Tragedia w kopalni Rudna. Nie żyje ośmiu górników
- Robiliśmy wszystko, naprawdę wszystko, żeby ocalić górników, natomiast przegraliśmy. Chciałbym złożyć wszystkim najbliższym ofiar wyrazy szczerego współczucia i deklarację, że zrobimy wszystko, aby im pomóc w tych naprawdę trudnych chwilach - podkreślał w środę dyrektor naczelny kopalni Paweł Markowski, tuż po tym jak ratownicy dotarli do ciał trzech ostatnich górników przysypanych w wyniku gigantycznego tąpnięcia.
POSŁUCHAJ SPECJALNEGO WYDANIA PUBLICYSTYKI
NA TEMAT KATASTROFY W KOPALNI RUDNA:
Wcześniej ratownicy pracowali w tzw. komorze maszyn ciężkich, gdzie znaleziono ciała pięciu osób - później kopali w kierunku tzw. przedsionka, bo właśnie stamtąd odbierali sygnał lokalizatorów zasypanych górników. O warunkach panujących w miejscu prowadzenia akcji opowiadał Marek Kowalik szef ratowników:- Ciemno jest, gorąco i wilgotno. Niczego tam nie ma, wszystko zostało zniszczone. Musimy wszystko ze sobą przynieść, zbudować infrastrukturę, po to, żebyśmy mogli się przesuwać - tłumaczył Kowalik
Informację o tym, że w kopalni miedzi Rudna w Polkowicach znaleziono ciało piątego górnika potwierdził w środę po południu dyrektor zakładu. Paweł Markowski mówił wtedy, że ratownicy są już bardzo blisko wyrobiska, gdzie mogą znajdować się górnicy, pracują ręcznie, gdyż nie mieszczą się tam maszyny. "Chodzi o to, by jak najszybciej dotrzeć do zaginionych, a także o to, by zapewnić bezpieczeństwo samych ratowników" - zaznaczył dyrektor kopalni. W akcji poszukiwawczej brało udział w sumie dziewięć zastępów ratowników, które cyklicznie się zmieniały. W pewnym momencie trzeba było na pewien czas przerwać akcję, żeby umocnić strop. Na początku ratownicy przedzierali się nie tylko przez skały, lecz także szczątki zgniecionych maszyn. Paweł Markowski zapewnił, że rodziny górników otoczono opieką, także psychologiczną.
POSŁUCHAJ RELACJI NASZEGO REPORTERA PRZEMYSŁAWA GAŁECKIEGO:
Radosław Domagalski-Łabędzki, prezes zarządu KGHM ogłosił wcześniej na porannej konferencji prasowej czterodniową żałobę i odwołanie części uroczystości barbórkowych. Jeden z górników, który zginął pod ziemią pracował w kopalni zaledwie miesiąc.
Ratownicy od początku informowali, że akcja ratunkowa jest bardzo ciężka ze względu na panujące warunki - wysoką temperaturę oraz dużą wilgotność. - Skala szkód jest ogromna. Struktura skał została zniszczona - są fragmenty chodnika całkowicie przykryte urobkiem. Gruzowisko jest bardzo rozległe - w tej chwili nie jesteśmy w stanie dokładnie zweryfikować jego wielkości - mówił na konferencji prasowej Piotr Walczak, wiceprezes holdingu.
dyrektor kopalni Paweł Markowski
- Jesteśmy wstrząśnięci skalą tragedii, która wystąpiła w miejscu, które wcześniej uważaliśmy za średnio niebezpieczne. Wstrząs był w momencie zupełnie nieoczekiwanym, niemożliwym do przewidzenia - mówił na konferencji prasowej prezes KGHM Radosław Domagalski- Łabędzki.
- KGHM ma najlepszych ratowników w Polsce i to - w tych bardzo złych informacjach - informacja dobra - mówi Paweł Hreniak, wojewoda dolnośląski. Na miejscu pojawiła się premier Beata Szydło
- Będzie pomoc dla rodzin górników, którzy zginęli pod ziemią w kopalni Rudna - zapowiedziała premier, która odwiedziła Polkowice. Beata Szydło rozmawiała z ratownikami:- Powiedzieli mi, że jadą po swoich braci, więc myślę, że to co możemy w tej chwili powiedzieć to "Szczęść Boże" w tym poszukiwaniu braci. Oby wszyscy wrócili cali i zdrowi - powiedziała premier Beata Szydło
Prezes Wyższego Urzędu Górniczego powołał komisję, która ma wyjaśnić okoliczności katastrofy. Śledztwo w tej sprawie wszczęła także Prokuratura Rejonowa w Lubinie
Śledztwo w sprawie katastrofy w kopalni Rudna https://t.co/C9SAnlj6nE
— PROKURATURA (@PK_GOV_PL) 30 listopada 2016
Informacja przekazana przez Prokuraturę Krajową: "Dziś (30 listopada 2016 roku) Prokuratura Rejonowa w Lubinie wszczęła śledztwo dotyczące katastrofy w kopalni Rudna.
Postępowanie to prowadzone jest w sprawie sprowadzenia zdarzenia zagrażającego życiu i zdrowiu wielu osób poprzez niedopełnienie obowiązków przez osoby odpowiedzialne za bezpieczeństwo i higienę pracy w KGHM P.M. S.A. Oddział ZG Rudna, wskutek czego doszło do wstrząsu górotworu, a następnie obsunięcia się skał.
Wskutek tego zdarzenia śmierć ponieśli ustaleni górnicy. Część z nich nadal jest poszukiwana. Chodzi o przestępstwo z art. 163 par. 1 pkt 2 kodeksu karnego w związku z art. 163 par. 3 kodeksu karnego i art. 220 par. 1 kodeksu karnego i art. 155 kodeksu karnego i art. 157 par. 1 kodeksu karnego w związku z art. 11 par. 2 kodeksu karnego.
Z dotychczasowych ustaleń w sprawie wynika, że 29 listopada 2016 roku o godz. 21.09 w wyrobiskach eksploatacyjnych kopalni Rudna doszło do samoistnego wstrząsu górotworu, a następnie obsunięcia się skał. W oddziale prowadzone były roboty eksploatacyjne. Obecnie prowadzona jest akcja ratownicza i poszukiwani są pracownicy wykonujący roboty w rejonie zagrożenia. Niestety na skutek tego zdarzenia śmierć ponieśli ustaleni do chwili obecnej górnicy"
Poniżej rozmowa, którą opublikowała TVP Info ok. godz. 8.30
Dyrektor kopalni Paweł Markowski: jesteśmy kilkanaście metrów od górników
— TVP Info (@tvp_info) 30 listopada 2016
#wieszwiecej#Rudna https://t.co/tibwoBETLt
Piotr Walczak: - Wczoraj moje 29-letnie doświadczenie zawodowe diametralnie się zmieniło - muszę zweryfikować swoją wiedzę ratowniczą i górniczą. Jedno jest pewne - choć akcja prowadzona jest w bardzo trudnych warunkach, ratownicy zrobią więcej niż to możliwe, by dotrzeć do kolegów - użyją rąk, łopat, sprzętu. Oczywiście robimy wszystko, by nie narażać ratowników oraz górników, którzy czekają na pomoc, na dodatkowe niebezpieczeństwo.
Dwóch górników zginęło, a sześciu wciąż znajduje się pod ziemią. Trwa akcja poszukiwawcza#wieszwiecej #Rudna pic.twitter.com/7y1JSBrIzy
— TVP Info (@tvp_info) 30 listopada 2016
Do wstrząsu doszło po godzinie 21 na pokładzie G-23. W rejonie zagrożonym było około 30 pracowników.
- Patrzę o 8 rano taty nie ma w łóżku, jest pościelone, wyszedł, zostawił i nie wrócił. Zawsze wychodził z kopalni i wracał - mówiła Marta, córka jednego z górników.
Wstrząs był odczuwalny dla mieszkańców Polkowic i okolic, miał magnitudę 4,5. - Jest to tak zwana górnicza ósemka" - powiedziała nam Jolanta Piątek, rzeczniczka KGHM-u. Specjaliści z Wyższego Urzędu Górniczego sprawdzą, czy eksploatacja była wykonywana zgodnie ze sztuką.
Z całej Polski do Polkowic płyną kondolencje. W Sejmie tragedię uczczono minutą ciszy. Pomoc rodzinom ofiar zadeklarował prezydent Andrzej Duda, który w czwartek ma przyjechać do Polkowic:
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.