Przegrali na parkiecie mistrza Polski. Ale po walce
Oba zespoły do środowej potyczki przystąpiły w zdekompletowanych składach. Miedziowi po ostatnich problemach na spotkanie z najlepszą polską drużyną zdołali zebrać trzynastu zdrowych graczy. Swoje problemy miał także opiekun triumfatora Ligi Mistrzów. Tałant Dujszebajew w spotkaniu z Zagłębiem nie mógł skorzystać z Michała Jureckiego, Piotra Chrapkowskiego, Patryka Walczaka, Krzysztofa Lijewskiego i Pawła Paczkowskiego. Ławka rezerwowych kielczan jest jednak nieporównywalnie dłuższa od kadry lubinian.
Podopieczni Pawła Nocha nie przestraszyli się renomowanego rywala. Goście szybciej opanowali nerwy i po pierwszych nieskutecznych akcjach z obu stron wyszli na dwubramkowe prowadzenie. Stracili je dopiero wtedy, gdy na ławkę kar powędrowało aż trzech graczy Zagłębia. Kilkadziesiąt sekund gry sześciu na trzech w polu pozwoliło mistrzom Polski przejąć inicjatywę. Do przerwy lubinianie tracili do Vive 3 gole.
Po zmianie stron faworyt nie potrafił udokumentować swojej dominacji prowadzeniem wyższym niż cztery bramki. Inna sprawa, że grający spokojnie kielczanie w pełni kontrolowali przebieg wydarzeń na parkiecie. Dopiero w ostatnich pięciu minutach zespół Dujszebajewa nieco przyspieszył. Gospodarze zdobyli 4 gole, ambitnie grający goście z Lubina odpowiedzieli tylko jednym trafieniem.
W meczu bez większej historii i dramaturgii mistrz Polski zwyciężył różnicą sześciu bramek.
Vive Kielce - Zagłębie Lubin 28:22 (14:11)
Vive Kielce: Szmal, Ivić - Vujović 2, Reichmann 4, Kus 2, Aguinagalde 5, Bielecki 5, Jachlewski 2, Strlek 2, Bis 2, Jurkiewicz 2, Zorman, Bombac 1, Djukić 1
Zagłębie Lubin: Skrzyniarz - Stankiewicz, Bondzior, Przysiek 1, Kuźdeba 2, Mrozowicz 5, Wolski 3, Gudz, Czuwara 1, Pietruszko 5, Moryto 5, Dżono.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.