Niepełnosprawni studenci walczą o godne życie
Kamil Pietruszka zdecydował się, że zgłosi swój problem Radiu Wrocław po tym, jak zmuszono go do zakwaterowania do domu studenckiego Kredka. Wcześniej mieszkał w Dwudziestolatce, w której choć infrastruktura jest równie niedostosowana do potrzeb niepełnosprawnych, co w innych akademikach, miał przynajmniej znajomych, którzy mu pomagali.
Dzień przed zakwaterowaniem w Dwudziestolatce dowiedział się, że winda, której awarię zgłaszał już w 2015 roku, choć miała zostać zmieniona, nie będzie funkcjonowała do 21 października. - To jednak nie było najgorsze. Najgorsze było pytanie, dlaczego nie zgłosiłem się wcześniej. Ja, osoba która piąty rok mieszka w akademiku i apelowała o wymianę windy, miała się zgłosić wcześniej i dowiedzieć, że ta jest niesprawna? Na stronie internetowej jest przecież informacja, że akademiki są przystosowane. Wtedy coś we mnie pękło - opowiada:
Fot. zrzut ze strony http://uni.wroc.pl/
Specjalistą ds. osób niepełnosprawnych jest zatrudniona od kilku lat na uczelni Dorota Dzięcioł. Na pytania "dlaczego winda w domu studenckim XX-latka nie została jeszcze udostępniona, przez co konieczne było zakwaterowanie niepełnosprawnych studentów do innych akademików", "w jaki sposób domy studenckie oraz infrastruktura uczelni dostosowane są do potrzeb osób niepełnosprawnych" oraz "na jaką pomoc mogą liczyć niepełnosprawni studenci Uniwersytetu Wrocławskiego" Dorota Dzięcioł nie odpowiedziała. W rozmowie telefonicznej poinformowała wyłącznie, że nie ma kompetencji, żeby odpowiedzieć na te pytania i odwołała wcześniej ustalone spotkanie.
Tymczasem infrastruktura w pokojach, w których mieszkają studenci na wózkach inwalidzkich, jest bardzo zła. W jednym z segmentów Kredki, czyli dwóch pokojach, mieszkają 4 osoby, z czego 3 z nich jeździ na wózkach. Jedna w ogóle nie mieści się ze swoim wózkiem w drzwiach, więc do łazienki wchodzi podtrzymując się na balkoniku i ciągnąc po ziemi nogi. W samej łazience nie ma ani poręczy, które pomogłyby wejść na sedes, ani udogodnień, które pozwoliłyby normalnie skorzystać z prysznica. Ten ma wykafelkowany brodzik wysokości ok. 30 cm. a przejście jest na tyle wąskie, że próba pokonania go dla jednego z mieszkańców skończyła się bolesnym, na szczęście niegroźnym upadkiem.
- Z toalety już umiem korzystać, ale zdarzyło mi się, że wolałem wyjść z akademika i iść do pierwszej publicznej, dostosowanej toalety w okolicy Grunwaldu, bo trwało to krócej i było bezpieczniejsze niż korzystanie z łazienki w akademiku - mówi jeden ze studentów, który woli pozostać anonimowy. Łazienka to nie jedyny problem. Szafki są tak wysoko, że niepełnosprawni sięgają do nich wyłącznie wzrokiem. Podobnie wygląda kwestia półek i wieszaków na ubrania. Choć do akademików prowadzą podjazdy dla niepełnosprawnych, drzwi wejściowe otwierają się na zewnątrz. Przykłady można mnożyć.
Kamil nie jest jedyną osoba, która zdecydowała się opowiedzieć o sprawie. Studentka, która już wyprowadziła się z akademika potwierdza wszystkie słowa chłopaka.
- O wszystko musieliśmy prosić. Jeśli gdzieś w pokoju zainstalowana jest jakaś poręcz albo krzesełko pod prysznicem to wyłącznie na nasz wniosek. Pamiętam tylko jedną sytuację, gdzie pokój był specjalnie przystosowywany do potrzeb osoby niepełnosprawnej. Myśleliśmy - o Boże, kto taki tu będzie mieszkał. Okazało się, że przyjeżdżał student z zagranicznej wymiany i to dla niego. Dla nas nie, choć takie były początkowe zapewnienia pani Dzięcioł - opowiada dziewczyna:
- Zanim zaczęłam studia pani Dzięcioł poinformowała mnie za to, że mam przyjechać 1 października, bo wtedy mój pokój zostanie przygotowany. Kiedy dotarłam na miejsce okazało się, że dostałam pęk kluczy do "niby" pokoi dla niepełnosprawnych, ale do niektórych pokoi w ogóle nie byłam w stanie wjechać, bo przejazd między szafą a ścianą był zbyt wąski. Na działanie konserwatorów nie można narzekać. Trochę wszystko trwało, ale to nie ich wina - mieli na głowie cały akademik. Zawsze jednak starali się nam pomóc. Dbanie o nas - niepełnosprawnych to jednak zadanie kogoś innego - dodaje studentka.
Studenci mówią, że zatrudniona jako specjalistka ds. sób niepełnosprawnych Dorota Dzięcioł nie ułatwia praktycznie niczego. Jedna z osób jeżdżących na wózku inwalidzkim zgłosiła się, że potrzebne jest jej zwolnienie z wychowania fizycznego. Niestety na telefonie się nie skończyło. Musiała przejechać przez pół miasta by na końcu dowiedzieć się, że przyjechała po to, by zrobiono skan pisma, które miała przedstawić. Matka Kamila poszła na skargę, że pokój, który rzekomo miał być dostosowany do potrzeb niepełnosprawnych taki nie jest. - Odpowiedź była zaskakująca i skandaliczna: "Ja tam dawno nie byłam". Od 20 lat w akademikach Uniwersytetu Wrocławskiego, poza malowaniem ścian, nic się nie zmieniło. Jak dawno musiało to być? - pyta Kamil.
Sytuacje można mnożyć. Biorąc pod uwagę, że na uczelni studiuje bardzo niewiele osób jeżdżących na wózku inwalidzkim, spośród których tylko kilka mieszka w akademikach sprawy powinny być załatwiane ekspresowo. Zwłaszcza, że jest osoba specjalnie powołana do pomocy osobom niepełnosprawnym.
Kamil Pietruszka poprosił o pomoc pełnomocnika Prezydenta Wrocławia Bartłomieja Skrzyńskiego. Choć do spotkania ma dojść w najbliższą środę, pełnomocnik już odniósł się do sytuacji. - Jest wiele dobrych przykładów na to jak rozwija się Uniwersytet Wrocławski. Przykładem są windy, podjazdy, o których za czasów mojego studiowania mogłem pomarzyć. Jak dziś pamiętam jak koledzy wciągali mnie na egzamin poprawkowy do profesora Miodka. Po zdjęciach, które zobaczyłem jestem zdania, że nadal jednak sporo jest do zrobienia i przyjrzę się sprawie. Kamil odpowiada - to prawda, że infrastruktura na wydziałach się poprawia. Ale nie w akademikach.
Student kwituje naszą rozmowę - pewnie wiele osób zastanawia się, dlaczego teraz zdecydowałem się nagłośnić sprawę, skoro zaraz kończę studia. Tyle lat dałem radę, dałbym jeszcze ten rok. Zawsze sobie radziłem, choć było pod górkę, to dam radę. Ale nie po to jest na uczelni ktoś, kto odpowiada za interesy osób niepełnosprawnych, ktoś kto bierze za to pieniądze, żebyśmy tak musieli się męczyć. Ja jestem tylko jedną z wielu osób. Po mnie przyjdą kolejni, a biorąc pod uwagę, że coraz więcej niepełnosprawnych chce się kształcić, będzie ich coraz więcej. Niech przynajmniej oni z godnością i uśmiechem przeżyją okres studiów - mówi chłopak.
Kamil zdecydował się napisać do posła Prawa i Sprawiedliwości Jacka Świata: (Całość TUTAJ)
Akademiki nie są dostosowane, nawet pokoje, które są jako takie przedstawiane nie spełniają absolutnie żadnych wymogów dostosowania. Często zdarza się tak, że wjazd do pokoju/ łazienki jest utrudniony bądź niemożliwy.
Łazienki w tych rzekomo dostosowanych pokojach zasługują na oddzielny opis. Często są to pomieszczenia zbyt wąskie, zawsze pozbawione poręczy przy toaletach (taka poręcz jest wydawałoby się podstawowym wymogiem dla inwalidy). Pod prysznicami znajdują się brodziki o wysokości nawet kilkunastu centymetrów. Łatwiej, jest przy codziennych zabiegach higienicznych zalać pomieszczenie, kierując strumień na ciało, niż skorzystać z brodzika.
Najbezpieczniejszą metodą umycia się jest użycie umywalki, jako miniaturowego prysznica.
Wspomnieć należy, że słuchawka od "prysznica właściwego" jest zawieszona na wysokości, do której z trudem sięga zdrowy, wyprostowany człowiek.
Jedna z wind, o kluczowym znaczeniu dla mieszkających w budynku niepełnosprawnych nie działa od października roku akademickiego 2015/16. Mimo wielokrotnych napraw urządzenie dalej nie funkcjonuje. Po interwencji mediów kierownictwo Uwr podjęło decyzje o całkowitej wymianie wadliwego urządzenia.
Mamy tutaj do czynienia z jawnym kłamstwem ze strony uczelni oraz związanych z nią pracowników. Pisząc o pracownikach nie mogę nie wspomnieć o postaci pani rzecznik ds. studentów niepełnosprawnych – magister Dorocie Dzięcioł.
Logicznym jest, iż problem dostosowania domów studenckich powinien stanowić podstawowy zasób wiedzy kogoś piastującego wzmiankowane stanowisko. Niestety jest inaczej. Pani rzecznik zapewnia, iż akademiki są dostosowane, spełniają wszystkie potrzeby inwalidów, studenci sobie radzą. Czytając coś podobnego mogę wysnuć tylko jeden wniosek: Magister Dzięcioł nigdy nie odwiedziła żadnego z podległych jej domów studenckich. Nie trzeba fachowej wiedzy, by stwierdzić, że żaden z omawianych budynków nie jest dostosowany dla inwalidów.
Uniwersytet Wrocławski dziś (10.10.2016) ma odnieść się do sytuacji i zaprezentować swoje stanowisko.
Aktualizacja: Rzecznik uczelni Ryszard Balicki poinformował, że w planach na ten rok jest uruchomienie biura ds. osób niepełnosprawnych przy ulicy Kuźniczej. Do marca mają także zostać określone plany wakacyjnego remontu akademika Dwudziestolatka, podczas którego w pierwszej kolejności mają zostać stworzone prawdziwe, w pełni przystosowane pokoje dla osób niepełnosprawnych.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.