Głogowski nurek zaatakowany przez podwodnego potwora! [ZOBACZ]
- Gdy już walka dobiegła końca i pokonałem monstrum, nie pozostało nic innego, jak zabrać się za przeszukiwanie ładowni zatopionych przez bestię statków. Były pełne skarbów - relacjonuje eksplorator głębin. Jeden ze skarbów również prezentuje na fotografii. I już bardziej serio dodaje:
- Wyobraźcie sobie moją minę. Było dość głęboko, ciemno. Aż tu nagle widzę tę łapę zaplątaną w liny na dnie jeziora - śmieje się Radek, który zaskakującego odkrycia dokonał podczas nurkowania w Sławie (na Pojezierzu Leszczyńskim). Skąd uzbrojona w pazury łapa wzięła się w tym miejscu?
Może wśród naszych czytelników jest ktoś, kto potrafi wyjaśnić tę zagadkę
Czekamy na Wasze komentarze :)
Dla Radosława Obary to jedno z dziwniejszych znalezisk, ale na swoim koncie ma już wiele innych, ciekawszych i znacznie poważniejszych odkryć. Wyłowił m.in. sporo pamiątek z czasów II wojny światowej. Niedawno znalazł współczesną kotwicę żeglarską (tych kotwic, ale już starszych, było zresztą więcej), były też tory kolejki wąskotorowej a także dwie zatopione barki. Znalazł również niemiecki ponton desantowy.
Jego najgłośniejsze odkrycie to 250-kilogramowa bomba lotnicza, którą znalazł pod różowym mostem w Głogowie. Zdaniem saperów (oczywiście zostali wezwani na miejsce) pamiątka po drugiej wojnie światowej miała dużą moc wybuchu i mocno skorodowany "system inicjacji". Wystarczył niewielki wstrząs, by doszło do eksplozji z polem rażenia w promieniu jednego kilometra!
Akcję specjalistów, ewakuację relacjonowaliśmy w 2014 roku TUTAJ
Bomba nie była oczywiście celem ówczesnego nurkowania. Radosław przemierzał głębiny w poszukiwaniu rzeźby św. Jana Nepomucena. Pomnik stał niegdyś właśnie w okolicach przeprawy przez Odrę. Szuka jej zresztą nadal, ale jak dotąd bezskutecznie.
Głogowski nurek nie jest napaleńcem, który na fali "złotego pociągu" postanowił nagle szukać skarbów. Podwodne wędrówki to pasja, która trwa od lat. Jest doświadczonym i wykwalifikowanym instruktorem, a znaleziska są jedynie ciekawym dodatkiem.
Dlatego przestrzega przed brawurą i brakiem wyobraźni podczas zabawy w Indianę Jonesa wszystkich, którzy chcieliby nagle odkryć wielki skarb. Zwłaszcza pod wodą. Tam potrzebna jest naprawdę zimna krew i opanowanie, inaczej nawet zabawkowa, gumowa łapa zaplątana w stare liny, może okazać się zagrożeniem. Nie mówiąc już o starych, zardzewiałych potworach, których po ponad 70 latach nadal jest jeszcze wiele, zarówno na dnie rzecz czy jezior, jak i w lasach. A jak już się pomyśli o zasadach bezpieczeństwa, to i pożartować można...
"Baw się imprezuj i pij... A na starość pieszo, torba, butle i kij..."
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.