Zamiast jeździć do pacjentów, stoją - ciąg dalszy dziś w SOR o 21.00
Wszystkie komentarze i uwagi zostaną przekazane do Urzędu wojewódzkiego i NFZ które właśnie po sygnałach o nieprawidłowościach kontrolują SORy. Dokumenty mają być sprawdzane do końca listopada. Ratownicy już mówią, że nie bardzo liczą na to, że coś we Wrocławiu się zmieni. Inni pytają dlaczego dyżurni lekarze w SORach śpią w nocy i trzeba ich budzić. Gościem Radiowego Oddziału Ratunkowego będzie były konsultant wojewódzki dr ratownictwa medycznego profesor Juliusz Jakubaszko. Zapraszamy do dyskusji i zadawania pytań.
Przeczytaj artykuł:
Karetki w kolejkach przed wrocławskimi szpitalami. Wojewoda dolnośląski i NFZ prowadzą kontrole w SORach, w których ambulanse czekały z pacjentami po kilka godzin. Rzeczniczka Funduszu we Wrocławiu Joanna Mierzwińska potwierdza, że sprawdzana jest dokumentacja dwóch placówek. Chodzi między innymi o szpital wojskowy przy Weigla i kliniki przy Borowskiej.
Ratownicy nieoficjalnie opowiadają, że kontrole nic nie dają - dzień po tym, jak urzędnicy wyszli ze szpitala, karetka znów czekała bardzo długo na podjeździe. Tymczasem w Poznaniu czy Krakowie jest inaczej. Pogotowie przywozi pacjenta, przekazuje lekarzom z SORu i jedzie dalej - trwa to kilka albo kilkanaście minut - mówią ratownicy.
Rekord padł w szpitalu wojskowym - mówi zastępca dyrektora pogotowia ratunkowego we Wrocławiu Andrzej Czyrek:
- Tam ambulans, który pacjentkę przywiózł do tego szpitala o godzinie 14.10 to , to szpital przejął opiekę na pacjentką o godzinie 20.00 Czas interwencji ratunkowej wyniósł 6 godzin, dokładnie 5.50 minut. I nie pomagały nasze interwencje.
Szpital wojskowy nie chce komentować tej sytuacji do zakończenia kontroli prowadzonej przez wojewodę dolnośląskiego i NFZ. Ta ma potrwać do końca listopada. Podobne problemy są też na pozostałych SORach w mieście, dlatego kontrolowane są też pozostałe placówki.
Dyrektor Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego przy Borowskiej Piotr Pobrotyn jest zdania, ze problem leży w koordynacji systemu ratownictwa.
- Jeżeli w przeciągu godziny na podjazd Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego podjedzie 10 karetek to nie jesteśmy w stanie obrobić w przeciągu 15 minut pacjentów z 10 karetek. Obrobimy trzech, zabezpieczamy tych pacjentów, możemy przyjąć następnych, ale to wszystko trwa. Pozostałe karetki powinny jechać do innych szpitali.
Ratownicy stoją w kolejkach przed szpitalami i mówią, że są bezradni: - My nie pracujemy tylko stoimy, inni pacjenci czekają, robi się błędne koło.
Wojewoda dolnośląski już na początku roku zapowiadał, że przyjrzy się problemowi. Dotychczasowe rozmowy z szefami szpitali nie poprawiły sytuacji.
Rzeczniczka wojewody dolnośląskiego Sylwia Jurgiel:
Od zeszłego tygodnia na polecenie Wojewody Dolnośląskiego Pawła Hreniaka, w porozumieniu z Narodowym Funduszem Zdrowia trwają kontrole szpitalnych oddziałów ratunkowych w szpitalach we Wrocławiu. Kontrole potrwają do końca listopada. Kontrolerzy sprawdzają sytuację na SORach. Sprawdzają też na ile informacje szpitali o miejscach na oddziałach ratunkowych pokrywają się z raportami kierowanymi do lekarza – koordynatora.
Wojewoda dolnośląski Paweł Hreniak już na początku roku mówił, że kwestie związane z bezpieczeństwem mieszkańców Dolnego Śląska są dla niego bardzo ważne, kontrole to kolejny krok. Wcześniej były m.in. spotkania i rozmowy z dyrektorami szpitali. Pracownicy urzędu przyglądali się też funkcjonowaniu systemów w Krakowie i Katowicach. Nadal jednak zdarzają się sytuacje niepokojące, czyli kilkugodzinne przestoje karetek pod szpitalami. O wnioskach z kontroli będziemy informować po ich zakończeniu.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.