Muzyka Legendarna w Radiu Wrocław Kultura
Robert Cray był zwykłym chłopakiem z Wirginii. Po lekcjach kopał szmacianą piłkę z kolegami, a w weekendy wymykał się na potańcówki dla dorosłych. Jak każdy młodzieniec w latach 60-tych kochał także rock&rolla i był jednym z tych, którzy pod jego wpływem porwali się za grę na gitarze. I pewnie na tej młodzieńczej "zajawce" by się skończyło gdyby pewnego dnia nie wybrał się na festiwal muzyki pop. Tam na scenie usłyszał pierwszy raz w życiu nijakiego Alberta Collinsa, zwanego "Iceman". Ten znany był z ostrych riffów i zamiłowania do tonacji molowych. Crayowi tak ta gra się spodobała, że od tamtej pory spał z gitarą w ręce i grał bez opamiętania repertuar swojego idola. Szybko też okazało się, że ich drogi się przecięły bo już rok później, miał okazję ze swoją kapelą akompaniować Collinsnowi podczas jego koncertu. W miarę rozwoju, Cray pokochał też melodyczny styl Petera Green'a - grającego wtedy z Fleetwood Mac. Z połączenia tych dwóch wpływów ukształtował się artysta, który jak podają źródła, na swoim Stratocasterze szybko zaczął zdobywać wpływy w kręgach tuzów takich jak Muddy Waters czy John Lee Hooker. Robert dojrzewał przy nich jako muzyk i zbierał szlify, jeżdżąc z nimi w trasy koncertowe. Cierpliwie pracował też nad swoim stylem. Potem przyszły lata 80. i wszystko się zaczęło... Mówi się, że to jeden z tych ludzi, dzięki którym blues przetrwał do dziś i zyskał kolejną ciekawą barwę. Kolejna odsłona Muzyki Legendarnej będzie poświęcona Jego najlepszemu dziełu "Strong Presuader" (1986 rok! ) i unikatowości (lub nie) tego muzyka. Wróci też temat Petera Greena i Fleetwood Mac. Po pierwsze dlatego, że poszukamy u Niego tych doskonałych kompozycji za które jest chwalony (Cray to nie osobny przypadek muzyka zauroczonego jego grą).Po drugie - Fleetwood Mac przed rokiem 1970 to był zespół który miał nosa do nagrywania dobrych płyt (subiektywnie rzecz biorąc). Tu wybrałem ich album "Then Play On" (1969). Jest tam wiele tematów muzycznych, które wymagają przypomnienia. Znowu może pojawić się też kilka trzeszczących płyt, bo wrócimy na chwilę do korzeni bluesa. Po co? Wszystko wyjaśni się w czwartek po 21.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.