Kończy się proces ws. rasistowskiego napadu (Komentarz)
Do zdarzenia doszło ponad dwa lata temu. W biały dzień. Napastników było dwóch. Ich ofiarą był Kameruńczyk.
We wtorek przed wrocławskim sądem okręgowym zeznawali ostatni świadkowie w tej sprawie. Oskarżeni twierdzą, że to oni zostali zaatakowani. Zapewniali, że nie są rasistami. Posłuchaj relacji Radia Wrocław:
Proces rozpoczął się w grudniu we wrocławskim sądzie okręgowym. Na pierwszej rozprawie składali wyjaśnienia dwaj oskarżeni. Sędzia Elżbieta Sztenc (ta, która utajniła proces dotyczący korupcji w piłkarskim klubie Polar Wrocław) standardowo wysłuchała obu mężczyzn, odczytała wyjaśnienia złożone w śledztwie, zadała szereg pytań. Bez szczególnego zaangażowania.
Na grudniową rozprawę nie udało się jej wezwać poszkodowanego. Sąd nie miał bowiem aktualnego adresu Kameruńczyka. Dzięki zaangażowaniu jednej z dziennikarek obcokrajowiec dowiedział się o rozpoczęciu procesu i zgłosił się do sądu. We wtorek składał zeznania. I rozpoczęło się "szoł" sędzi Sztenc. Niemal każda wypowiedź Kameruńczyka była przerywana, szczegółowo, słowo do słowa, sędzina porównywała zeznania ze śledztwa (sprzed 2,5 roku) z tymi złożonymi na rozprawie, zadawała absurdalne, niezwiązane kompletnie ze sprawą pytania. Tak jakby miała gotową tezę i robiła, co mogła, żeby podważyć zeznania Kameruńczyka. Nie zdziwiłbym się, gdyby to robili obrońcy - ale nie niezawisły sąd!
Już teraz jestem pewien, że oskarżeni zostaną uniewinnieni lub proces zostanie umorzony.
Poszkodowany Kameruńczyk w Polsce był wówczas od sześciu lat. Nigdy nie był notowany przez policję za agresywne zachowania. A o co go pyta sędzia Sztenc? O to, jakie są jego zainteresowania, na jakim gra instrumencie, w jakim zespole, gdzie ten zespół grał koncerty, ile poszkodowany ważył w momencie incydentu, a ile waży teraz, ile ma wzrostu... I szereg innych, "związanych" z procesem pytań. Sędzina nie reaguje, gdy poszkodowany opowiada jak policjanci nie chcieli przyjąć od niego zawiadomienia o innym pobiciu, stwierdzając, że Kameruńczyk będzie musiał zapłacić. Albo gdy opowiada, że po zatrzymaniu został zamknięty w jednym pokoju z napastnikami. Sędzina nie potrafi zrozumieć, że Kameruńczyk co prawda dobrze posługuje się językiem polskim, ale nie wszystkie myśli potrafi przelać w sposób precyzyjny. Dziwi się, że opluty zareagował na zaczepki napastników. Takich przykładów mógłbym podać jeszcze wiele.
Najsmutniejsze w całej tej historii jest to, że gdyby kiedyś w przyszłości Kameruńczyk znowu został pobity, to na pewno nie zgłosi tego policji. Nie będzie chciał przeżywać w sądzie tego samego, co we wtorek. I wcale mu się nie dziwię. Ja też bym odpuścił. I jeszcze jedno. Kameruńczyk opowiadał, że wielu jego kolegów pada ofiarą rasistowskich napadów czy zaczepek. Nie zgłaszają jednak tego policji, bo nie widzą sensu. W jednym ze zgłoszonych przypadków sprawa ciągnęła się pięć lat.
(Nowa wersja tekstu, który ukazał się w Piątej Władzy).
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.