Obchody rocznicy pacyfikacji kopalni Rudna
W ruch poszły granaty hukowe, pociski z gazem łzawiącym i armatki wodne. Franciszek Kamiński, jeden z organizatorów protestu przyznaje, że strach towarzyszył wszystkim od początku ogłoszenia strajku.
"Oczywiście, tylko idiota się nie boi. A już pierwszego dnia było głośno o strajku w Politechnice Gdańskiej. A już potem bardzo szybko wyroki w trybie natychmiastowym po 9 - 10 lat. Nam to również groziło."
Miała 16 lat, gdy w grudniu 1981 roku przez kordony zomowców przedostała się na teren kopalni "Rudna" w Polkowicach. Bożena Głowacka dotarła do brata, który podobnie jak kilka tysięcy górników odmówił zjazdu pod ziemię. Załoga protestowała przeciwko wprowadzeniu stanu wojennego w Polsce. Po trzech dniach strajku, dokładnie 35 lat temu, gdy zomowcy siłą wyprowadzili protestujących, nastolatka opatrywała rannych. Dziś Bożena Głowacka uważa, że to załoga zwyciężyła.
"Ludzie stanęli po stronie dobra, a dobro zwycięża. Chociaż jest zdeptane, wydaje się, że można je zakneblować, uciszyć, ale prawda zawsze zwycięży. Jestem dumna, że mój brat brał w tym udział. Jestem dumna, że w tym brałam udział, że... jestem w tym kraju."
Po wyprowadzeniu górników, niemal cała załoga "Rudnej" została zwolniona z pracy. Większość górników - oprócz liderów strajku - wróciła do pracy na nowych znacznie gorszych warunkach.
Liderzy protestu przez wiele lat nie mogli znaleźć pracy w całym Zagłębiu Miedziowym. W tej chwili w cechowni odbywają się uroczystości upamiętniające tamte wydarzenia.
Z okazji 35 rocznicy wydarzeń na terenie Zakładów Górniczych "Rudna" dziś przed wejściem do kopalni został odsłonięta pamiątkowa tablica. Na specjalnych uroczystościach w sali historycznej cechowni pojawili się również uczestnicy tamtych wydarzeń.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.