Tomasz Kiendyś z CCC Sprandi wygrywa etap wyścigu Dookoła Mazowsza
Ostatni etap liczył 187 kilometrów i podobnie jak poprzednie dwa, rozgrywany był na rundzie – tym razem wokół Nowego Dworu Mazowieckiego. Miał on dosyć nietypowy przebieg i z powodu padającego deszczu, odcinków kostki brukowej, a także przejazd kolejowych był nieco niebezpieczny. Doszło z tego powodu do kilku kraks. Na rundzie była jeden krótki podjazd, pod twierdzę w Modlinie.
– W pierwszej fazie rywalizacji wielu ekipom zależało na sekundach bonifikaty na premiach lotnych, by przesunąć się wyżej w klasyfikacji. Wyścig dookoła Mazowsza rozgrywa się na sekundy, więc każda premia była istotna. Przy takim układzie bardzo ciężko było zawiązać jakąś ucieczkę. Praktycznie każdy z naszej ekipy próbował się załapać do odjazdu, ale wszystko było bardzo szybko kasowane – opowiadał Tomasz Kiendyś.
- Po półmetku, gdy ekipy były już zmęczone, Bartkowi Matysiakowi udało się oderwać w 4-osobowej grupce i razem uzyskali kilka minut przewagi. Na przedostatniej rundzie zamknięty został przejazd kolejowy, ale ucieczka z Bartkiem zdążyła przejechać przed opuszczeniem szlabanu. My musieliśmy poczekać, ale później sędziowie zatrzymali prowadzących, by zneutralizować różnice - dodaje Kiendyś.
- Gdy peleton miał grupkę w zasięgu wzroku tempo jeszcze mocniej wzrosło i stawka się podzieliła. Ja i Alan Banaszek jechaliśmy czujnie, z przodu. Ostatecznie ucieczka została skasowana ok. 3 kilometry przed metą, w okolicach wzniesienia pod twierdzę. Postanowiłem nie czekać do masowego sprintu, tylko zaatakować od razu, na tym podjeździe. Ekipy sprinterów nie miały już tyle sił co wcześniej i zdecydowałem się to wykorzystać. Ruszyłem jeszcze przed tym, gdy zaczęły ustawiać się „pociągi” do rozprowadzania i zdołałem utrzymać prowadzenie do samej mety - podsumował zawodnik CCC Sprandi Polkowice.
Kiendyś przeciął „kreskę” sekundę przed najszybszymi sprinterami, Gertem-Janem Bosmanem (Jo Piels Cycling) i liderem generalki, Matti Manninenem (Bliz Merida). 5. był drugi z „pomarańczowych”, Alan Banaszek.
Manninen obronił prowadzenie i sięgnął po końcowe zwycięstwo. Tuż za nim sklasyfikowany został Adrian Banaszek (Verva ActiveJet), który odrobił aż 6 sekund na dwóch premiach lotnych, ulokowanych w pierwszej połowie zmagań. Trzecie miejsce zajął Marco Mathis (Reprezentacja Niemiec). Najlepszym z „pomarańczowych” był Alan Banaszek, który na ostatnim etapie wywalczył 1 sekundę bonifikaty na premii lotnej i w ostatecznym rozrachunku uplasował się na 5.pozycji, ze stratą 10 sekund do zwycięzcy.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.