowo w Orkiestrze "pomoc" - to słowo klucz. Polacy coraz chętniej pomagają sobie czy wręcz przeciwnie?
Wydaje mi się, że coraz chętniej. Widać to nawet po małych, drobnych akcjach. To cieszy, że potrafimy w trudnych czasach pomagać sobie i cieszę się, że tak jest. Gdyby nie polityka i politycy wielkie akcje wyglądałyby znacznie lepiej. To, że Polacy nawet w takich zwykłych akcjach jak "mama potrzebuje pomocy" potrafią się zjednoczyć, to jest fantastyczne. Zawsze całym sercem będę za tym.
Orkiestra musiała nadążać za duchem czasu - kiedyś aukcje odbywały się telefonicznie, a teraz mamy internet. Okazuje się, że teraz mamy bliższy kontakt z ludźmi potrzebującymi. Orkiestra ogarnęła ten ogromny obszar, jest wiele, często nietypowych aukcji. Jak to wygląda jeśli chodzi o koordynowanie tego, bo to już nie jest 20, a 20 tysięcy aukcji?
To jest temat morze. To jest ogrom pracy i to co robi Jurek ze sztabem jest naprawdę czymś absolutnie niezwykłym. Ja pamiętam - bo jestem od pierwszej Orkiestry - to się zmieniało w niezwykły sposób. Dzisiaj to już jest gigantyczna machina. Gdyby nie elektronika, to nie bylibyśmy w stanie robić tego na takim poziomie. To co ciągle jest niezwykłe to, to, że ciągle udaje się zbierać ogrom pieniędzy. Wszyscy zawsze pytają czy będzie kolejny rekord? Zawsze powtarzam z Jurkiem, że tu nie chodzi o rekordy. To nie jest wyścig.
Niektóre rzeczy w Orkiestrze zapoczątkowaliśmy we Wrocławiu. W 1999 roku na wrocławskim Rynku pojawił się samolot odrzutowy i to był chyba największy orkiestrowy gadżet wtedy.
Tak, tak i to była niezła afera jak pamiętacie z tym MIG-iem, bo wylicytował go pewien pan, który nie miał na niego pieniędzy. Naprawdę uratowała nas pewna firma, która go kupiła. To wszystko było jednak zabawne - czasami tragikomiczne, ale w zabawnej formie. Sprzęt wojskowy to była jedna moda, którą zapoczątkowaliśmy..
..Potem okazało się, że ludzie lubią wszystko co się porusza. Pamiętam jak wiele osób starało się kupić Malucha - ostatniego prezydenckiego Malucha wystawionego na aukcję i on pojechał do Środy Śląskiej. Były kiedyś też pocztobusy i wszelkiego rodzaju sprzętu kolejowe.
Tak, ja pamiętam, że świetnie szły nam aukcje na scenie. Pamiętam takie czasy, że dostawaliśmy wiele cennych rzeczy i też pamiętam, że były zawsze - dwie, trzy rodziny - które były pod sceną. Oni co roku licytowali za naprawdę ogromne pieniądze. Pamiętam, że puszki pełne pieniędzy po 20, 30 tysięcy z samych tylko aukcji nosiliśmy do banku.
Te pieniądze zostały przeznaczone na sprzęt i on trafiał na początku bardzo różnie. Kiedyś zbierano na przykład tylko i wyłącznie na inkubatory.
No tak, bo to wypływało też z tego, bo nie wiem czy Państwo wiecie - jest ilość pism, która wplywa z całego kraju, ze szpitali, że "potrzebujemy to, potrzebujemy tamto". Kiedyś było to bardzo kierunkowo. Dzisiaj to się rzeczywiście trochę zmieniło. Idziemy bardzo szeroko, żeby pomóc jak największej ilości ludzi.
Zmieniło się też to, że przez lata zbieraliście tylko na dzieci, a od jakiegoś czasu wspieracie również opiekę nad seniorami.
To też jest fantastyczne - pozdrawiam wszystkie koła seniorów z Dolnego Śląska - które zawsze w całym regionie fantastycznie włączają się w zbiórki. Myślę, że to jest ważne, bo to też obszar taki zaniedbany trochę w Polsce, więc to wielka też radość, że te pieniądze mogą trafiać właśnie tam.
Nie zapomnę takiego finału, że było licytowane kiedyś ciasto od babci i udało się je sprzedać (śmiech)
Tak jest. Najgorsze były szczeniaczki, które nam wtedy przynosili na scenę (śmiech), ale najważniejsze, że wszystko udało się sprzedać w szczytnym celu.
Jak Orkiestra będzie wyglądała w tym roku we Wrocławiu?
W tym roku Orkiestra startuje na Placu Wolności o 14:00. Będą koncerty. Podobnie w Starym Klasztorze. O 19:00 tradycyjne światełko do nieba. Wcześniej zagra jeszcze trochę gwiazd - m.in Cochise z Pawłem Małaszyński - z którymi pewnie jak zwykle będzie można sobie zrobić zdjęcie albo zdobyć autograf. Jak zawsze będzie miło, ale powiem tak - scena i koncert to tylko dodatek. Najpiękniejsze to te dzieciaki i dorośli, którzy z miłością chodzą, zbierają i przekazują te pieniądze.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.